kontakt

niedziela, 31 marca 2013

Jezus zmartwychwstał, czyli kilka wcieleń Zbawiciela


Świat wręcz roi się od zbawicieli. Brytyjski transwestyta, japoński polityk, brazylijski astrolog - do koloru, do wyboru! Część z nich to totalne, nawiedzone świry, inni odlecieli „ze wspomaganiem”, jeszcze innym obluzowały się trybiki po jakiś wypadkach. Psychiatrzy mieli by z nimi duuużo do pogadania!                                                                                       

         
                Krishna Venta - twórca kultu Fontanna Wiedzy, Mądrości, Wiary i Miłości Świata.
Faktycznie koleś nazywał się Frances Herman Pencovic, a rozpropagował kult w Kalifornii, w późnych latach 40. XX w. To taki wczesny hippis, który odziany w zgrzebną szatę, potrząsając rozpuszczonymi piórami gasił pożary, ale też przyganiał bezdomnych. Członkowie seksty musieli zapuścić brody i chodzili boso. Już jako „Jezus” guru przegiął trochę, gdyż „obrabiał” żony wyznawców czekających na transport rakietą do nieba, gdzieś też zapodziała się kasa sekty.
            Zginął w 1958 r. zamachu bombowym, co było aktem desperacji jednego z byłych wyznawców, który wraz z „Jezusem” podążył do Królestwa Niebieskiego.
                   




Arnold Potter w XIX w. przewodził mormonom i jakoś ich przekonał, że jest wcieleniem Jezusa. Grupa jego wyznawców osiedliła się w Iowa, chodzili w uroczystych, czarnych szatach, a kobiety były „wspólne”.
Sprawa się rypła, gdy „Jezus Potter” zdecydował się wstąpić do nieba, jadąc na osiołku. Podjechał do krawędzi urwiska, zsiadł, skoczył i ...pozamiatane! Wiadomo, twarde lądowanie! Cud się nie zdarzył, więc chyba Jezusem nie był, ale laureatem nagrody Darwina mógłby zostać.








Mistuo Matayoshi  - to wspólczesny konserwatywny japoński polityk, który podjął się „konserwatywne wartości” podnieść na zupełnie nowy poziom. Twierdzi, że jego pełne nazwisko brzmi: „Jedyny Bóg Matayoshi Mitsuo Jezus Chrystus”. Plany ma szerokie! Najpierw chce zostać premierem Japonii, potem mierzy w stanowisko sekretarza generalnego ONZ. Wtedy dopiero będzie mógł zreformować „zepsuty  świat” i wypalić ogniem zło!
            Jeździ po kraju gigantyczną furgonetką i agituje stylizowanym głosem, inspirowanym tradycyjnym teatrem Kabuki. Dziewięć razy startował w różnych wyborach, ale jakoś bez większego efektu.
 
David Shayler  - to nawet wśród „Jezusów” ewenement. Jest byłym agentem MI5, brał nawet brał udział w przygotowaniach do zamachu na Muammara Kaddafiego. Po przejściu „do cywila” raz po raz głupawymi wypowiedziami wikłał się w jakieś skandale.
Twierdzi, że Jezus ciągle żyje właśnie „w nim”.  Dysponuje ponoć boskimi mocami – może wpływać na pogodę, zapobiegać atakom terrorystycznym, a nawet przewidywać wyniki meczów piłkarskich.
Obecnie żyje jako kobieta - Delores Kane. 

 
Shōkō Asahara – jest założycielem niesławnej japońskiej sekty Aum Shinrikyo (Najwyższa prawda), znanej z ataku sarinem w tokijskim metrze (lata 90., zginęło 13 osób, około 5,5 tys. osób zostało zatrutych).
            Jednym z głównych założeń sekty było przeświadczenie o nieuniknionym, rychłym nadejściu końca świata, który przetrwać mieli tylko członkowie organizacji. Chcąc przyśpieszyć jego nadejście, począwszy od 1994 r., członkowie Aum Shinrikyō zaczęli dokonywać w całej Japonii ataków terrorystycznych Bojówkarze sekty mają na swoim
koncie również liczne morderstwa i uprowadzenia.





