kontakt

czwartek, 31 stycznia 2013

„Timer” Gołota zupełnie odleciał!

            W 2009 r. Tomasz Adamek niemiłosiernie obił Andrzeja Gołotę i wydawało się, że „Endriu” wylądował na zasłużonej emeryturze. Taki wpierdol powinien dać mu coś do myślenia, ale że z myśleniem u „Ostatniej Nadziei Białych” nietęgo, wychylił się po raz któryś. 
            Niedawno „Endriu” skończył 45 lat i pod okiem Andrzeja Gmitruka przygotowuje się do walki z rówieśnikiem, Przemysławem Saletą. Ma się ona odbyć 23 lutego w Ergo Arenie w Gdańsku. A potem Gołota zapowiada dalsze „sukcesy”.
Sama walka Saleta – Gołota interesuje chyba tylko masochistów. Wynik nie znaczenia, wiadomo – chodzi o szmal. Najprawdopodobniej połażą po ringu, pomachają rękami i będzie remis. A potem – bicie piany i rewanż, szansa na następny zastrzyk kasy. Ze sportem nie ma to nic wspólnego, jak walki Bruneiki w MMA.
- Jestem żądny rewanżowej walki z Tomaszem Adamkiem - oświadczył w rozmowie z Romanem Kołtoniem, Andrzej Gołota. Kto ma mu powiedzieć, że to nie ta półka?
Co on pali?

środa, 30 stycznia 2013

To już, kurwa, przesada!

Bulwersujące premie dla prezydium Sejmu nie są jedyne, swoją działkę wychapała też warszawska centrala NFZ. W zeszłym roku na premie dla tamtejszych urzędników wydano aż 1,8 miliona złotych. Ekstra kasę dostało 280 osób, czyli średnio 6 428 złotych i 57 groszy.
To dwa razy więcej niż dofinansowanie z NFZ-etu na zakup aparatów słuchowych dla dzieci.
Nie jest to jedyny dodatkowy szmal dla pracowników tej centrali. Wypłacano bowiem jeszcze nagrody. Ich średnia wysokość wynosiła ok. 3 tys. złotych. Załapało się na nią 18 urzędników.
To z kolei 100 razy więcej niż dofinansowanie z NFZ-etu do okularów dla dziecka z poważną wadą wzroku.
  Paradoksem jest to, że Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zapowiadał likwidację centrali NFZ i wzmocnienie ośrodków regionalnych. Czyli premia – kurwa – za co?! Niepotrzebni, a nagrodzeni?! Samo pojęcie słowa „premia” zawiera w sobie wynagrodzenie za dobre, wręcz niespodziewane, spektakularne wyniki w pracy. Co oni takie wybitnego zrobili?!
Swoją drogą premia stał się jakby obligatoryjnym, dodatkowym szmalem i nie ma nic wspólnego z efektami pracy. Przykład budowniczych Stadionu Narodowego i autostrad, aż kłuje w oczy!
Nóż się w kieszeni otwiera!



wtorek, 29 stycznia 2013

Bykowe dla „posełki” Pawłowicz

             Błyskotliwe wystąpienie „posełki” Krystyny Pawłowicz w kwestii związków partnerskich, nie powaliło mnie na kolana, ale skłoniło mnie do kilku refleksji. Nie powaliło, gdyż sztandarową doktryną Kościoła katolickiego jest prokreacja – żadnej tam przyjemności w seksie, tylko dzieci! Oczywiście tylko chłop za babą, może się do wyra w tym celu udać. Żadne tam homo-niewiadomo! Toż to one chore są!
             Profesor bardzo nadzwyczajny Krystyna Pawłowicz, z ubioru cały czas w lekkiej żałobie, z poglądami wpisuje się w „złote lata Kościoła”. Czasy jednak się zmieniły i „posełka” nie nadąża. No bo prokreacja, a sama jest bezdzietną starą panną, ale gardłuje przeciw zapłodnieniu in vitro i pewnie jak większość radykałów z PiS – popiera karę śmierci. 
           Lament o malejącym przyroście naturalnym ma się nijak do związków partnerskich, bo te też między kobietą i mężczyzną zafiksowane oficjalnie być mogą. Droga przetarta przez europosła Cymańskiego stoi więc „otworem”!
          Ludzie po prostu nie chcą mieć dzieci, gdyż ich na to nie stać. Jakieś nędzne zasiłki i bicie piany nic tu nie pomogą.
          „Posełka” Pawłowicz mogła by się przejść po domach dziecka, szpitalach, oknach życia i może coś zakuma. Niech nie pierzy głodnych kawałków i zejdzie na ziemię! W niebie jest od dawna. Na razie tylko umysłowo.
          Ongiś bezdzietne, niezamężne i nieżonate osoby, płaciły tzw. bykowe. Od 1946 r. do 1956 r. powyżej 21 roku życia, potem gdy ktoś miał więcej niż 25 lat (do1973 r.). Po równo, baby i chłopy, demokratycznie! Uwaga! Obejmowało to tylko starych kawalerów i panny, których nikt nie chciał pokryć.
           Może do tego wrócić? Podatek obejmie i „posełkę Pawłowicz i prezesa Kaczyńskiego. Przy okazji księży, zakonników i „pingwiny”.


poniedziałek, 28 stycznia 2013

Na wieki wieków. Amen.



