kontakt

sobota, 31 sierpnia 2013

Reklama chińskich zupek na klacie

               Chińszczyzna jest modna, mnożą się bary i knajpy z „chińskim jedzeniem”, a co bardziej obrotne częstują klientów ciasteczkami z dalekowschodnimi mądrościami typu – im dalej w las, tym więcej drzew czy jak świeci słońce jest dzień, a jak księżyc noc.
               Modne stały się również tatuaże będące kombinacją chińskich liter, znaków czy symboli. Czasem nieświadomy niczego delikwent, z dumą nosi na sobie jadłospis jakieś garkuchni! 
             Zupa z kurczaka z kluskami 
                Rzecz (zależnie od kontekstu - dziewczyna, laska, panienka towar, wacek) - gratis - sperma
               A jak! Bez komentarza! 
              To chyba podsumowanie tego „tryndu” - w dosłownym tłumaczeniu - tandetne gówno!
Szpan jak trzeba! Tylko lepiej w Chinach się z czymś takim nie pokazywać, bo śmiech na sali i wstyd! 
              Może też być odwrotnie! Tłumaczenie z chińskiego „na nasze” (tutaj podwójna wolta – chiński na angielski, potem na język polski) to czasem przednia zabawa! 

 
Jest: Przyprawione pytą wodorosty
Powinno być: Koreańskie przyprawione wodorosty.


















 
Jest: Ruchaj kaczkę dopóki nie wybuchnięta.
Powinno być: Świeża kaczka 



















 

Jest: Badanie cipy (Cunt Examination).
Powinno być: Gabinet badań ginekologicznych.
Starczy? Panowie Chińczycy – nie wolno się zdawać na automatycznego tłumacza Google!













  

piątek, 30 sierpnia 2013

Święty Putin w stringach

             Rosyjska policja zarekwirowała kilka obrazów i instalacji z galerii Muzeum Organów w St Petersburgu, która prowadzi Alexander Donskoy. Stwierdzono, że złamano prawo, przekraczając granice „wolności sztuki”. Cenzorom szczególnie podpadł Konstantin Altunin, który w dość szczególny sposób „sportretował” prezydenta Wladimira Putina. Łupem policji padły trzy jego obrazy, ale dwa z nich wybitnie nastąpiły na odcisk cenzorom. 
 
             Obraz zatytułowany „Travesty" przedstawia prezydenta Putina w „gustownej”, obcisłej sukience jak szczotkuje włosy premiera Dmitrija Miedwiediewa. Ten z kolei ma na sobie damską bieliznę – majtki z jakimiś kwiatuszkami i dość dobrze „wypełniony” biustonosz. 
























              Tutaj z kolei, prezydent Rosji Władimir Putin, jest przedstawiony jako święty, z aureolą nad głową.
              Skonfiskowano również obraz przedstawiający lidera rosyjskiego Kościoła prawosławnego, patriarchę Cyryla I. Namalowany został „w tatuażach”. Cenzorzy „zwinęli” także dwa malowidła przedstawiające prawodawców, którzy uchwalili kary za „propagandę gejowską”.
              Ekspozycja miała tytuł „Liderzy” i w zamierzeniu była głosem w sprawie szeroko pojętej tolerancji. Termin otwarcia nie był przypadkowy, wkrótce w St Petersburgu rozpocznie się spotkanie światowych przywódców w ramach szczytu G20. Miasto również ma swoje „zasługi”. St Petersburg był jedną z pierwszych rosyjskich aglomeracji, która wprowadziła oficjalny zakaz „propagandy gejowskiej”.
              W czerwcu prezydent Władimir Putin podpisał szereg przepisów krajowych, dając prawo do zatrzymania gejów lub „progejowskich" cudzoziemców na okres do 14 dni i wydalenia ich z Rosji. Pierwszymi ofiarami ustawy była czwórka holenderskich turystów, których aresztowano w p[ołowie lipca. Zwolniono ich jednak za kaucją.
              Konfiskata dzieł z wystawy „Liderzy” okazała włożeniem kija w mrowisko. Wywołało to falę protestów, z apelami o bojkot zimowych Igrzysk Olimpijskich włącznie, które mają się odbyć w Soczi w 2014 r.
             Twórcom i organizatorom wystawy za „znieważenie organów państwowych” grozi rok więzienia.
             Skąd my to znamy?! Katarzyna Kozyra, Dorota Nieznalska, Zbigniew Libera... i wielu innych. Coś by mogli o tym powiedzieć.
             Jakoś nie znalazł się tam ichniejszy Daniel Olbrychski, co by szabelką pomachał jak kijem od szczotki i w ramach „protestu” dzieła uszkodził.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Uśmiech Jokera w cenie