Marshall Applewhite – był założycielem sekty Brama Niebios. Wiernym obiecał niby Jezus, że poprowadzi ich „ku szczęściu”, które schowane jest w postaci statku kosmicznego za kometą Hale-Boppa. Droga nań jest prosta – wystarczy popełnić samobójstwo.  Efektem była zbiorowe samobójstwo członków seksty w 1997 r. (39 osób) na Rancho Santa Fe w Kalifornii. Sposób był prosty – barbiturany popite alkoholem.
Znalezione ciała odziane były w czarne mundury z naszywką „Brama Niebios Goście”, buty Nike, a nad ich głowami powieszono worek z informacjami identyfikacyjnymi i kilkoma dolarami. 

Jim Jones – twórca i prorok kościoła Świątynia Ludu Kościoła Pełnej Ewangelii. Od 1964 r., zgromadzenie miało siedzibę w Kalifornii, a w dziesięć lat później w 1974 r., przeniosło się do Gujany,  gdzie w dżungli powstała niedostępna dla świata osada – Jonestown.  Charyzmatyczny przywódca - uważał się za inkarnacje Gandhiego, Buddy, Lenina i Jezusa - okłamywał swych wiernych, co do wydarzeń w USA, strasząc ich, że cały cywilizowany świat wydał im wojnę i dąży do zniszczenia obozu. Nie pozwalał im także opuszczać kolonii oraz kontaktować się z bliskimi. Mieszkańcy Jonestown żyli w ciągłym terrorze. W 1978 r. zaniepokojony sytuacją kongresman Leo Ryan wraz z grupą dziennikarzy odwiedził osadę i kiedy wracali, już na lotnisku zostali ostrzelani przez sekciarzy. Zginął kongresman i dwie inne osoby.
Jim Jones spanikował i bojąc się konsekwencji zachęcił wszystkich do zbiorowego samobójstwa podczas tzw. „białej nocy”. 909 osób zatruło się cyjankiem proroka znaleziono potem z dziurą w głowie. Sam sobie palnął w łeb albo ktoś mu pomógł opuścić ten ziemski padół. 

Inri Cristo – brazylijskie wcielenie Jezusa Chrystusa. Znany jest z licznych udziałów w telewizyjnych show, gdzie wygłasza kontrowersyjne przemówienia. Ze swoją misją odwiedził już 27 państw i wszędzie budzi „małą” sensację.
            Był ponad czterdzieści razy aresztowany ze względu na swoje wypowiedzi i wygląd.   Policja bowiem traktuje go jako świra. 
 



Yahweh ben Yahweh – to „perełka” wśród inkarnacji Jezusa Chrystusa! Naprawdę nazywa się Mitchell Hulon, jest założycielem sekty Naród Jahwe (1979 r.). Czarny nacjonalista, otwarcie wyraża niechęć do „białasów” i Żydów – to jest gość! A ma powody do ostrych sformułowań, bo przecież przeinaczono całą Re;igię! Bóg jest bowiem czarny i czarny był Jezus Chrystus.
Prorok i wcielenie Jezusa dość bezwzględnie walczy o swoje królestwo, jednak na Ziemi. W 1991 r. Yahweh został skazany na 11 lat więzienia za 14 rytualnych morderstw na białych. Ofiary były zabijane w przeróżny sposób, jednej nawet obcięto głowę.
Wyszedł warunkowo w 2001 r. Zmarł na raka prostaty w 2007 r.
           
         Pod względem objawień inkarnacji Jezusa Chrystusa rekordowy był XX w.  Pojawiło się ich 23. W XIX w. tylko 5 i jak do tej pory także tylu w XXI w.
              Weselmy się! Alleluja i do przodu!


 




 


sobota, 30 marca 2013

Bo mnie się wszystko kojarzy z dupą!