Pewien opolanin w połowie czerwca ubiegłego roku postanowił rozstać się z Kościołem katolickim.  Wstawił się w kurii diecezjalnej w Opolu, podpisał oświadczenie o dokonaniu aktu apostazji, czyli wystąpienia z tej instytucji i czekał na załatwienie sprawy. Oświadczenie skierowane było do biskupa Andrzeja Czai jako ordynariusza Diecezji Opolskiej, gdyż właśnie on był zobowiązany do rozpatrzenia aktu wystąpienia i wydania odpowiedniego zaświadczenia.
Czekał, czekał i się nie doczekał.
Trochę się wkurwił i wysłał do kurii kilka pism ponaglających. Pisał m.in. „Każdy człowiek ma prawo do wolności, natomiast przynależność ta (do Kościoła Katolickiego) jest niezgodna z moim sumieniem”.
W końcu w listopadzie ub.r. wniósł skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego na bezczynność opolskiego biskupa. Naiwnie oczekiwał od sądu, że ten zainterweniuje w kurii, ale również zobowiąże biskupa do wydania mu odpowiedniego potwierdzenia wystąpienia z Kościoła.
            Nic z tego!
Sąd, zgodnie z procedurą, nim rozpoznał skargę, powiadomił kurię o tym, że taka skarga do sądu wpłynęła. Odpowiedź kurii była krótka, treściwa i prosta jak konstrukcja cepa: „postępowanie należy umorzyć”.

W uzasadnieniu pełnomocnik kurii tłumaczył zasady wystąpienia z Kościoła. Podkreślał, że zgodnie z prawem kanonicznym aktu apostazji dokonać możne jedynie w obecności proboszcza swojego kanonicznego miejsca zamieszkania. Do tego zaleca się - o ile to możliwe - by przynajmniej jednym ze świadków był ktoś z rodziców lub chrzestnych odstępcy, którzy towarzyszyli mu niegdyś w przyjęciu do Kościoła.
Zaznaczył, że pisma opolanina nie zostały skierowane do właściwej osoby, bo powinny trafić nie do biskupa, lecz do proboszcza parafii, do której należy, a to jest warunek konieczny wystąpienia z Kościoła.
            Opolanin argumentował przed sądem, że przecież „w obecności notariusza w sekretariacie kurii podpisałem własnoręcznie akt wystąpienia z Kościoła. Nikt nie informował mnie wtedy o innej procedurze. Poza tym nie utrzymuję żadnych stosunków parafialnych. Od około 20 lat nie należę do żadnej parafii, od tego czasu nie znam ani nawet nie widziałem proboszcza”.
            Dla niego oczywistą sprawą było, że kuria zrobi co trzeba, a jeśli pismo miało trafić w ręce proboszcza, to przecież mogło zostać przesłane.
            Nie będzie chyba zaskoczeniem orzeczenie sądu - nie możemy tego rozstrzygać. Czyli – nie nasza działka! Akt apostazji jest wewnętrzną procedurą Kościoła i nie wkracza w sferę administracji publicznej, co jakby z automatu oznacza odrzucenie skargi.
            Jednym słowem – Kościół może totalnie olać wszystko i wszystkich, nie obowiązują go żadne zasady.
Dobre!
Przypomina mi się dowcip o swobodach i prawach obywatelskich.
Władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zliberalizowały warunki wydawania paszportów przy wyjazdach na Zachód: wymagane jest ukończenie osiemdziesięciu pięciu lat i zgoda obojga rodziców.  

niedziela, 27 stycznia 2013

Poradnik - jak unieszczęśliwić swoje dziecko



            Źle dobrane imię dla dziecka może stać się balastem na całe życie, tym bardziej, iż niektórzy wierzą w zawartą w imionach przypisywaną im siłę, charakter czy szanse życiowe.
Kilka lat najpopularniejszymi imionami był Jakub i Julia. Teraz króluje Szymon i Lena. Jakub zajmuje drugie miejsce, Julia spadła na czwarte.
            Do pierwszej trójki dziewczęcych hitów weszły imiona Maja i Zuzanna. Wśród nowości - w pierwszej dwudziestce znalazły się Marta, Milena i Nadia a wypadły Maria i Magdalena oraz Weronika.
            U chłopców zaszły mniejsze zmiany. Pierwsza piątka jest nie do ruszenia! Tylko Szymon zastąpił na pozycji lidera Jakuba, a Filip stoi wyżej od Kacpra. Z pierwszej dwudziestki najpopularniejszych imion chłopców wypadły Patryk i Dominik, ale weszły dwa nowe - Marcel i Karol.
            20 najczęściej nadawanych imion dziewczynkom w Polsce w minionym roku to: 


Lena Schöneborn – niemiecka zawodniczka pięcioboju nowoczesnego,
 indywidualna mistrzyni olimpijska z Pekinu, trzykrotna mistrzyni świata, 
sześciokrotna medalistka mistrzostw Europy


Lena, Maja, Zuzanna, Julia, Weronika, Amelia, Aleksandra, Oliwia, Natalia, Zofia, Martyna, Anna, Alicja, Emilia, Hanna, Nikola, Marta, Gabriela, Milena, Nadia.











Trochę zapomniany Szymon Kobyliński - grafik, rysownik, 
karykaturzysta, satyryk, historyk, scenograf



Z chłopcami rzecz ma się następująco:
            Szymon, Jakub, Filip, Kacper, Michał, Mateusz, Bartosz, Wojciech, Adam, Jan Piotr, Wiktor, Dawid, Antoni, Igor, Mikołaj, Karol, Aleksander, Marcel, Kamil