           Kobiety w Korei Południowej uciekają się do dość niebezpiecznych i bolesnych operacji plastycznych szczęk, mięśni twarzy i ust, by wyglądać bardziej „zachodnio”. Najnowszą modą jest „uśmiech Jokera”. Specjalizuje się w tym głównie klinika AonE w Seulu. 
               Efekty są jakie są, uśmiech „trwa” nawet gdy usta są zamknięte i nie ma powodu do śmiechu. Problem w tym, ze po takim zabiegu jednak mogą pozostać małe, ale zawsze, blizny. Nie odstrasza to jednak południowokoreańskich kobiet, gdyż opuszczone kąciki ust nadają twarzy melancholijny wygląd, a to jest passé. 
             Reklamy zachęcające do korekty ust pojawiają się nawet w metrze. Korea Południowa ma jeden z najwyższych wskaźników chirurgii plastycznej na świecie, więc nie ma co się dziwić, że taka „moda” ma korzenie w tym kraju.





środa, 28 sierpnia 2013

Jak pech, to pech! Dupa jak durszlak!

             Podobno jak ktoś ma pecha, to mu w drewnianym kościele cegła na głowę spadnie! Inne powiedzenie mówi, że jak się rzuci kamieniem w tłum, to zawsze jakiś głupi w łeb dostanie! Czasem jednak pech przerasta wyobraźnię.
            Jeszcze w czasach PRL-u (kontekst czasowy jest potrzebny, ze względu na zapałki, które pojawią się później) ślusarz Marian K. z pewnej pod poznańskiej miejscowości, został przywieziony na oddział pourazowy miejscowego szpitala z dość rozległymi i nietypowymi obrażeniami. Miał wstrząśnienie mózgu, złamaną prawą nogę, wybity lewy bark i mocno pokiereszowaną dupę. 
               Po opatrzeniu wylądował w gipsie, ale lekarzowi nie dawała spokoju ta pokancerowana dupa, z której trzeba było wyciągać odłamki porcelany. Gdy Marian K. doszedł jako tako do siebie, lekarz zagadnął go o wypadek spodziewając się wyjaśnienia tych nietypowych ran. Po dłuższych naleganiach zmieszany mężczyzna dal się przekonać do opowiedzenia co się stało.
              - Wróciłem po pracy do domu i zgodnie ze swoim zwyczajem udałem się do kibelka, by w spokoju przeczytać gazetę. Usiadłem sobie i zapaliłem papierosa. Zapałkę wrzuciłem do muszli i ...wywaliło cały kibel w drobny mak! Całą dupę miałem poranioną, krew się lala, więc żona zadzwoniła po pogotowie. Przyznała się, że czyściła w benzynie glazejki (rękawiczki skórzane) i po robocie wylała wszystko do kibla... Przyjechał pogotowie i załadowali mnie na nosze. Znosili z czwartego piętra i ciekawi byli skąd takie rany... No to im powiedziałem. Zaczęli się tak śmiać, że mnie z tych noszy upuścili i sturlałem się po schodach. Wtedy złamałem nogę i wyskoczył mi bark...
             Lekarzowi jakoś udało się zachować powagę.
             Hmmm... Może to nie jest najlepszy sposób na rzucenie palenia, ale na jakiś czas pomaga.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Krecie! Ty pedofilu jeden!

             Pedofilia najczęściej (i słusznie!) kojarzy się z dewiacją seksualną skierowaną na dzieci w okresie okresie przedpokwitaniowym lub wczesnej fazie pokwitania. Może być przejawem choroby, infantylności, uwiądu starczego, perwersji czy pseudoperwersji. Jak donoszą statystyki policyjne oraz badania psychologiczne ok. 99% przypadków czynnej pedofilii dotyczy mężczyzn, a ok. 1% przypadków dotyczy kobiet, choć te proporcje mogą być mylące.
 
             Termin ten wprowadził w 1886 r. austriacko-niemiecki psychiatra Richard von Krafft-Ebing. W języku greckim „pedon” to ziemia.
             Ale, ale! Pedofil to również gatunek zwierząt żyjący (rozwijający się) w glebie. Termin stosowany jest w ekologii. 













 
             Do pedofili zaliczyć można wiele larw owadów (np. larw z rodziny Tabanidae), wiele innych bezkręgowców, które cały cykl życiowy spędzają w glebie (np. dżdżownica) lub kręgowców (kret, ślepiec).







              Hmmm... Wynika z tego, że wędkarze łowią ryby „na pedofila”. Dobre sobie!


poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Dziecko ukrzyżowane na księdzu

Erik Ravelo ma 35 lat, urodził się w Hawanie, teraz mieszka we Francji. Studiował malarstwo na Akademii Nacional de Bellas Artes S. Alejandro w stolicy Kuby, ale światową sławę zyskał jako fotografik. Karierę rozpoczął w agencji reklamowej Agulla & Baccetti w Buenos Aires. Obecnie związany jest z agencją Fabrica, w której zrealizował projekty na zlecenie Światowej Organizacji Zdrowia, dotyczące przemocy, bezpieczeństwa ruchu drogowego czy szkodliwości palenia papierosów. Jego prace są publikowane w prestiżowych magazynach i wystawiane na całym świecie.
Największą sławę i uznanie przyniósł mu kontrowersyjny w formie projekt „Nietykalni”. Dziecko przybite do księdza-krzyża, tajska dziewczynka przybita do starszego turysty-krzyża, otyły chłopiec przybity do klauna z McDonalda-krzyża… Na to nie można pozostać obojętnym.