          Lutowy numer lubelskiego informatora kulturalnego, a w zasadzie jego okładka, miejskim radnym PiS, skojarzyła się jednoznacznie i zaprotestowali!Żądają od prezydenta miasta, by ten „zajął stanowisko”. 
 

            Miesięcznik wychodzi w ramach działalności Centrum Kultury i jest według rozumowania „oburzonych” miejską instytucja kultury. Sylwester Tułajew, przewodniczący klubu radnych PiS, stwierdził, że okładka „szokuje”, że jest „niesmaczna” i złożył formalny wniosek, podpisany również przez innych członków klubu, przywołujący decydentów kultury „do porządku”. Przy okazji „nie pasi” im kilka innych inicjatyw kulturalnych. A wszystkiemu winny Palikot! Wniosek o swoistą cenzurę jest tak kuriozalny, że woła o pomstę do nieba!










 
             Na nic się zdały tłumaczenia redaktora naczelnego ZOOM-u, Miłosza Zielińskiego, że to żart graficzny. Radnym PiS okładka kojarzy się jednoznacznie, chyba z penisem, ale dokładnie swoich wrażeń nie precyzują. To trochę jak z tym żołnierzem...
- Słuchajcie szeregowy... Z czym wam się kojarzy chusteczka?
- Z dupą!
- A samochód?
- Z dupą!
- A koperta?
- Z dupą! Melduje posłusznie, że mnie się wszystko kojarzy z dupą!
            Okładka magazynu ZOOM jest dziełem artysty wybranego przez redakcję, co miesiąc innego. Na okładce numeru lutowego ukazało się zdjęcie Pawła Bajewa, artysty fotografika z Puław. A przestawia... kanapę siedzącą na krześle.
            Jak widać, wszystko może się kojarzyć z „szarganiem wartości”.
            Na szczęście prezydent Lublina - Krzysztof Żuk - nie dał się wpuścić w maliny i odciął się od wszelkiej cenzury.


piątek, 29 marca 2013

Kmicic i „święta wieczerza” w Biedronce

             Monika Olejnik w swojej „Kropce nad i” jakoś ostatnio nie ma szczęścia do rozmówców. A i sama jakby zapomniała na czym polega dobre, rzetelne i bezkompromisowe dziennikarstwo.
Po żałosnych próbach Wałęsy odszczekania swoich słów o gejach oraz „murze w Sejmie” i prawie płaczu - straciłem 70 tysięcy dolarów! - Joanna Szczepkowska żaliła się na „gejowskie lobby”, które rządzi polskim życiem teatralnym. Tym jednak razem w ramach protestu gaci nie ściągała, dupy nie wypinała.
 
             W kontekst takich „wiekopomnych” wynurzeń wpisał się Kmicic „biedronkowiec” - Daniel Olbrychski. Ni z gruchy, ni z pietruchy, coś tam bredził o „świętej wieczerzy” i cudzie „na płucach”. Po śmierci Jana Pawła II złożył obietnicę, że nie będzie palił i odstawi „dźin-tonik”. Niby mu wyszło, ale nie całkiem. Trzy lata nie „brał”, siedem nie palił. Rekord nadający się do Księgi Guinnessa! Coś jak z tym góralem, co to ślubował, że nie będzie pił wódki. Przyrzeczenia dotrzymał - od tej pory pił tylko spirytus!
            Oczywiście Daniel Olbrychski nie mógł pominąć swoich sukcesów scenicznych! „Skromnie” stwierdził, że gra w wielu przedstawieniach w Polsce i na świecie. Z tym kontekście chyba nie dziwi jego ostania „wielka rola” w reklamie Biedronki.
             W jednym Kmicic ma rację - jak by nie patrzeć Polakom daleko do tolerancji Inności” wszelkiego rodzaju. Nazwanie tego „kołtuństwem” jest zupełnie a propos. 
 