Niektórzy rodzice wykazują nie lada fantazję, nadając imię swojemu dziecku.
U dziewczynek pojawiły się takie „twory” jak Abigail, Chelsea, Marietta, Inez, Eunika, Maura, Amnezja, Anatolia, Oralia czy Tradycja (!). To nie żart! Kłania się „Miś”!  Można też spotkać chłopców o imionach Morfeusz, Oktawian, Raul, Zoe, Hadrian, Walerian, Gabor, Gniewko, Tycjan... Trafił się również w Warszawie Elvis, Romeo, Parys  i Siemomysł.
            Są również imion jakby z kosmosu, bo jak inaczej określić Europę, Mrówkę, Cirzpisławę, Toro, Dzerżykraja czy Cirzpiboga. Moim zdaniem na specjalną nagrodę (leczenie psychiatryczne) zasługują rodzice, którzy swoim dzieciom dali imiona Prymityw, Kwadrat, Jewdocha czy Bezdziadka.
            Moda na nadawanie dziwnych, zwykle zagranicznych imion własnym dzieciom, opętała głównie celebrytów. Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki nadali swojej córce imiona Alikia Ilia. Dzieci Michała Wiśniewskiego nazywają się: Fabienne, Etienette, Vivian Vienna i Xavier.  Z kolei Katarzyna Figura nazwała swoją starszą córkę Kaszmir Amber, a młodszą… Koko. Koko, Koko, Euro spoko!    
Zagraniczne gwiazdy nie ustępują naszym. Apple (to córka Gwyneth Paltrow i Chrisa Martina), Romeo (synek Beckhamów), Kal-Ela (syn Nicolasa Cage’a), Bear Blu (synek Alici Silverstone), Sage Moonblood (synek Sylvestra Stallone’a) czy wreszcie Blue Ivy (córeczka Beyonce i Jaya-Z).
            Na jednym z polskich forum chłopak pochwalił się, że ma na imię Birdfacy. Znajomi mówią do niego Daro, gdyż na szczęście drugie imię ma normalne – Dariusz.
            Wiem, że śmichy-chichy z nazwisk to siara, nikt nic bowiem na to poradzić nie może. Na kogo padło – bęc! Ale o imionach decydują rodzice. Jak jednak zachować powagę, gdy ktoś się nazywa np. Violetta Gnojek?
Ręce i piersi opadają!
 


sobota, 26 stycznia 2013

Lotnisko imienia Ozziego Osbourne'a

Dziwne nazwy zakładów usługowych, firm czy produktów, czasem wręcz odlotowe, potwierdzają, że fantazja w narodzie nie ginie. W taki nurt wpisali się również Anglicy. 


           Szef niezależnej wytwórni płytowej, producent Tony Hall, który odkrył „Black Sabbath”, rozpoczął kampanię nazwania lotniska w Birmingham imieniem Ozziego Osbourne'a. Tam bowiem przeszedł na świat ten wokalista i happener. 





 
Adam Hadryś, słynny złotnik, nadaje swojej biżuterii dość ciekawe, niespotykane, a nawet kontrowersyjne nazwy.
Rosyjska Ruletka - jest to pierścień tytanowy w kształcie bębenka rewolweru z załadowanym nabojem. Istnieje także wersja pozbawiona naboju dla zagorzałych pacyfistów, Rosyjska Ruletka Poprawna Politycznie.
Jednym z pierwszych pierścieni była Sabina. Kiedy w Sabinie wyciął szparkę i oprawił brylant, nazwał go - Vagina. Vagina Biczowana, Odbyt Szczura.

             Do legendy przeszły nazwy firm oferujących usługi pogrzebowe. „Larwa” „Danse Macabre”, „Ale”, „Nadzieja”, „Ojczenasz”, „Sleeptime”, „Game Over” „Dies irae” (dzień gniewu), „Eden” czy wręcz „Wieczna Radość”.
Cukiernia „Słodka dziurka” to penie nie rewelacja, podobnie jak lumpeks „Tani Armani”. Ale już sklep alkoholowy „Mocny Nocny" czy zakład dentystyczny „Dent Worry”, Centrum Finansowo - Księgowe „Dziesięcina” - wskazują na fantazję właścicieli.
„Osram. Tanio, szybko, sprawnie” - głosi hasło reklamowe niemieckiej firmy produkującej żarówki i systemy oświetleń.
           Firma „DUPA” (Holandia) oferuje systemy chłodnicze, lodówki i zamrażarki.
W Wieluniu była firma z branży garbarskiej, o nazwie "SKÓRWIEL - skóry z Wielunia". To jednak kwestia skojarzeń, jak u tego żołnierza, któremu wszystko kojarzy się z dupą.
            Prawdziwą poezją są nazwy niektórych klubów piłkarskich, najczęściej tych z najniższych klas. Iskra Stolec, Błękit Cyców, Unifreeze Miesiączkowo, LZS Zimna Wódka, Grom Różaniec, Olimpiakos Tarnogród, Resovia Cenowa Bomba, Inter Gnojnica, Trash Attack Lipiny, Milan Milanowek, GKS Wisielec, Gnojownik Kurzeszyn... Ufff... Starczy!
            A pozostają jeszcze cudaczne nazwy drinków, potraw, miejscowości, imion, nie wspominając o nazwiskach. 
           „Wodza fantazji” można puścić popijając tanie wina – bełty, mózgojeby, jabole czy mamroty. Już same etykietki mogą powalić na kolana, nie wspominając o zawartości! Raczyć się można np. takimi trunkami jak: Apetit, Arizona, Belzebub, Chateau de Jabol, Chateau de Patyk, Komandos, Dobre, Bycza Moc, Zemsta Teściowej, Sen Sołtysa, Łzy Sołtysa, Nalewka Dziadunia czy Rambo. I numer jeden, bezwzględny zwycięzca rankingu – Sperma Szatana! Ponoć takie wino istnieje! Trochę z nim jak z Yeti – widzieli, pili, ale na 100% nikt nie potwierdza. Są nawet w necie fotki etykietki lecz pewności co do autentyczności – nie ma.
           Berety z głów!

piątek, 25 stycznia 2013

Rozmowy męsko - męskie



            Skoro kobieta jakby z definicji jest nieodgadniona, tajemnicza i nieobliczana, może czas odkryć, prostą jak sznurek w kieszeni, psyche mężczyzn? A zasadzie o tym, o czym rozmawiają między sobą, co ich kręci?
            Pierwsza sprawa - mężczyzna najczęściej milczy, gdyż jego synapsy są przeciążone. Ciągle widzi przed sobą czteropak piwa, a tu nijak po nie sięgnąć. Jak już sięgnie – mówi. O czym? Tematyka rozmów męsko – męskich jest ściśle określona i zhierarchizowana:

1. Seks, czyli o dupach. Jak było, jak by mogło być, jak będzie. Gdzie noga, ręka, a gdzie żyrandol. Kamasutra w gumiakach!
2. Polityka – Kaczyński to chuj, Tusk to chuj, wszyscy to chuje! Tylko piją i żrą za nasze pieniądze! Ja to bym zrobił tak...
3. Samochody, choppery, gadżety
4. Sprzęt RTV, telefony komórkowe, różne zajefajne ustrojstwa
5. Piłka nożna i  insze sporty, zależnie od pory roku i koniunktury. A to Kowalczyk, a to Radwańska, a to „nasi znów dali dupy”. Każdy z mężczyzn jest najlepszym fachowcem i trenerem, tylko niedocenionym.
    Jak już wypije czteropak i wrzuci coś na ruszt, idzie spać. W międzyczasie przeciążając obwody mózgowe jednym okiem zerknie w telewizor. Znowu nie ma co oglądać! Ważna sprawa – mężczyzna nie potrafi robić dwóch rzeczy naraz. Wzorcem jest John Wayne, który potykał się na schodach żując gumę. Nawet maksymalna koncentracja nie pomagała!


Tak w zasadzie mężczyźni widzą mężczyzn, choćby Dmitrij Strelnikoff w książce „Fajnie być samcem”. Kobiety idą dalej. Nora Vincent w „dziele” „Mężczyzna od podstaw” próbowała zglebić męski świat. Na półtora roku „zamieniła” się w Neda  (charakteryzacja, „siłka”, kilka gadżetów m.in. w spodniach). Potem napisała reportaż o męskim świecie oglądanym jakby to było zoo.
            Norah jako Ned grała w kręgle,  wstąpiła do męskiego zakonu, pracowała jako akwizytor, brała udział w terapeutycznych warsztatach dla mężczyzn, odwiedzała kluby ze striptizem, podrywała kobiety i umawiała się z nimi na randki. Skutek? Załamanie nerwowe i wariatkowo.
            Wnioski jakie wysnuwała z kolejnych wcieleń, były rewelacyjne na miarę Nobla. Stwierdziła, że mężczyźni głównie chleją piwo i gadają o dupach, sporcie i samochodach.  I po co było się tak umartwiać? 

 

 



czwartek, 24 stycznia 2013

Adolf Hitler żyje!



           Mieszkający w Rio de Janeiro 21-letni Brazylijczyk o nazwisku Souza Mendes, ma prawdziwego pecha do rodziców. Dali mu bowiem jeszcze imiona Adolf Hitler. Tak więc pełne jego dane brzmią - Adolf Hitler Souza Mendes.

Co podkusiło rodziców do nadania tych imion – Bóg wie! Sam zainteresowany twierdzi, ze na wsi skad pochodzi, nikt nie wie kto był Adolf Hitler. Nie miała również zastrzeżeń urzędnik stanu cywilnego.
            Prawdziwe jaja się zaczęły, gdy Mendes dostał się na jedną z wyższych uczelni w Rio. Opublikowanie jego danych w internecie spowodowało lawinę drwin i złośliwych komentarzy. Na pocieszenie - zdaniem prawników zmiana niefortunnego imienia i nazwiska będzie bezproblemowa.
            Inny Adolf Hitler „objawił się” we Włoszech. 40-letni emigrant z Peru Apaza Quispe Adolfo Hitler, odpowiadał za spowodowanie w 2009 r. wypadku „pod wpływem”. Jego adwokat Massimo Batacchi powiedział o nim: Nie mam pojęcia, czemu się tak nazywa. Mieszka we Włoszech od dłuższego czasu.
            Jednocześnie, tuż przed Adolfo Hitlerem, w tym samym sądzie we Florencji, odbyła się sprawa oskarżonego o drobne kradzieże Camposa Lucana Victora Hugo. Co ciekawe, również jest Peruwiańczykiem. Nawet sędziowie byli pod wrażeniem tych nazwisk!
            Trzeci Adolf Hitler mieszaka na obrzeżach Nowego Jorku i jest synem państwa Heath i Deborah Cambell. Nie kryją się z sympatiami nazistowskimi, byli też sądzeni za znęcanie się nad dziećmi. W konsekwencji cała czwórka trafiła pod skrzydła opieki społecznej.               Najstarszemu synowi dali imiona Adolf Hitler, córki nazwali Joyce Lynn Aryan Nation („aryjska nacja”) i Honszlynn Hinler Jeannie (nawiązanie do nazwiska Heinricha Himmlera). Najmłodszym potomkiem jest chłopiec Rich Schultz i odebrano go Cambellom tuż po urodzeniu.
            Adolf Hitler Cambell trafił do opieki społecznej, gdy miał trzy latka. Sprawa się rypłą, gdy rodzice na urodziny zamówili w supermarkecie tort, udekorowany swastyką.
Całe szczęście, że sąd był tak rozumny i konsekwentny, że odebrał Cambellom wszelkie prawa rodzicielskie. Dzieci mogą widzieć raz w tygodniu, przez dwie godziny. Im jednak podoba się te spektakularne „pięć minut” sławy i ostentacyjnie walczą o odzyskanie dzieci, włączając w to media. 





 

środa, 23 stycznia 2013

Palec Ducha Świętego i szczebel z Drabiny Jakubowej

              Każda religia podpiera się relikwiami, jest to jakby „dowód” na prawdę objawioną i jej potwierdzenie – tak było, nie ściemniamy. Niektóre z nich budzą zdziwienie, inne ciekawość, jeszcze inne wręcz śmiech.
             Casus Sanderusa w „Krzyżakach”, który handlował relikwiami, nie jest odosobniony. Miał w asortymencie między innymi szczebel z drabiny, która się przyśniła Jakubowi i łzy Marii Egipcjanki. Byli tacy, co zupełnie poważnie czcili palec Ducha świętego, okrwawioną chorągiew św. Jerzego, kwitnącą laskę Mojżesza czy pióro ze skrzydła archanioła Gabriela. 
 