 
Jest to zobrazowanie walki o prawa dziecka, ale również jakby przyszłości następnych pokoleń. Erik Ravelo wykorzystuje motyw ukrzyżowania, ale w bardzo swoisty sposób. Kadry są mocne, wręcz bezlitosne, na granicy prowokacji, czasem nawet bluźnierstwa. 















 
Projekt „Nietykalni” Erika Ravelo nie ogranicza się do społecznej kampanii o prawa dziecka. Porusza również w podteście zagadnienia zdrowej żywności, konfliktów militarnych, katastrof nuklearnych, kończąc na molestowaniu seksualnym i religii.
Zdjęcia są jednocześnie proste i bardzo wymowne. Aby taki efekt uzyskać, trzeba być po prostu artystą.






 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Piękne są, ale jeszcze trochę silikonu

             Chirurg nie wielbłąd, wypić musi. A to na odwagę, a to żeby rączki nie latały każda sobie. Czasem jednak przedobrzy z „uspokajaczem" i wtedy może być „ciekawie”. Szczególnie, jeśli jest to chirurg plastyczny.
             Mieszkająca w Los Angeles 40-letnia Dinora Rodriguez poddała się operacji plastycznej mającej na celu „upiększenie” biustu. Stare implanty nieco się „zużyły”, chciała więc „zamontować” nowe. Operację przeprowadziła pani chirurg, która chyba miała zły dzień.
              Niefrasobliwie przecięła kieszonki, w których znajdują się implanty, a skutek był taki, że się złączyły. Tym samym zniknęła przerwa między piersiami.
              Nie bardzo wiadomo dlaczego, ale była chyba w jakimś transie, gdyż z rozpędu przeprowadziła kobiecie, bez jej wiedzy, również korekcję powiek. I operację znowu spieprzyła. Dinora Rodriguzez po przebudzeniu nie mogła do końca zamknąć oczu.
              Piersi ofiary pani chirurg wróciły już do „normalności” dzięki kolejnej operacji, którą przeprowadził prawdziwy fachowiec. Niestety powiek nie da się uratować. Dinora Rodriguzez do końca życia będzie musiała stosować krople nawilżające gałkę oczną.
              Amerykańskie Stowarzyszenie Chirurgów Plastycznych ostrzega, by kobiety nie oddawały się w ręce byle konowała. Problem jest poważy, gdyż w USA przeprowadza się rocznie ponad 300 tys. operacji powiększenia piersi, mniej więcej tyle samo liposukcji (odsysanie tłuszczu) i ok. 140 tys. zabiegów pomniejszenia piersi.
              Historia Dinory Rodriguez powinna być ostrzeniem dla kobiet, by nie stać się bohaterką przekazów ludowych. Dokumentuje to już stara przyśpiewka góralska: Z góry smyckiem, z dołu smyckiem! Miołem babe z jednym cyckiem! Jesce by sie jedna zdoła,
co by oba cycki mioła!








sobota, 24 sierpnia 2013

Potomkowie Robin Hooda

           Prawdziwego pecha miał mieszkaniec Moskwy, Konstanty Miakusz. Spacerował w parku z córkami i „zarobił” 60-centymetrową strzałę z łuku prosto w szyję.
               Nie stracił przytomności (ani umysłu, ani tej „fizycznej”) i natychmiast zadzwonił do żony po pomoc. Na szczęście mógł coś tam wydukać. Żona zadzwoniła po pogotowie i jakoś dobrze się to skończyło, ale pobyt w szpitalu może trwać nawet kilak tygodni. Strzała nie uszkodziła żadnych arterii, ani ważnych organów wewnętrznych.
             Świadkowie twierdzą, że „pocisk” przeleciał z pobliskiego klubu łuczniczego, którego członkowie trenowali na powietrzu.

