kontakt

czwartek, 12 czerwca 2014

Jak to drzewiej bywało, a jak jest teraz

            Czasy się zmieniają, obyczaje również. Ongiś noc poślubna była celebrowanym przeżyciem. Oblubienica ubrana w koszulę pod szyję, z dziurką „do robienia dzieci”. Pan młody w stroju eleganckim, ale swobodnym, zagajał:
- Nie gwoli swawoli, ale gwoli rodu ludzkiego pomnożenia,
daj mi waćpanna swego przyzwolenia!
- W imię ojca i syna, niech waćpan zaczyna! - słyszał zachętę. 
                Dzisiaj nocy poślubnej jako takiej nie ma, bo „towar” został wypróbowany na wszystkie strony. Oblubienica bardziej lub mniej „na luzie”, nago lub czasem dla „specjalnego efektu” przebrana np. za hurysę, czeka na „ślubnego”, który po głośnym oddaniu kilku piw, zjawia się w „łożnicy”.
- Na chuj te poduszki? - pyta zdziwiony.
- Ja was tam wiem? Jeden lubi z poduszkami, inny nie! - odpowiada panna młoda.

Wyznanie miłości też było inne.

- Powiedz mi jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie -
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą.
I wiosną, kiedy jaskółka przylata.
- A latem jak mnie kochasz?
- Jak treść lata.
- A jesienią, gdy chmurki i humorki?
- Nawet wtedy, gdy gubisz parasolki.
- A gdy zima posrebrzy ramy okien?
- Zimą kocham cię jak wesoły ogień.
Blisko przy twoim sercu. Koło niego.
A za oknami śnieg. Wrony na śniegu.
„Rozmowa liryczna” Konstanty Ildefons Gałczyński

Dzisiaj wygląda nieco inaczej...
 
              Fajna dupa jesteś z ryja! Kocham cię w chuj!

             Jak myślicie, które słowa trafiają bardziej do przekonania przeciętnej, mlodej kobiecie? Kto ma więcej szans, by dorwać się do majtek ukochanej? Poeta czy dresiarz? Ja złudzeń nie mam!
Nie miejcie do nich pretensji, poeci! To biologia! Więcej szans na przetrwanie ma gościu z bejsbolem, niż wierszokleta. Natura jest bezwzględna!

niedziela, 8 czerwca 2014

„Siostry miłosierdzia” świętowały!

             Dzień Dziecka – wiadomo - 1 czerwca, ale że następnego dnia przypada Międzynarodowy Dzień Prostytucji, mało kto wie. Panie najstarszej profesji świata zjeżdżają się do Berlina, by świętować i to zupełnie oficjalnie. Trochę narzekają na ostracyzm, ale głównie się bawią. Odsłaniają pomniki, organizują wystawy i marsze. Imprezę uświetniają gwiazdy porno, które często karierę zaczynały w tej branży.
  Ubiór nie postawia wątpliwości, wiocha!
  Może być też styl lateksowy 
 Trochę wyższa półka
 
             Prostytucja nie jest w Niemczech karalna, nikt nie liczy kobiet w tej branży. Od dziesięciu lat prostytutki mają ustawowo zagwarantowane minimum świadczeń socjalnych i zaopatrzenie zdrowotne. Zadbano równocześnie o nowe, uproszczone formy ściągania od nich podatków za świadczone usługi. 80 proc. pań pracujących w branży to imigrantki, w Austrii to aż 90 proc. Większość pochodzi z krajów Europy Wschodniej i Południowej oraz krajów afrykańskich, 20 procent z nich to Bułgarki i Rumunki. Najczęściej pracują na czarno.
            Co by nie mówić, zapotrzebowanie na ich usługi istnieje, ale na pomniki raczej nie zasługują. Jak to ktoś powiedział – kurwa to nie zwód, to charakter. A Julian Tuwim puentuje to tak:

Do jednej
Piotr miał cię za swą dziką żądzę,
Jan za to, że jest piękny ciałem.
Alojzy miał cię za pieniądze.
Ja - zawsze cię za kurwę miałem.



piątek, 6 czerwca 2014

Jaki ptak jest w polskim godle?