              Z drugiej jednak strony, zawsze ważne jest nie tylko CO, ale KTO to mówi! A mówi to aktor, który w Zachęcie (2000 r.) wymachiwał szabelką, niszcząc fotogramy na wystawie „Naziści”. Był tam m.in. kadr z filmu „Blaszany bębenek”, co tak wkurwiło Daniela Olbrychskiego. Insza inszość, iż sam twierdził - protestuję jako filmowy Kmicic! - i że szabelką wymachiwał jak kijem.
             Oczywiście „protest” został uwieczniony na zdjęciach i sfilmowany, gdyż „przypadkiem” była przy tym ekipa TV.

czwartek, 28 marca 2013

Niewidzialny Różowy Jednorożec jedzie na rowerze

            Polski sąd odrzucił wniosek o rejestrację religii Latający Potwor Spaghetti, a już w kolejce czeka Niewidzialny Różowy Jednorożec, uosobienie bogini, którą wyznawcy czczą i w nią „wierzą”. Tak naprawdę są to jaja z religii, które z założenia mają w sobie pierwiastek irracjonalny, opierający się wszelkim prawom logiki.
Zagadnienie NRJ stało się zauważalne głównie dzięki Internetowi. Najwcześniejsze znane odniesienie pojawiło się w Usenecie na grupie dyskusyjnej w lipcu 1990 r. Z czasem pojęcie to przeniknęło także do innych języków.
            NRJ jest jednocześnie różowy i niewidzialny. Te atrybuty mają w zamierzeniu być prześmiewcze wobec niektórych, sprzecznych wewnętrznie, atrybutów bogów w zasadzie wszystkich religii. Z czasem NRJ stał się popularną figurą retoryczną używaną przez ateistów, agnostyków i innych sceptyków religijnych na podkreślenie absurdu wierzeń w dogmaty. „Zapewnienia wiary” w prześmiewczym zamierzeniu pokazują trudności w obalaniu jakichkolwiek wierzeń, w zjawiska i rzeczy poza ludzkim pojmowaniem, poza „materialnym” doświadczeniem. 
             „Niewidzialne Różowe Jednorożce to istoty o wielkiej mocy duchowej. Wiemy to, ponieważ potrafią być jednocześnie niewidzialne i różowe. Wierzymy, że są różowe; dzięki logice wiemy, że są niewidzialne, bo ich nie widzimy” - mówi Steve Eley, który jest głównym sprawcą i prorokiem tej religii.
             Logika jest zabójcza - ponieważ Niewidzialny Różowy Jednorożec jest niewidzialny, nie można dowieść, że nie istnieje. Jest to parodia wszelkich teistycznych (a także deistycznych) założeń o bogach, w których jest on stwórcą wszechrzeczy i jako taki podlega tylko własnym prawom. Tym samym, skoro nie można stwierdzić jego materialnego istnienia, nie można też wykazać jego nieistnienia w formie niematerialnej.
NRJ i podobne pomysły były używane do eksperymentów myślowych, czy jako przykłady, już w przeszłości. W swoim eseju „Świat nawiedzany przez demony. Nauka jako światło w mroku”, Carl Sagan używa przykładu niewidzialnego smoka, zionącego „zimnym ogniem”, o którym niektórzy mówią, że mieszka w ich garażu. 
             Wiarę w NRJ można poszerzyć! Najlepiej jakby bogini zakumplowała się z Latającym Potworem Spaghetti! 

             Już widzę, jak w durszlaku na głowie wpierdala makaron! Żeby było ciekawiej - może jednocześnie jechać na rowerze siedząc na bagażniku.


 



          





 