piątek, 23 sierpnia 2013

Chłopy sikają na siedząco

            Wyspa Wogeo (wubrzeż Papui – Nowej Gwinei) została odkryta przez holenderskich żeglarzy Jacoba Le Maire i Willema Schouten w 1616 r. Regularne kontakty z Europejczykami zaczęły się jednak dopiero pod koniec 1800 r. Handlowcy i agenci rządowi z Nowej Gwinei, na wyspie rekrutowali pracowników do pracy plantacji.
           Miejscowa - męska ludność - hołduje dość dziwnemu i ekstremalnemu zwyczajowi, fachowo zwanemu subincision. Polega on na nacięciu wacka wzdłuż ceki moczowej. Nacięcie może być jedno (od spodu), albo dwa (po bokach). Szczelina może mieć różną długość. Po takim czymś chłopy sikają na siedząco, są też kłopoty z zapłodnieniem partnerki. Czasem wstawiają sobie „protezy” w postaci rurki. 
             Subincision tradycyjnie stosuje się na całym świecie, zwłaszcza w Australii , ale także w Afryce , Ameryce Południowej i Polinezji i Melanezji. Często jest to rytuał przejścia do pełnoletności. Są również koncepcje mówiące, iż ma to być odpowiednik menstruacji u kobiet, co niby powoduje „oczyszczenie” całego organizmu.
            Etnografowie jednoznacznie nie wypowiadają się o korzeniach takiego zwyczaju.
Co ciekawe, taka praktyka stała się „modna” w zachodnim świecie. Ponoć stymuluje doznania seksualne. Z drugiej strony, ponoć wacek wtedy „ładnie” wygląda.



 

czwartek, 22 sierpnia 2013

Chłopie uważaj, czyli zemsta kobiety

             To, że kobiety bywają mściwe i emocjonalnie „niestabilne”, jest oczywistą oczywistością. Ich szał może być jednak nieobliczalny! Czasem jednak nie jest to działanie w amoku, a krańcowa zemsta na mężu czy partnerze. Biorą nóż w rękę i tną po ojcowiźnie! 
             Katheriine Kieu, 50-letnia mieszkanka Kalifornii, została w lipcu 2011 r. aresztowana za obcięcie swojemu mężowi wacka i właśnie zapadł wyrok. Została skazana na karę dożywotniego więzienia.
Para ślub wzięła w 2009 r., jednak już w maju 2011 jej mąż wniósł pozew o rozwód, który został orzeczony w sierpniu.
            Latem 2011 r. po kłótni ze swoim mężem, kobieta miała dosypała mu do jedzenia środek nasenny. Gdy już kimnął, przywiązała mężczyznę do łóżka. Ściągnęła mu spodnie i nożem kuchennym ciachnęła po ojcowiźnie. Obciętego wacka wrzuciła go do rozdrabniarki na śmieci. Potem zadzwoniła na telefon alarmowy informując, że jej małżonek obficie krwawi. Widać, ruszyło ją sumienie.
              Pecha miał też w zeszłym roku Peruwiańczyk Ramon Apaico (50 l.). Julia Huaman (51 l.) poczuła się urażona, gdy doszło do niej o skoku w boku jej lubego.
              Najpierw lekko Ramona upiła, potem poszli do łóżka, a gdy ten zasnął, wyjętym z torebki 20-centymetrowym nożem ucięła mu co trzeba. Nie patyczkowała się z przyrodzeniem Ramona, spuściła z wodą w kiblu.
             Na pomoc wyjącemu z bólu mężczyźnie przybiegli strażnicy z hostelu, gdzie para zacumowała. Julia została aresztowana i skazano ją na osiem lat cienia. Zamierza jednak złożyć apelację.
 
             Monju Begum, mieszkanka bengalskiej wioski Mirzapur w Bangladeszu dwa lata temu zjawiła się na posterunku policji z … uciętym wackiem w torebce. Tak pokarał sąsiada Mozammela Haq Mazi, który siłą wdarł się do jej domu i chciał ją zgwałcić. Sama jest matką trójki dzieci, Mazi ma ich piątkę.
            Nie przyznaje się do winy. Tłumaczy się, że od miesięcy miał z kobietą romans i żyli jak mąż z żoną. Sprawa się rypła, gdy ta zażądała, by porzucił swoją rodzinę i przeprowadził się z nią do stolicy kraju, Dhaki. Nie bardzo mu to pasowało i … stało się!
            Sąd ma zagwozdkę, trochę jeszcze potrwa, nim zapadnie wyrok.




środa, 21 sierpnia 2013

Sztuka czy pornografia?

             Robienie odlewu wacka, to żadna nowość! Brytyjski rzeźbiarz Jamie McCartney poszedł o krok dalej, a właściwie „w krok”! Zrobił kilkaset odlewów damskich kroczy i teraz organizuje wystawy w Wielkiej Brytanii. Oczywiście dorabia do tego ideologię. Twierdzi, że każda pipka jest inna i to go fascynuje. Odkrycie na miarę Nobla! 
              Jego dzieło życia to „Wielka ściana wagin". Gipsowe odlewy robił przez 5 lat, a swojego „kroku” użyczyły mu kobiety w wieku od 18 do 76 lat. Na swojej wystawie eksponuje 400 odlewów. Jak mówi wybrał te najbardziej charakterystyczne i różnorodne.
             Na jego wystawy przychodzą głównie kobiety, ponoć chcą się pozbyć kompleksów. Jakich? Nie wiada...
             Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że Jamie McCartney zajmuje się też „normalną” twórczością artystyczną. Wykonuje abstrakcyjne rzeźby ptaków ze stali, a także znalazł zatrudnienie jako spec od efektów specjalnych w przemyśle filmowym. Pracował m.in. przy takich produkcjach jak „ W 80 dookoła świata” czy „Casino Royale”.



wtorek, 20 sierpnia 2013

Żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek!