Mleko Matki Boskiej

Jest to jedna z najpopularniejszych relikwii w czasach średniowiecza. Przekaz mówi, że pod Betlejem zbudowano kościół na śnieżnobiałym kamieniu, który taki kolor przybrał, gdy Matka Boska karmiła Jezusa.
Mleko Marii pojawia się również w opowieści o św. Bernardzie, który modlił się przed figurą Matki Boskiej i trysnęło ono wprost do jego ust. Po Europie krążyło tyle „kropel” świętego mleka, że graniczyło to z produkcją na akord. 






  Głowa świętej Katarzyny

Święta Katarzyna z Sieny w młodości wstąpiła do klasztoru i prowadziła tam pełne umartwień . Prawdopodobnie zmarła w wyniku zagłodzenia. Na długo przed śmiercią, zakonnica miała wizję – we śnie objawił się jej Chrystus i ofiarował Katarzynie obrączkę wykonaną z...hmmm... hmm... własnego napletka. Światkami cudu była rodzina świętej oraz zastęp świętych i aniołów.
Po śmierci świętej mieszkańcy Sieny domagali się zwrotu jej ciała, która z życia ponoć również lewitowała i była stygmatyczką. Złodzieje dostali się do klasztoru, ucięli głowę zwłokom i przemycili ją do miasta. Po drodze wpadli na strażników, którym podpadł podejrzany worek. Zdarzył się kolejny cud – zamiast ludzkiej głowy, wnętrze wypełniały różane płatki.
Dziś relikwię (głowę) można zobaczyć w bazylice San Domenico w Sienie. Znajduje się też tam palec św. Katarzyny. O napletku jakoś cicho. 

Święty Napletek

            Nie jest to jedyna historia związana z napletkiem Jezusa. Miasto Calcata we Włoszech przez wieki było znane z kultu Świętego Obrzezka, który miał być jedynym zachowanym fragmentem ciała Jezusa. W 1983 r. relikwiarz, w którym miał być przechowywany w Kalkucie, zaginął.
Ta relikwia to prawdziwa zmora Kościoła. Jezus, jak każdy Żyd, przejść musiał rytuał obrzezania. Wszystko by było w porządku, gdyby nie fakt, że kilkaset lat po tym prostym, wręcz kosmetycznym zabiegu, napletek Zbawiciela powrócił i to w zmasowanej formie.
            Najpierw trafił on w ręce papieża Leona III (800 rok). Później święty napletek począł się intensywnie rozmnażać. W okresie średniowiecza po Europie krążyło osiemnaście jezusowych napletków. Jeden z nich wziął nawet udział w wielkiej procesji, a następnie podarowany został papieżowi Innocentemu III. Ten relikwię tak ukrył, że ślad po „bożym skrawku” zaginął na parę ładnych stuleci. Na szczęście był to tylko jeden z wielu napletków.         
            Pozostałe pojawiały się jeszcze czasem przy różnych okazjach, oczywiście w towarzyszeniu cudów.
Kościół stanowczo miał po dziurki w nosie tych wszystkich napletków i w 1900 roku, pod groźbą ekskomuniki, zakazał komukolwiek pisać oraz mówić o tej relikwii. W 1931 r. z kalendarza świąt chrześcijańskich zniknęło święto napletka (1 styczeń), a jego miejsce zajęło Święto Rodzicielki Bożej. 
 
Ząb Buddy

           Według legendy, po skremowaniu ciała Buddy, jedyną rzeczą, którą znalazła w popiele jego uczennica Khema,, był jego ząb. Stał się niezwykle pożądaną relikwią, gdyż jego posiadacz miał zyskać władzę nad światem. A takich chętnych jest multum!
Przez wieki ząb zmieniał właścicieli, dokonywał cudów i zyskiwał kolejnych czcicieli. Ostatecznie spoczął w specjalnej Świątyni Zęba na Sri Lance.           
             Siekacz Buddy został przemycony na wyspę we włosach księżniczki Orissan i gdy w IV wieku n.e. buddyzm, za sprawą syna cesarza Aszoki, na niej zatriumfował, stał się główną relikwią. Później wędrował z miejsca na miejsce, na chwile wrócił nawet do Indii, ale ostatecznie wylądował w Kandy.
            Umieszczony jest w siedmiu złotych szkatułkach i pokazywany tylko podczas specjalnych, największych uroczystości.
Odcisk stopy Mahometa

           
W pałacu Topkapi, położonym w centrum Stambułu, eksponowanych jest wiele (ok. 600) niezwykle cennych dla muzułmanów relikwii. Najczęściej, bardziej lub mniej, związane są z Mahometem. Zobaczyć można 60 włosów z brody proroka, kilka jego mieczy, płaszcz, kawałek ukruszonego zęba oraz 6 odcisków jego stopy.
           Najcenniejsze relikwie przechowywane są w tajnym schowku i nigdy nie są pokazywane.