środa, 27 marca 2013

Z ziemi polskiej do Wolski

             Pomorscy politycy PiS - Marcin Horała, gdyński radny PiS i Dorota Arciszewska-Mielewczyk, posłanka PiS z Gdyni - postulują, by dzieci w szkołach każdy tydzień nauki rozpoczynały śpiewem lub recytacją hymnu Polski.
            Wysłali list z do Krystyny Szumilas - minister edukacji narodowej - by wzięła to pod uwagę.  Apelujemy, aby w ramach zajęć lekcyjnych w szkołach publicznych każdy nowy tydzień nauki zaczynać od wspólnej recytacji hymnu przez całą klasę lub na apelu przez całą szkołę. Zresztą wybór czasu i miejsca recytacji zostawilibyśmy w gestii dyrekcji poszczególnych placówek - idą na ugodę. Chcemy trochę nawiązać do tradycji amerykańskiej. W Stanach Zjednoczonych każdy dzień w szkole rozpoczyna się złożeniem przysięgi na wierność fladze i republice -  Marcin Horała sięga po najlepsze wzorce.
            Jak by to miało wyglądać? Wszystko jest dopracowane! Dzieci młodsze mogłyby zaczynać od samego refrenu odśpiewanego w godnej pozycji (jaka ci ona jest, Horała nie precyzuje). Ale szóstoklasiści już z pewnością powinni wiedzieć, że podczas śpiewania hymnu się stoi na baczność”.
            Dziś znajomość słów hymnu polskiego jest na żenująco niskim poziomie - przytomnie zauważyła Dorota Arciszewska-Mielewczyk. Powinniśmy zadbać o szacunek do hymnu, bo to jeden z elementów budujących naszą tożsamość narodową”.
             Przykład dał sam prezesunio, Jarosław Polskę zbaw Kaczyński.  Na pamiętnym II Kongresie PiS, 4 czerwca 2006 r., brawurowo hymn Polski wykonał!  


http://www.youtube.com/watch?v=EipqGBh3WBs

Autorska interpretacja pobiła nawet dokonania Edyty Górniak (Mundial, 2002 r.) przed meczem Polska Korea!  A może by tak duet nagrać?! Byłby wzór jak znalazł!
           




wtorek, 26 marca 2013

Jasiu Fasola poszedł po bandzie i podpadł!

             Nie tylko w Polsce działa katocenzura! Podpadł słynny Jasiu Fasola, który w programie Comic Relief”, publicznej stacji BBC, „sparodiował biskupa Canterbury.
             W 3-minutowym skeczu trochę robił jaja z religii. Kilka razy poszedł po bandzie, twierdził  zażartował w dość ryzykowny sposób. Porównał One Direction (brytyjsko-irlandzki boysband, ostatnio są na fali) do apostołów, stwierdził, że modlitwa nie działa oraz radził widzom, by zgodnie ze słowami Jezusa „kochali swoich sąsiadów”, a nie „kochali się ze swoimi sąsiadami”.
BBC otrzymała 2,2 tysiąca skarg od widzów. Duża część z nich dotyczyła właśnie religijnego kontekstu. Stacja już usunęła wideo ze swojego serwisu internetowego iPlayer.
            Skąd my to znamy? Jak nic przypomina się sprawa z kabaretem Limo i rozważaniami, czy papież puszcza bąki, czy nie. 

http://wackiemososne.blogspot.com/2013/03/czy-papiez-chodzi-do-kibelka.html

             Wydawało się, że Anglicy są jakby uodpornieni na tego rodzaju żarty. Kłania się Cyrk Monty Pytona! Nikt się, jednak, nie spodziewa Świętej Inkwizycji!
            Na polskim gruncie, niektórym zagorzałym doktrynerom katolickim, wszystko kojarzy się z atakiem na Kościół. Trunkowy arcybiskup Sławoj „Flaszka” Głódź - atak na Kościół! Przekręty przy odzyskiwaniu majątków - atak na Kościół! Oszustwa Caritasu - atak na Kościół! Pedofilia i homoseksualizm kleru - atak na Kościół!
Przypomina mi się sprawa kameruńskiego uchodźcy Simona Mola, który zaraził wirusem HIV 14 polskich kobiet (tyle ustalono, pewnie było ich więcej). Ledwie dukał po polsku, ale broniąc się, zdołał wystękać – to sprawa polityczna!




poniedziałek, 25 marca 2013

Słuchanie ze zrozumieniem, czyli co powiedział, a czego nie powiedział Janusz Palikot