              Na jednym z gejowskich portali ogłoszono niedawno ranking supergejów polskiej literatury. Wygrał … Jarosław Iwaszkiewicz, chociaż konkurencją miał dużą, m.in. Andrzejewskiego, Lechonia czy Wierzyńskiego. Pewnie mało kto z głosujących przeczytał chociaż linijkę jego twórczości, ale co tam! Ważne, że wśród jego kochanków wymienia się Miłosza, Marka Hłasko czy „Steda” Stachurę. Ponoć byli świadkowie, którzy widzieli go w objęciach Andrzejewskiego (był częstym gościem na Stawisku w czasie okupacji). Inni twierdzili, że „uwodził" powstańczą młodzież: Baczyńskiego i Stroińskiego, którzy przybywali do niego po literackie rady i poparcie. Takim zupełnie zdeklarowanym gejem Leon Iwaszkiewicz nie był. Tak, tak, tak! Leon! Takie imię widnieje na akcie urodzenia, Jarosław pojawia się dopiero po II wojnie światowej (1947 r.)
             Jego żoną była pisarka i tłumaczka Anna Iwaszkiewiczowa z domu Lilpop. Miał z nią dwoje dzieci: Marię (ur. 1924) i Teresę (ur. 1928). Dalekim krewnym poety był kompozytor Karol Szymanowski. Nota bene – również gej.
              Bardziej adekwatnym określeniem jest biseksualność Iwaszkiewicza. 
                Jarosław Iwaszkiewicz nie krył swoich seksualnych upodobań. Ich ślady znajdują się w jego twórczości. Insza inszość jak to „egzekwował”, szczególnie w czasach PRL-u, a możliwości miał duże jako prezes ZLP i redaktor naczelny „Twórczości”. Tajemnicą poliszynela był fakt, ze droga do druku, czasem kariery literackiej, prowadziła często przez łóżka Iwaszkiewicza.
              Jego upodobania seksualne były raczej rodem z odwołań do „tradycji greckiej”. Czuł się jakby spadkobiercą Sokratesa.
              Całe życie marzył o literackiej nagrodzie Nobla. W 1970 r. otrzymał Międzynarodową Leninowską Nagrodę Pokoju Za Utrwalenie Pokoju Między Narodami. Ponoć musiał wybierać – szansa na niepewnego Nobla czy nagroda leninowska. Co wybrał, wiadomo. Lepszy wróble w garści, niż gołąb na dachu.
             I znów, nie od rzeczy będzie przytoczenie słynnej odpowiedzi radia Erewań.
- Czy to prawda, że Czajkowski był homoseksualistą?
- Prawda, ale nie za to go cenimy.
















 

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Robota jest robota, panie poszukiwane!

             Wiadomo – bezrobocie dotyka wszystkich, niezależnie od płci, wieku, umiejętności i wykształcenia. Ale dla niektórych pań robota jest! Portale internetowe wprost zasypywane są ogłoszeniami. Nietypowa robota, bo nietypowa, ale jest! I nie chodzi tu o banalny striptease, pozowanie do rozbieranych zdjęć czy agencję towarzyską.
            Coś dla pań „z ikrą”. Takie walki są na topie! 
 
             Taniec? Hmm... Specyficzny, ale jest! Nowa specjalizacja – polska hydrauliczka! 
               Fakt, że decyzja jest ciężka i wymaga, jak by nie patrzeć, desperacji, ale każdy orze jak może! A jak nie zawsze pozostanie zbieranie jagód, grzybów, czy praca na kasie w Biedronce.
              Rząd dba o polskie kobiety! Stwarza tyle miejsc pracy, tyle przywilejów. Dlaczego narzekają?!

niedziela, 18 sierpnia 2013

Co kręci kobiety?