wtorek, 22 stycznia 2013

Ciszej nad tą trumną

            W wigilię 16-letni Staś Fryczkowski, licealista z Warszawy, popełnił samobójstwo, wcześniej prawdopodobnie wypalił jointa. Przez media przelała się fala komentarzy, na temat i takich ni z gruchy, ni z pietruchy. Niektórzy „politycy” vide Patryk Jaki, rzecznik klubu Solidarnej Polski, próbują na tej tragedii kręcić własne lody. Wykorzystując sytuację zapowiedział wniesienie projektu ustawy zaostrzającego kary za posiadanie narkotyków. Bo marihuana stała się jakby zasadniczym tematem dyskusji, spychając na dalszy plan śmierć chłopaka. Niby jaranie było przyczyną wszelkiego zła. Patryk Jaki idzie o krok dalej, winą za tragedię obciąża Kwaśniewskiego, Palikota i Korę. Wylewa się z niego frustracja, bezmyślność i mówiąc po imieniu koniunkturalizm.
           Matka chłopca, Anna Fryczkowska, zdążyła już udzielić kilku wywiadów, była też gościem Tomasza Lisa. Mam wrażenie, że dalej nic nie kuma, że dalej tkwi w jakimś wykreowanym, wymyślonym przez siebie świecie.
           Z jej słów wyłania się bardzo niespójny obraz syna. Mówił, że „życie nie ma sensu” i co? Można to było zlekceważyć? Nie trzeba było dociekać, co tkwi u zarania takich stwierdzeń?
          „Zrobiliśmy wszystko, co było można” - te słowa mnie dosłownie zmroziły. Przez dwa lata jarania od przypadku do przypadku i trzy miesiące ostrego przypalania, a rodzice niczego nie zauważyli! Kłopoty w szkole, stany depresyjne i lękowe, diametralne zmiany nastroju, ale wszystko było pod kontrolą! Przecież ktoś w depresji, ktoś w ostrej psychozie dwubiegunowej, wpada w panikę, krzyczy, zwija się w kłębek, nie ma go! Nikt nic nie widział, nie zauważył?!
           Gdzie byli nauczyciele? Gdzie byli jego kumple, koledzy, znajomi? Nikt się poważnie nie zastanowił, co się z chłopakiem dzieje? Skierowanie do psychologa i leki antydepresyjne, to „wypranie” sumienia. Tak naprawdę nikt się nim nie zajął, nikt prawdy o nim nie widział, nikt do niego nie trafił! Kim był? Jaki był? Wyłania się przerażający obraz samotności chłopca, jakby żył na księżycu.
            Opis matki ostatniego dnia syna jest porażający! Rano był „wesoły”, czekał na wigilię, chciał z ojcem słuchać muzyki, a około 16.00 popełnił samobójstwo. Pytania się mnożą. W domu? Gdzie byli rodzice? Czy tylko przypalał, czy też brał coś „twardego”? Jak wyglądała sprawa z alkoholem? Skąd miał pieniądze? 
           Zwalanie wszystkiego na jaranie marihuany jest dużym uproszczeniem. Nie słyszałem o przypadkach spektakularnego wzrostu agresji po ziołach, po alkoholu tak. Czy jednak ktoś mówi – alkohol był powodem samobójstwa, ataku czy samookaleczenia? Nie! Mógł być jedynie stymulatorem. Wyzwolił to co „siedzi” w środku człowieka. Wóda powoduje zanik uczuć wyższych, ocena sytuacji i samoocena ulega totalnej degradacji, mózg nie działa. Marycha tak nie działa! To nie jest zamulacz rzeczywistości! Wprost przeciwnie, redukuje napięcie nerwowe.
            Stwierdzenie - „popełnił samobójstwo, bo palił marihuanę” - jest tak samo prawdziwe jak wniosek – popełnił samobójstwo, bo lewy but nie pasował na prawą nogę.
          Zamiast szukać przyczyn, dyskutuje się o obocznościach.
          Każde samobójstwo jest wołaniem o pomoc. Wołania Stasia Fryczkowkiego nikt nie usłyszał.


poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kto komu robi wodę z mózgu?!

           Bardzo by się pomylił ktoś, kto by mnie nazwał zwolennikiem Jarosława Kaczyńskiego i prezentowanej przez niego linii politycznej. Nie lubię chłopa i już!
Bulwersuje mnie jednak ostatnia prasowa nagonka na prezesa, związana z kosztami leczenia jego niedawno zmarłej matki.
           Jakiś piesek obszczymurek PiS-owski, wyskoczył przed szereg i szczeknął o wydaniu przez Jarosława Kaczyńskiego „całych oszczędności”, czyli kwoty 50 tys. zł i pożyczce 200 tys. zł na urządzenie w domu lecznicy. Przecież prezes o tym nie powiedział ani słowa!
          Na jego miejscu tego szczekliwego „przyjaciela” powiesił bym za jaja!
            Pomijam fakt, że dziwi mnie suma oszczędności Jarosława Kaczyńskiego.
W 2011 r. pensja posła wynosiła 9892 zł brutto + 2473 zł nieopodatkowanej diety. Wychodzi m,niej więcej 8 tys. na rękę. Tylko pozazdrościć!
            A że prezes nie zaoszczędził więcej? Nic nikomu do tego! Mógł pieniądze przeznaczyć na badania życia seksualnego pingwinów na Wyspach Trobriandzkich, mógł przegrać obstawiając wyścigi koników polnych, mógł też przeznaczyć na budowę schronu atomowego. Jeszcze raz powtarzam - nic nikomu do tego! To były jego pieniądze i dopóki nie złamał prawa, może z nimi robić co chce.
            Zaglądanie do portfela i sugerowanie, że stęka, narzeka na koszty leczenia matki, jest chwytem poniżej pasa. Chamstwo! Słoma z butów wyłazi!




niedziela, 20 stycznia 2013

Filozofia facetów w sukienkach

            Papież Benedykt XVI znów wypowiedziała się w imieniu Boga. Ma takie prawo, gdyż jest nieomylny i pewnie dysponuje też numerem telefonu do szefa. Powtórzył sprzeciw Kościoła wobec „filozofii gender”, czyli społeczno-kulturowej tożsamości płciowej.
Jednocześnie wykluczył wszelką współpracę dobroczynną Watykanu z instytucjami i osobami działającymi wbrew „zasadom wiary”.
           Zawsze byłem pełen podziwu dla odwagi osób, które twierdzą, że ogarniają bez przeszkód „boski plan świata”. Przypomina mi się jeden z bon motów dr. Housa - Jeśli rozmawiasz z Bogiem, jesteś religijny. Kiedy Bóg przemawia do ciebie jesteś chory psychicznie.
           Swoją drogą ciekawe jest to, że na temat filozofii gender, krytycznie wypowiadają się faceci w sukienkach. 
          Benedykt XVI powiedział: „Kościół powtarza swoje wielkie „tak” dla godności i piękna małżeństwa jako wiernego i płodnego wyrazu sojuszu między mężczyzną a kobietą, zaś „nie” dla takich filozofii jak gender wynika z faktu, że wzajemność między kobiecością a męskością jest wyrazem piękna natury, jakiej pragnął Stwórca.
Pięknie! Kochajcie się i rozmnażajcie! Bóg dał dzieci to i da na dzieci.
         Jest też coś o „cieniach zasłaniających plan Boży", „tragicznym nastawieniu antropologicznym, które proponuje na nowo starożytny materializm hedonistyczny, do którego dołącza technologiczny prometeizm”.
            Jasno i przejrzyście! Na pewno trafi do wszystkich wiernych.