            Słowa Janusza Palikota wypowiedziane przez niego w programie Moniki Olejnik „Kropka nad i”, odbijają się czkawką i wracają kamieniem. W jego usta wkłada się sformułowania, które nie padły, ale które pewnie niektórzy chętnie by chcieli usłyszeć z prowadzącą na czele.
Swoją drogą podziwiam Janusza Palikota, że tak trzymał nerwy na wodzy! Zachowanie Moniki Olejnik było prowokujące, momentami wręcz niesmaczne. Nie dość, że nie słuchała co mówi Janusz Palikot, to jeszcze w zacietrzewieniu jej nadinterpretacja była skrajnie stronnicza. Za wszelką cenę starała się zrobić z Janusza Palikota nieodpowiedzialnego oszołoma, z miernym zresztą skutkiem. Ośmieszyła siebie. W sukurs przyszli jej prawicowi dziennikarze, którzy chyba audycji wcale nie widzieli. Gdyby widzieli i słuchali takich piramidalnych bzdur by nie głosili! 
              Na swoim blogu Janusz Palikot podkreślił, że od wielu miesięcy w zamrażarce Ewy Kopacz, która się nazywa „prace w podkomisji”, leży inny projekt Ruchu dotyczący nieprzedawniania przestępstwa pedofilii. „Otóż wyborcom i posłom PO, PiS-u i działaczom katolickim zwracam uwagę, że to te kluby właśnie blokują prace nad tą ustawą! Posłowie; Ast, Kownacki, Pięta, Sadurska (PIS), Durka, Hanajczyk, Kozdroń, Kwiatkowski, Pal (PO) uważają, że nie należy zmieniać tego przepisu. Można by powiedzieć, że to oni wysługują się lobby pedofilskiemu. W tej podkomisji nie ma posłów RP i SLD!” - pisze.
Sprawa pomówień Janusza Palikota znajdzie prawdopodobnie finał w sądzie. Andrzej Rozenek powiedział, że Ruch Palikota „wysłał pozwy sądowe wobec Romana Giertycha, Tomasza Terlikowskigo i Joachima Brudzińskiego, a za chwilę pozwana zostanie Joanna Senyszyn”.
              Tak trzymać! Bez pyskówek, bez szarpania się w mediach. W końcu czytanie i słuchanie ze zrozumieniem to zakres nauki w szkole podstawowej, kindersztuba też.

niedziela, 24 marca 2013

Patrioci czy przestępcy?