              Pytanie wydaje się retoryczne, wiadomo orzeł bielik. Tymczasem to wcale nie jest orzeł! Według systematyki ornitologicznej orłami są tylko jastrzębiowate z podrodziny Aquila (łac. orzeł), a bielik należy do podrodziny Haliaeetus (po polsku orłan). Jednym słowem, nie spełnia wymogów zapisu Konstytucji, która mówi, że godłem Rzeczpospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu.
                W Polsce żyje 5 gatunków orłów: orzeł przedni, orzeł stepowy, orlik krzykliwy, orlik grubodzioby oraz orzełek. Największym jest orzeł przedni (rozpiętość skrzydeł 190 - 230cm). Bielik wypada też nieźle, nawet lepiej niż nieźle – rozpiętość skrzydeł 200 – 245 cm, co daję mu miano największego ptaka drapieżnego Polski. Dziób ptaka w godle też wskazuje na bielika, gdyż tylko on posiada równie żółty i potężny.
 
               Za ptaka umieszczanego w herbach polskich można też uznać 9 innych gatunków, takich jak: orzeł przedni, orzeł cesarski, orzeł stepowy, orlik grubodzioby, orlik krzykliwy, orzełek południowy, bielik wschodni, gadożer oraz rybołów. Przypisywanie tej roli bielikowi bierze się od białej barwy jego ogona. Na monetach z czasów Bolesława Chrobrego na skrzydłach ptaka w koronie znajdują się kropki, które mogą odnosić się do białych lotek na złożonych skrzydłach bielika.
               Prześladowania ze strony człowieka sprawiły, że na początku XX wieku doszło do gwałtownego obniżenia liczebności populacji bielików. O rozmiarach tych prześladowań może świadczyć np to, że pod koniec XIX wieku w Niemczech wybijano rocznie 400 osobników tego gatunku. Dopiero po wprowadzeniu całorocznej ochrony gatunkowej ich liczebność zaczęła się odbudowywać. Po II wojnie światowej na terenie Polski gniazdowało jedynie ok. 45 par. Na przełomie lat 1950 -1980 liczba tych ptaków nie zmieniała się. Okazało się, że kolejne zagrożenie stanowią zanieczyszczenia środowiska DDT. Liczebność bielików wzrosła dopiero wraz z wprowadzeniem zakazu stosowania tego środka i zaniechaniem polowań. Przełomowe okazało się wprowadzenie stref ochronnych wokół gniazd.
               Komitet Ochrony Orłów ocenia, że rocznie z rąk człowieka ginie w Polsce 25 - 35 osobników.

środa, 4 czerwca 2014

Cycki – to jest to!

             Matrofobia to paniczny lęk przed kobiecymi piersiami. Lęk, wydaje się całkowicie uzasadniony, gdyż cycki to baaardzo niebezpieczna broń!


Już starożytni Słowianie widzieli zagrożenie, chociaż innego rodzaju
Tańcowała baba z Wickiem:
Wybiła mu zęby cyckiem.
Teraz Wicek zgubił zęby
Zrobiła się dupa z gęby.
                Hmmm... Jak mówi porzekadło – kto nie ryzykuje, w Rawiczu nie siedzi! Odwagi, panowie! To tak jak z tym gostkiem, co to jadąc pociągiem uporczywie wpatrywał się w cycki siedzącej naprzeciw kobiety.
- Chce pan w pysk?! - odezwała się oburzona.
- Tak, tak! Jednego w pysk, drugiego w łapy!

A jak by trzeba powiększyć...
                    Tak, tak! Wiem! Jestem męska, szowinistyczna świnia!

sobota, 31 maja 2014

Nie ma to jak autoreklama!