sobota, 19 stycznia 2013

Zupka, bigosik i kompocik



Wśród aktorów, sportowców, ludzi znanych i „bywających”, od jakiegoś czasu panuje moda na infantylizm. Gwiazdy i gwiazdeczki dziecinnieją wraz z upływem czasu. Na liczniku coraz więcej lat, a tu z ekranu telewizorni ciągle jakieś Anie, Kasie, Jurki czy Wojtki. To pewnie ma pokazać jacy to oni cool i jazzy, jacy zajebiści. Aż czasem chce się rymować „po ludowemu”!  

Nie ma już Jakubów, są same Kuby. Błaszczykowski, Wesołowski, Wojewódzki, Strzyczkowski (dziennikarz radiowej Trójki), Badach, Stankiewicz (pianista jazzowy), Sienkiewicz (Elektryczne Gitary)… Był też niejaki Rozpruwacz, ale nie u nas i to inna bajka.
            Dziwnie mi się robi, jak jeszcze nie do końca dorosły Maciej Musiał mówi, iż piosenkę śpiewał Wojtek Gąsowski. Różnica wiekowa co najmniej dwóch pokoleń i lat świetlnych w dokonaniach! Jakoś to zgrzyta!
            Jakimś kuriozum są zdrobnienia typu Muniek czy Misiek. 50-letni Kazik Staszewski też chyba świeżością nie zachwyca. W sensie skojarzeń, oczywiście. Czasem pojawia się Wojtek Pszoniak i Szczęsny, słyszę o Włodku Pawliku (jazz) czy Radkach (Pazura, Majdan, Brzózka). Są też, a jakże Tomki – słynny agent (!) , Lipiński, Szwed czy Wilmowski. Ten ostatni jako bohater literacki jakoś się broni, podobnie jak Staś Tarkowski.
 Książę kefirów już był wspomniany, jego wybranka prezydencka córa, też jakoś „dorosłością” mnie nie przekonuje. Poszła Ola do przedszkola… Pani psycholog Ola?
Niektóre imiona same w sobie są jakby zdrobniałe – Jacek, Marek, Leszek. Im pewnie lżej, nie muszą się fraternizować.

Panie nie pozostają w tyle w tych wyścigach.  Kasie -  Kowalska, Nosowska, Cerekwicka, Cichopek, Stankiewicz, Tusk, Adamik, Wilk, Struss, Figura (tak się pisze na swojej oficjalnej stronie)… Taaak… Kaś i Kubów ci u nas dostatek!
Coś tak mi kojarzy kobieca postawa z grą na zasadzie – jaka to ja niewinna, niezbrukana, jaka czysta! Ti, ti, ti – grubasku, droczy się pierwsza naiwna.
Anje (ale pisownia!) Ortodox i Rubik oraz nasze, „zwykłe” Anie - Dąbrowska, Rusowicz, Szarmach, Wyszkoni też cieszą się „nazewniczym” powodzeniem.
Kiedyś każda z dziewczyn chciała mieć na imię Anna Maria, teraz to by było Ania Marysia.
A zupełnie mi zgrzyta Zośka Papużanka. Ja rozumiem, co to ksywa, żeby nazwisko jakoś lepiej „chodziło”, ale… Jak mam uwierzyć, że ta pisarka za „Szopkę” dostała nominację do Paszportu Polityki? Pierwsze skojarzenia – nastolatka pisząca dla nastolatków.
Jeszcze tak a propos… Jak tu utrzymać powagę, gdy widzę faceta zamawiającego w barze (nie mlecznym!):
- Poproszę zupkę pomidorową, zrazik z ziemniaczkami i kompocik…
Zaraz patrzę czy fryzurkę poprawia!
 

 

niedziela, 13 stycznia 2013

Eutanazja, czyli dobra śmierć

             W audycji „Sterniczki” Programu I Polskiego Radia, wicemarszałek Sejmu Wanda Nowicka (Ruch Palikota) sprowadziła do parteru posłankę PiS Małgorzatę Sadurską. Rozmowa tyczyła problemu eutanazji.
- A gdyby to panią papież w momencie śmierci poprosił: „Proszę mi pozwolić odejść do Pana”. Nie uszanowałaby pani jego woli? – zapytała rozmówczynię.
Małgorzacie Sadurskiej zabrakło język w gębie, mimo że jest nieźle wyszczekana. Zmieniła szybko temat, lawirowała, bredziła co o „cywilizacji śmierci”.
- Niech pani nie używa tego kretyńskiego określenia – ucięła prof. Środa, która też brałą udział w rozmowie. - To jest straszne. Żyje pani w czasach, kiedy chore dzieci przeżywają, śmiertelność niemowląt jest bardzo niska, zniesiono karę śmierci, ludzie minimalizują swoje cierpienie i humanitarnie zachowują się wobec siebie, a pani klepie ten głupi termin „cywilizacja śmierci". 
  Kilka dni wcześniej na antenie TOK FM kolega partyjny Wandy Nowickiej, Andrzej Rozenek, przywołał słowa papieża Jana Pawła II , który tuż przed śmiercią zwrócił się do lekarzy:
- Już mnie nie leczcie, pozwólcie mi odejść do Pana.
Ruch Palikota przygotował ustawę o tzw. testamencie życia. Zakłada ona, że każdy może zdecydować, będąc w pełni świadomym, jakich zabiegów medycznych nie chce dla siebie w przyszłości.
− Testament życia to deklaracja, że np. w momencie choroby, która jest nieuleczalna, nie życzę sobie, aby sztucznie podtrzymywano moje życie. To jest jakby bierna eutanazja – mówił poseł.
Paradoksem jest fakt, ze te same środowiska, które tak zdecydowanie występują przeciw eutanazji i aborcji, popierają karę śmierci. Nawet się nie staram zrozumieć pokrętnej argumentacji katopolityków.
Jeśli o mnie chodzi, problem w tym, że jak będę chciał to – odejdę tak czy siak.. Nie chcę tylko cierpieć, a gdy sił lub odwagi na ostateczny krok nie starczy – chciałbym, by ktoś mi pomógł. Marzeniem chyba każdego człowieka jest umrzeć spokojnie, bezboleśnie we śnie. I takiej pomocy bym oczekiwał od fachowców, by mnie powiedli w „wielki sen”.
          Żadne PiS-owskie komunały do mnie nie trafiają.