              Zdecydowana większość z nich (tych kumatych) odpowie, że intelekt. A że z intelektem po ulicy się nie chodzi, dobrze jak by był brunetem powyżej 180 cm wzrostu, miał „męski głos i ani grama tłuszczu”. Gruby portfel jest jak najbardziej wskazany, a na podziemnym parkingu w apartamentowcu BMW. Może też być Porsche. 
               Ten portfel musi się łatwo otwierać, bo jak mawiała Marylin Monroe – pieniądze szczęścia nie dają, ale kupowanie, tak. 
               Stąd też nie powinno dziwić 150 par „odlotowych” butów na każdą okazję czy 61 sukienek, różniących się niezauważalnym dla mężczyzn odcieniem. 
               Tak więc pierwszym elementem – sine qua non – wspólnego gniazdka jest pojemna szafa.
Z tego grona wyłączone są szlaufy, czyli galerianki, typowe blachary i cichodajki. Tym chodzi wyłącznie o jasno sprecyzowaną „miłość”. W niektórych przypadkach przypadkach wystarczy doładowanie telefonu za 25 zł i włączają ssanie.
              Kobieta patrzy na świat „rozwojowo”, a że energię do zmieniania rzeczywistości ma niespożytą, zmienia i zmienia. Tylko jak kwiat, musi mieć odpowiednie warunki „do rozkwitnięcia”. Potrafi czekać na życiodajny deszcz, a jak już się dorwie do „możliwości”, nie ma zmiłuj! Dwa razy dziennie przestawia meble w pokoju, a w międzyczasie trzy razy zmienia fryzurę, kombinując, w której jej bardziej „do twarzy”. 
                Jest tak zapracowana sprzątaniem i innymi domowymi pracami, że na prawdziwą robotę nie ma czasu. Oczywiście, z chęcią do pracy pójdzie, by coś do wspólnej kasy dorzucić (czyli na własne potrzeby), ale... Po pierwsze primo – interesuje ją posada od prezesa korporacji wzwyż, po drugie primo – jak pójdę do pracy, kto zadba o dom? Trzeba zatrudnić gosposię, więc drogi mężu – musisz więcej zarabiać! Staraj się! Weź nadgodziny, jakieś boki...
              Warto się starać! Nagrodą jest pięciominutowe dymanko raz w tygodniu, w pozycji „na misjonarza”. Ale i tak jakby „z łaski”.
               Są też „normalne” kobiety, ale na wymarciu.



sobota, 17 sierpnia 2013

„Siłka” w lesie bogaczy

             Rublowka (ros. Рублёвка) to potoczna nazwa zachodniego przedmieścia Moskwy. Dawniej była miejscem wypoczynku Józefa Stalina, Leonida Breżniewa, Borysa Jelcyna oraz innych przywódców sowieckich. Zmarli tam Włodzimierz Lenin i Józef Stalin. Obecnie jest to skupisko rezydencji milionerów i jedno z najbardziej prestiżowych miejsc w Rosji. 
              W pobliżu są lasy, a w nich takie „cuś”! Nazywa się toto „Buratino” (Pinokio) i jak widać, w tym „kompleksie sportowo-rekreacyjnym” można potrenować „na masę”. 
                Podobno Rosja to nie kraj, a stan umysłu

            Coś w tym jest, ale tamtejsi ludzie są dumni ze swojej odrębności umysłowej. W dobrym samopoczuciu na pewno pomaga im „utrwalacz” różowego widzenia świata.



 
 

piątek, 16 sierpnia 2013

Panowie! Uwaga na klejnoty!

           W rejonie cieśniny Sund rybak złowił peruwiańską rybę piripatinga, zwaną również pacu i zaczęło się!
            Ma niezwykłe, przypominające nieco ludzkie, uzębienie i zyskała ponurą sławę wśród rybaków z Papui Nowej Gwinei. Wyciągając sieć z rzeki, zazwyczaj wchodzą do wody po pas, czasem nawet głębiej. Pacu dwóm z nich odgryzła jądra i zanim przybyła pomoc, wykrwawili się na śmierć. Ryba wśród Papuasów zyskała miano: „odgryzacza jaj”.
             Środowisko naturalne piripatingi to dorzecze Amazonki. Żywi się głównie orzechami i nasionami. Ryba jest wegetarianką i nie atakuje ani innych zwierząt ani ludzi. 15 lat temu jakiś „geniusz” wpadł na pomysł, żeby zarybić nią wody Papui Nowej Gwinei. Problem w tym, że nie ma w nich orzechów ani nasion. Ryba zaczęła żywić się mięsem, a męskie klejnoty bardzo przypominające jej orzechy stały się jej przysmakiem. 
               Zdarzają się okazy pacu wielkością sięgające nawet 90 cm i ważące niemal 25 kg.
               Złowiona w Bałtyku ryba mierzyła 25 centymetrów, naukowcy głowią się jak do nas trafiła. Na wszelki wypadek szwedzkie i duńskie władze ostrzegają panów przed kąpielą nago.
              Po co ryzykować? Ponoć strzeżonego, pan Bóg strzeże.


czwartek, 15 sierpnia 2013

Martwe delfiny i gryzonie wyrzucone przez ocean

           Huragany i tornada, które przetaczają się w zasadzie przez cały świat, są zabójcze nie tylko dla ludzi. Huragan Isaac, cyklon tropikalny, który zagroził Florydzie oraz Zatoce Meksykańskiej, a także Alabamie, Missisipi i wschodniej Luizjanie, uformował się w sierpniu zeszłego roku. Powstał przy wybrzeżu Małych Antyli i był dziewiątym cyklonem i dziewiątą burzą tropikalną w 2012 r. Przeszedł przez Haiti, dotarł do wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Miejscami zalane zostały przybrzeżne dzielnice Nowego Orleanu. Łącznie zginęły 44 osoby. 