           W 1809 r. na łamach nowojorskiego dziennika „Evening Post” ukazało się ogłoszenie, które narobiło sporo szumu. Właściciel hotelu Columbian przy Mulberry Street oskarżył niejakiego Diedricha Knickerboxera, że prysnął bez uregulowania rachunku za noclegi. W pokoju zostawił jedynie książkę swojego autorstwa „Historia Nowego Jorku od początku świata do końca dynastii holenderskiej, zawierająca wiele spraw zadziwiających i ciekawych”. Hotelarz zagroził sprzedaniem książki na poczet długu, co też ponoć uczynił. 
 


            Sęk w tym, że hotel, jego właściciel i Diedrich Knickerboxer … nie istnieli! Autorem książki naprawdę był Washington Irving, a cała akcja była chwytem reklamowym. Udało się znakomicie! Po ukazaniu się w księgarniach książka stała się niekwestionowanym hitem. 
























           Washington Irving (ur. 3 kwietnia 1783 w Nowym Jorku, zm. 28 listopada 1859 w Tarrytown) swoją twórczością wpisuje się w nurt amerykańskiej prozy romantycznej, ale był także dyplomatą. W latach trzydziestych pracował w poselstwie USA w Londynie, a w okresie 1842 -1846 był ministrem pełnomocnym USA w Hiszpanii.

piątek, 30 maja 2014

Sprzedaj swoje ciało, będzie niezła kasa!



             Ciało ludzkie to przede wszystkim woda (61-75%), ale także wiele innych złożonych związków chemicznych. Gdyby rozbić je na poszczególne pierwiastki, okazuje się, że 99% ciała człowieka składa się z sześciu elementów: tlenu, wodoru, węgla, wapnia i fosforu. Gdyby to sprzedać, fortuny nie dostaniemy, ot jakieś 4 dolary... Jest jeszcze śladowa ilość pierwiastków rzadkich, za które można skasować więcej, ale gra nie warta świeczki.
              Nie jest jednak tak źle, wartość mają połączenia w związki organiczne i organy, które nadają się do przeszczepów. Według niedawnego artykułu w magazynie Wired, ciało może być warte nawet do 45.000.000 dolarów. Pod uwagę brano sprzedaż szpiku kostnego oraz DNA, płuca, nerki, serce ... jako elementy „do recyklingu”.  





 


            Tak to wygląda według cen czarnorynkowych.
             Ciało ludzkie z wiekiem traci na wartości, to oczywista oczywistość. Jasne też jest, że palacze, drinkerzy czy narkomani nie są zbyt cenni.

             Jeżeli jesteś ciekawy ile możesz na swoim ciele zarobić, wystarczy sprawdzić to na specyficznym kalkulatorze
 

Mnie wyszło 23 513 zł... Co się mam zachwycać, jak się nie zachwycam? Gdzie te miliony?!




poniedziałek, 26 maja 2014

Płać i nie pytaj dlaczego

            Kuriozalny jest fakt, że do ceny każdego nowego pendrive'a lub karty pamięci doliczana jest opłata dla twórców i artystów (0,47%). Pamięci USB traktowane są bowiem przez ZAiKS jako urządzenia, które posiadają możliwość zapisu utworów opisanych w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Czyli z polskiego na nasze - każdego kupującego traktuje się jako potencjalnego pirata, ściągającego z sieci co tylko można.
            Opłatę pobierają producenci i importerzy nośników (zazwyczaj doliczana jest do ceny urządzenia), a inkasuje ją siedem stowarzyszeń twórców i artystów, m.in. ZAiKS, SAWP, Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Stowarzyszenie „Polska Książka”.
              Oprócz tzw. czystych nośników (kart pamięci, pendrive'ów itp.) kasę pobiera się również za płyty CD, odtwarzacze MP3, magnetofony, radia samochodowe, zestawy muzyczne, odtwarzacze DVD i inne. Takie opłaty przewiduje ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Na jej podstawie minister kultury wydał rozporządzenie, w którym wymienił urządzenia objęte opłatą, także tzw. czyste nośniki (karty pamięci i pendrive'y).
             Łącznie zrzeszenia twórców i artystów dzielą się rocznie kasą rzędu od 7 do 10 milionów. I tak twórców to nie zadawała. Powołują się na dyrektywy unijne i wpływy w innych państwach (Czechy – 5 mln euro, Węgry – 8 mln euro, Niemcy – 200 mln euro).
            Tak naprawdę nie do końca wiadomo, co się a tą kasą dzieje. Do twórców trafiają ochłapy.
Ale jest nadzieja! Na dodatkowe opodatkowanie czeka papier, bo przecież na nim - jak nic - można nielegalnie wydrukować książkę!
            Jak w starym dowcipie, gdy sądzą bimbrownika za posiadanie aparatury.
            - To i za gwałt mnie sadźcie, też mam aparaturę!