              W rytmach sowieckich pieśni wojskowych, weterani Waffen SS z Łotwy, przemaszerowali ulicami Rygi. Takie marsze upamiętniające 110-tysięczną jednostkę odbywają się co roku, od początku lat 90. Oddział został utworzony przez Niemców w 1943 r. i walczył przeciwko ZSRR.
            Pierwotnie władze łotewskiej stolicy nie zgodziły się na organizację marszu, ale wyrok sądu spowodował zmianę decyzji. Nawet obligował do przeprosin za „szlaban” na te obchody. Mieszkańcy Rygi nie byli takim rozstrzygnięciem zachwyceni.
            Weteranom (ok. 1000 osób) towarzyszyli uliczni muzycy, którzy grając tradycyjne pieśni sowieckie, takie jak „Dzień zwycięstwa" czy „Pożegnanie Słowianki”, starali się zakłócić przebieg marszu. Przemarsz ulicami Rygi, kończony jest tradycyjnie złożeniem kwiatów pod pomnikiem Wolności.
              Po stronie Niemiec walczyło w sumie około 150 tysięcy żołnierzy łotewskich. Liczba ta obejmuje zarówno walczących w szeregach Legionu Łotewskiego, jak i w dywizjach niemieckich oraz członków batalionów policyjnych.
             Zgodnie z paktem Ribbentrop-Mołotow z sierpnia 1939 r., Łotwa, Litwa i Estonia znalazły się w strefie wpływów ZSRR i faktycznie zostały zajęte przez Moskwę. Terror NKWD zdziesiątkował elity polityczne i kulturalne tych krajów. W połowie czerwca 1941 roku rozpoczęły się masowe deportacje na Syberię, czemu kres położył dopiero atak Niemiec na ZSRR.
            Polska też ma niezbyt chlubne, przemilczane najczęściej, ciemne karty współpracy z faszystami. Po zajęciu przez Niemców we wrześniu 1939 r. Podhala, przedwojenny działacz OZN-u (Obóz Zjednoczenia Narodowego) - dr Henryk Szatkowski - zaczął przy wsparciu okupanta propagować ideę, jakoby górale byli pochodzenia niemieckiego; Goralenvolk - naród (lud) góralski. W listopadzie 1939 r. Wacław Krzeptowski (przedwojenny prezes Stronnictwa Ludowego powiatu nowotarskiego) w asyście kilku innych działaczy góralskich złożyli nowo przybyłemu na Wawel gubernatorowi generalnemu Hansowi Frankowi wyrazy uznania. Ten wkrótce udał się z rewizytą do Zakopanego. „W imieniu Górali” przywitał Krzeptowski, który złożył podziękowanie za „oswobodzenie Górali od ucisku polskich władz” i wręczył mu pamiątkową góralska odznakę. Pod koniec listopada Wacław Krzeptowski zwołał zebranie przedwojennego Związku Górali, które zaakceptowało idee Goralenvolk i wystosowało memoriał „o potrzebach ludności góralskiej”. Formalnie utworzono Goralenverein pod prezesurą Krzeptowskiego, jako kontynuację Związku Górali, chociaż nie wszyscy starego związku to akceptowali.
             Fiaskiem skończyła się próba zorganizowania w drugiej połowie 1942 r. jednostki Goralische Waffen SS Legion. Zgłosiło się około 300 osób, z których wytypowano 200 zdolnych do służby wojskowej. Do obozu szkoleniowego SS w Trawnikach trafiło około 200 ochotników. Popadli tam w konflikt z Ukraińcami. Większość zdezerterowała, a resztę wywieziono na roboty przymusowe w głąb Niemiec. Do SS trafiło tylko kilkoro spośród ochotników.



     

sobota, 23 marca 2013

Kolejny „sukces” policji, czyli Koziołek Matołek gra na pianinie

Mieszkanka warszawskich Bielan, kilkanaście lat temu otrzymała w spadku od dziadków pianino. 19-latka wystawiła je na sprzedaż poprzez aukcję internetową i zaczęły się schody. Policja wyczaiła, że klawisze wykonane są z kości słoniowej, a handel wyrobami ze zwierząt pod ochroną jest zakazany. Dzielni stróże prawa namierzyli kompa i dotarli do domu sprzedającej. 
Teraz będą się popisywać biegli, którzy ustalą, czy zabezpieczone pianino objęte jest Konwencją Waszyngtońską CITES i czy na jego nabycie oraz sprzedaż są odpowiednie dokumenty. Za obrót wyrobami pochodzącymi ze zwierząt znajdujących się na liście CITES, grozi kara do pięciu lat więzienia.
Dla policjantów nie ma znaczenia, że pianina marki H. Kriebel produkowane były w latach 1863 - 1934, czyli najmłodsze z nich ma teraz 79 lat. Pewnie nawet tego nie sprawdzili, bo po co?
Ponoć w Polsce obowiązuje domniemanie niewinności i za niewinność się nie beknie. Teoretycznie tak…
Ale przecież 19-latka mogła zabić słonia, multum takich biega po Bielanach, potem wyrwać mu kły i użyć na klawisze pianina. Pewnie tak było!
Aha! Tak wchodzili?!
 To nie koniec sukcesów policji! Paweł S. z Tychów umieścił w sieci film z Koziołkiem Matołkiem i na prośbę dzielnych „stróżów prawa” na mierzyli go amerykańscy fachowcy. Kreskówka bowiem umieszczona była na serwerze w USA, a prawa majątkowe do filmów należą do Studia Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, które zawiadomiło prokuraturę, iż ktoś w internecie je narusza. Amerykanie pomogli w ustaleniu IP komputera, z którego wrzucono filmy do sieci. Pawłowi S. grozi grzywna, a w czarnym scenariuszu, nawet dwa lata więzienia.


piątek, 22 marca 2013

Katolicki kraj, katolicki prezydent, czy Polska dla wszystkich?