              Po przejściu huraganu na plażach południowego Missisipi tego ocean wyrzucił tysiące martwych szczurów i nutrii. Próbowały się ratować, gdy cyklon uderzył w ich legowiska na bagnach. Salwowały się ucieczką, ale potopiły się, gdy opadły z sił.
             W hrabstwie Hancock zebrano około 16 tys. martwych zwierząt. W pobliskim hrabstwie Harrison zginęło 16 ton szczurów.
             Stan Missisipi musiał czyścić swoje plaże m.in po huraganach Katrina i Gustav. 
 
              Nie była to jedyna hekatomba zwierząt w tym roku. Od stycznia media donosiły o masowych zgonach delfinów, których zwłoki były wyrzucane przez ocean na plaże w Peru. Ekolodzy szacują, że zginąć mogło już około 3 tys. tych zwierząt. Powodów tej tragedii nigdy dokładnie nie ustalono.
              Jedna z hipotez mówiła, głosi, że za śmierć delfinów odpowiedzialne były potężne statki, poszukujące złóż ropy naftowej. Sondują one dno oceanu za pomocą bardzo mocnych fal dźwiękowych, które mogą powodować u ssaków nieodwracalne szkody organiczne. Zwierzęta narażone są wtedy na wewnętrzne krwotoki i tracą niezbędną dla nich orientację przestrzenną.
              Amerykańskie firmy zobowiązały się zaprzestać sondowania akustycznego na kilka miesięcy w obawie przed dalszą redukcją populacji delfinów w okolicach Peru.
             Oprócz delfinów, na plażach odnaleziono także tysiące martwych ryb, głównie sardeli.
             Nie pierwszy to przypadek, gdy człowiek "pomaga" naturze zniszczyć to, co jest do zniszczenia, zabić, co jest do zabicia. Jakby zanikał instynkt samozachowawczy, a ostrzeżenia ekologów traktuje się jak bajdy nawiedzonych oszołomów.

środa, 14 sierpnia 2013

Ino mi pędź! Perfumowany gnój

Pierwszy pociąg Pendolino, z fabryki koncernu Alstom we włoskim Savigliano, na testy w Polsce przyholowała lokomotywa towarowa.
Jak wiadomo, ulubioną zabawą chłopców jest kolejka elektryczna, niektórzy nie wyrastają z tego przez całe życie. Tylko Polska to nie podłoga, gdzie rozkłada się kloc i montuje szyny.
Infrastruktura kolejowa leży kwiczy, szyny „się wygły” i wyszczerbiły, pociągów jeździ coraz mniej, zgodnie z sufitu rozpisanymi rozkładami jazdy. Trakcja elektryczna jakoś wisi, ale zimą za zimno (w pociągach też), latem za gorąco. Zaniedbane dworce się sypią, straszą powybijanymi szybami i brudem. Jedyne co w polskim kolejnictwie się rozwija, to tworzenie nowych spółek, przecież chętnych, by się nachapać jest multum! 
  Pendolino to jak wiatek do kożucha! Ni z gruchy, ni z pietruchy, podpisano kontrakt na około 665 euro. Obejmuje dostawę 20 pociągów (20 mln euro) i koszty utrzymania technicznego pociągów przez 17 lat. Śmiech na sali! Kto wierzy w takie cuda? Najprawdopodobniej Włosi nie wiedzą w co się władowali i renegocjacje kontraktu są pewne jak w banku! 
Te „pędopotwory” (190 m długości, siedem wagonów) po polskich torach mają jeździć od przełomu 2014/2015 r. z prędkością nawet 230 km/h. Co to się nie obiecuje – cuda na kiju! Rozkładane fotele, własne oświetlenie, gniazdko eklektyczne, brakuje tylko dostępu do netu, telewizji i ewentualnie serwowania drinków za friko. Czas podróży mogła by umilić striptizerka, a dla chętnych powinna być dostępna sauna.
Może jednak lepiej zacząć od sprzątania kibli w pociągach, które jakimś cudem jeszcze jeżdżą?


wtorek, 13 sierpnia 2013

Nowy „trynd” - tatuaż sutek

            W Wielkiej Brytanii coraz większą popularność zdobywa tittooing, czyli tatuaż sutek, które mają w ten sposób stać się bardziej „seksowne”. Proces - mikropigmentacja - to nic innego jak makijaż permanentny lub makijaż trwały i od dawna jest zabiegiem należącym do kosmetyki estetycznej. 
 