sobota, 12 stycznia 2013

Z ryb najbardziej lubię walenie

            Nicky Lee (25 lat) od 9 lat prowadzi pamiętnik, w którym odnotowuje swoje seks przygody. Chwali się bez żenady, że „zaliczyła” już ponad 5000 partnerów. Średnia wychodzi imponująca, 1,5 dziennie! Dziewictwo straciła w wieku 16 lat, gdy kończyła 18 lat na liczniku wybiło jej 800, do 21 urodzin liczba sekspartnerów wzrosła do 2289.
           Chętnych na szybki, jednorazowy seks, łapie wszędzie – w dyskotekach, barach, kinach, na plażach … Od razu stara się znajomość „skonsumować’. Są to tylko jednorazowe przygody. 
           W jej mieście zabrakło już „niezliczonych”, rozszerzyła więc tereny łowieckie na okoliczne miejscowości. Wprawia się również na seksualne wakacje, gdzie się nie oszczędza. Na Ibizie w ciągu jednej nocy spała z czterema parterami…
          Każdemu z mężczyzn wystawia ocenę w skali od 1 do 10, najlepsi oznaczeni są gwiazdkami. Z zawodu jest kosmetyczką, pracuje również jako modelka, mieszka, nomen omen, w… Essex. Trudno jednak jej specyficzne upodobania tłumaczyć skojarzeniami!
Seksoholizm, nimfomania… Jak zwał tak zwał! Najprościej mówiąc – to się leczy!
Tak a propos… Wyczyny seksualne pań są naprawdę imponujące! Rokrocznie organizowane są „zawody", podczas których mierzą się one z rekordem świata w ilości odbytych raz za razem stosunków. Aktualną mistrzynią i rekordzistką świata jest Lisa Sparxxx, która dała radę 919 zawodnikom! Marzy jej się przekroczenie magicznej liczby 1000.


  
            Ciekawostką jest fakt, że odebrała rekord Polce Klaudii Figurze. Ta uprawiała seks z 646 mężczyznami.
            Przed nią rekord dzierżyła Marianna Rokita, z którą na pieńku ma sam Ludwik Dorn. Ponoć był jej klientem, ale pełniąc funkcję ministra spraw wewnętrznych, po prostu zarekwirował jej twarde dyski z kompa. Dowody wcięło!

piątek, 11 stycznia 2013

Ręka, noga mózg na ścianie!

             Damski bokser Jean-Claude Van Damme, chyba ma już za sobą okres ekranowej świetności. Kilogramy wciągniętej koki i litry mocnych trunków pewnie zrobiły swoje. Leczenie dwubiegunowej psychozy maniakalno-depresyjnej też było nie bez powodu.
             Czasem mięśniaki za wszelką cenę chcę błysnąć intelektem, bogatym wnętrzem i „sercem”. Skutki są najczęściej opłakane. Oto kilka „złotych myśli” ekranowego zabijaki. Komentarze są zbyteczne, ale niekiedy nie mogłem się powstrzymać!
           Ciastko nie ma duszy, to tylko ciastko. Ale wcześniej było mlekiem i jajkami. A w jajkach drzemie potencjał życia.
            Kocham zwierzęta. Mam dziewięć psów i kotka. Największy orgazm - nie w sensie seksualnym - mam, kiedy spaceruję z psami po plaży.
             Moja ostatnia walka odbyła się ponad 20 lat temu. Nie jestem wojownikiem, jestem kochankiem. Jeśli ktoś będzie o mnie źle mówił, odejdę. Ale jeśli koleś jak Steven Seagal uderzy mnie, uderzę go dwa razy mocniej. Życie jest pełne przemocy.
            A propos tej wypowiedzi... Kiedyś ponoć ścięli się na przyjęciu u Sylwka Stallone. Van Damme chciał wyjść na solo, Seagal się wycofał.
            Moja żona nie jest moją najlepszą partnerką seksualną, ale potrafi zajmować się domem.
            Kiedy idę przez salon od kominka do okna zajmuje mi to 10 sekund, ale ptakowi zajmuje to sekundę, a tlenowi zero sekund!
            Jestem zafascynowany powietrzem. Jeśli usuniesz powietrze z nieba, wszystkie ptaki spadną na ziemię. I wszystkie samoloty też.
           W filmie akcji grasz akcją. W filmie dramatycznym grasz dramatem.
           Naprawdę wierzę, że niemożliwe jest, abym zrobił zły film. Nooo... Co za skromność!
          W roku 3000 ludzie będą mówili falami dźwiękowymi. Nie myślcie, że zwariowałem, wieloryby tak robią. Delfiny też.
         
          Teraz dwa kwiatki do kożucha!

          Jestem jednym z najbardziej wrażliwych ludzi na Ziemi - i ja to wiem. Dżezus!
          Powietrze jest piękne, chociaż nie można go zobaczyć. Jest miękkie, chociaż nie można go dotknąć.      
          Powietrze jest trochę jak mój mózg.
          Trochę się zgadzam – jest miękkie jak jego mózg.