              Janusz Palikot w radiu TOK FM stwierdził, że wyprawa prezydenta Bronisława Komorowskiego do Watykanu na mszę rozpoczynającą pontyfikat papieża Franciszka, budzi wiele wątpliwości. Podobnie zresztą jak i skład polskiej „delegacji”. Jak by nie patrzeć są urzędnikami państwowymi i jak to się ma do światopoglądowej, zagwarantowanej w konstytucji, neutralności Polski? Pd tymi wątpliwościami podpisuję się rękami i nogami!
              Urzędnik państwowy w pracy musi przestrzegać konstytucji!
              Katolicy ciągle podkreślają, że mają prawo brać udział w życiu publicznym, właśnie jako katolicy. Z kościelnych ambon rozlegają się głosy zupełnie nie związane z wiarą, jest to wręcz ingerencja w wewnętrzne sprawy państwa. Księża wskazują na kogo wierni mają głosować, kto jest a, a kto be, zabierają głos w sprawie in vitro, homoseksualizmu czy związków partnerskich. Nie jako obywatele, ale jako katolicy.
               Jest to uzurpacja praw, których nie posiadają. Każdy obywatel RP powinien być równy wobec prawa, a państwo nie może nikogo wywyższać, ani poniżać. Wyznanie jest sprawą intymną i bardzo osobistą, a demonstrowanie tego przez najwyższe władze ociera się o łamanie konstytucji. Prezydent RP Bronisław Komorowski może sobie jechać, gdzie chce i po co chce, ale za własne pieniądze i jako Bronisław Komorowski, a nie przedstawiciel państwa polskiego.
               Polska nie jest, przynajmniej ustawowo, państwem wyznaniowym! Takie same prawa mają katolicy jak i wyznawcy innych religii. Argument o „procentach” i „większości” nijak się ma do prawdziwej demokracji. Ta powinna szanować przekonania zarówno ludzi religijnych jak i ateistów.
              Dziwne są w tym kontekście słowa Donalda Tuska, który zapowiedział, że „będzie bronił chrześcijaństwa w Europie”. Jakiś katolicki dżihad? Wojna się szykuje?
            W obraz chorej ekspansji demonstracyjnych uzewnętrznień wiary wpisuje się pomnikowa gigantomania. W nowosolskim Dozamecie trwają prace nad największym na świecie pomnikiem Jana Pawła II. Powstaje na zlecenie właściciela Parku Miniatur Złota Góra w Częstochowie i w nim stanie, a wykonawca jest firma Malpol. Fundatorzy, projektanci i wykonawcy nie ukrywają, że chodzi głównie o to, by był „największy na świecie”. Początkowo miał mieć 10 m, ale okazało się, że w Chile stoi podobny o wysokości 12 m. By to przebić, polski będzie miał 14,5 m.
              Przypomina się historia świebodzickiego Chrystusa. Tam również wykonawcy poszli na całość, „na wymiary”. Całkowita wysokość pomnika wynosi 36 m, z czego 33 m przypada na figurę Jezusa, a 3 m na wieńczącą pomnik pozłacaną koronę. Pomnik wzniesiony został na 16,5-metrowym sztucznie usypanym kopcu (łączna wysokość pomnika i kopca wynosi 52,5 m). Ostateczny ciężar konstrukcji szacowany jest na ponad 440 ton. Swoim wyglądem nawiązuje do pomnika Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro, od którego jest o 2 metry niższa. Sam pomnik jest jednak o 6 m większy. Czyli, jak by patrzeć, rekord świata!
             Straszy i budzi śmiech swoją gigantomanią. Nie ma nic wspólnego z wyrazem wiary, jest wyrazem pychy. Stanowi kuriozum, typowy przerost formy nad treścią. Ambicji również, może nawet przede wszystkim.