               Ostatnio poddała się temu mieszkająca w Harrogate (Yorkshire) Maisie Martini. Jest jak to sama określa „performerką burleskową”. Kieruje „Cancan trupy”. 


























 
              Występuje w rewiach i różnych imprezach „okolicznościowych”. A to przebierze się za Czerwonego Kapturka, a to za króliczka, a to za lalkę Barbie.
Proces tatuowania trwa około dwóch godzi, potem trzeba odczekać „tylko” 12 – 18 miesięcy i nie dotykać sutek, bo zbledną. Cena „przystępna” - ok. 1200 (mniej więcej 5,8 tys zł).
              Tak więc po korekcji podbródka, nosa, kości policzkowych, ust, cycków, pośladków, odsysaniu tłuszczu itp. itd. przyszedł czas na działania bardziej zdecydowane.
             Chociaż... Operacje plastyczne waginy to dalej number one kobiecej estetyki „erotycznej”. W takim zestawieniu fryzurki na „muszelce” to niewinna zabawa!




 

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Pies – najwierniejszy przyjaciel człowieka, czy „nowa broń”

             Amerykańska policja wyposażyła „służbowe psy” w tytanowe kły, najczęściej w miejsce tych naturalnych, z różnych powodów uszkodzonych.
              Zabieg, któremu rocznie poddawanych jest ok. 600 psów, obywa się więc bez dentysty. Ma to na celu przedłużenie ich „służbowej” przydatności. Najczęściej są to owczarki alzackie.
             Takie „zamontowanie” czterech zębów kosztuje około 600 dolców. Ponoć się to opłaca, gdyż szkolenie nowego psa wycenia się na ok. 10 tys. baksów.
             Przestępców o zdanie nie pytano. Swoją drogą, psy jak ludzie, mają swoje fobie i „odloty”. Trafić na takiego przyjemnością na pewno nie jest, ale i bez tytanowych kłów strach się bać.



         



niedziela, 11 sierpnia 2013

Prowokacja na granicy porno - moda, reklama i sex

              Fotograf Terry Richardson uchodzi w branży z jednej strony za pierdolniętego seksokoholika, a z drugiej za geniusza w swoim fachu. Słynie z rozbierania (nie tylko!) wszystkich modelek, które trafiają w jego ręce. Zleceń od prestiżowych wydawnictw i mediów ma całą furę, więc nie narzeka! A modelki jak to modelki, chętnie za odpowiednią kasę pokażą to i owo.
              „Zabawy” w atelier często sprowadzają się do seksualnych orgii, a dwie panie opowiedziały o swoich doświadczeniach z „wujkiem Terrym”. Rie Rasmussen i Jamie Peck twierdzą, że fotograf nie bardzo kuma jaka jest różnica między zdjęciami mody, a fotkami porno. Chociaż pewnie kuma, ale wisi mu ogólna opinia. Do tych głosów przyłączyły się też inne modelki, odkrywając tajemnicę poliszynela. 
             Terry Richardson jest „ponad” te, jak to określa, „pomówienia”. Dalej żyje swoim życiem - prowokuje, bulwersuje, obrzydza. Nie ma dla niego tematów tabu, nic nie jest zbyt wulgarne! Jest jednym z najbardziej rozchwytywanych fotografów modowo-reklamowych.
             Wystarczy spojrzeć na jego zdjęcia, nie tylko reklamowe czy związane z modą, by zrozumieć skąd wzięła się jego sława. 
             Główną działką reklamowo-modową zarządza we właściwy sobie sposób. Pracuje tylko z najbardziej odważnymi projektantami i firmami, które nie boją ryzyka prowokacji. Najczęściej są to Sisley, Diesel, Gucci i co najważniejsze, wszyscy są zadowoleni. 
 
             Terry Richardson urodził się w Nowym Jorku, a wychował w Hollywood. Zdjęcia zaczął robić w szkole średniej, grał wtedy w kapeli rockowej. Miesza konwencje, pozornie zupełnie nie przywiązuje wagi do staranności i dopracowania szczegółów. Nawet najbardziej prestiżowe zlecenia wykonuje czasem malymi, amatorskimi cyfrówkami. 


















              Jego zdaniem dużo ważniejsze niż techniczne parametry i świetne obiektywy, są w zdjęciu świeżość, energia, dynamizm. Odważne, bajecznie kolorowe zdjęcia fascynują, czasem prowokują, czasem wywołują uśmiech. 
 
             Terry Richardson w opinii znajomych i krytyków, umie się bawić i cieszyć życiem.
Hmmm... Czy ktoś kiedyś nie marzył, że praca będzie zabawą, a zabawą pracą? Terremu Richardsonowi to się udało! Tylko on wie ile to go kosztowało zdrowia i nerwów, by ot, tak, pstrykać zdjęcia., dobre zdjęcia!
             Stara prawda na koniec, powtarzana przez pokolenia fotografów - aparat sam zdjęć nie robi.