sobota, 24 maja 2014

Kto nie ryzykuje, w Rawiczu nie siedzi...

            Rosyjski fotograf Witalij Raskalow, zainicjował modę na … trudno to nawet zdefiniować. Nielegalnie dociera do niedostępnych miejsc, by strzelić spektakularne fotki. 

 

 
            Wykonanie takich zdjęć to skrajne ryzyko, nawet niebezpieczeństwo śmiertelnego wypadku. O karach finansowych w przypadku „wpadki” nie warto wspominać! Wygląda na to, że są to samojebki, gdyż nie ma mowy o współautorach zdjęć. 
            Na naśladowców długo nie musiał czekać. Jedną z nich jest Lucinda Grange, która jeździ po całym świecie, fotografując nie tylko ze szczytów niedostępnych budynków, mostów, czy piramid, ale również z nieodkrytych podziemi wielkich metropolii.

  Chrysler Building – wieżowiec znajdujący się w Nowym Jorku w dzielnicy Manhattan
  Carpe Diem - wieżowiec znajdujący się w Paryżu
  Na szczycie Times Square w Nowym Jorku
  Most Transporter w Newport w Walii
  Most Manhattan w Nowym Jorku
  Most Forth Rail w Szkocji
  Podziemia Londynu
            Adrenalina rośnie! Im większe ryzyko, tym większa sława w necie. A to kusi! Jedno jest pewne – któryś z tych ryzykantów prędzej czy później otrzyma nagrodę Darwina! Pewne jak w banku!







 

czwartek, 22 maja 2014

Mocny pierd!

He-Gassen to bardzo swoista japońska zabawa. Można to przetłumaczyć jako „bitwę na bąki” czy może bliżej sedna, dosadniej „zawody w pierdzeniu”. 
 

               Ilustracje z tej rywalizacji, wykonywane były tuszem na papierze, często w zwojach jak jakaś ciekawa historia. Autorzy-malarze są najczęściej bezimienni. Najsłynniejszy jest zwój tokijskiego Uniwersytetu Waseda. Pochodzi z 1864 r. i jest reprodukcją z okresu Edo (1603 - 1868). 

            Wymiary He-Gassen były różne, ten najsłynniejszy ma ok. 30 cm wysokości i ok. 1m długości.
Co ciekawe, He-Gassen to nie tylko karykatura, humor, swoiste „jaja”. Okres Edo to era szogunatu Tokugawa, która charakteryzuje się nieufnością wobec cudzoziemców i bezwzględnym prześladowaniem chrześcijan.
Rysunki są jakby protestem wobec wtargnięcia do Japonii cudzoziemców. Nie zawsze można było jasno i wyraźnie powiedzieć, co jest grane, ale każdy kumał przekaz. 
Tu widać to najdobitniej. He-Gassen traktować można jako chorobliwy obraz ksenofobii Japonii. Cudzoziemcy przebywać mogli tylko w określonych rejonach Kraju Kwitnącej Wiśni i to nie wszyscy. Tolerowano jedynie Chińczyków, grupę angielskich przedsiębiorców i przedstawicieli Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej. Jeśli wylądował jakiś niepożądany gość, bez sądu był stracony.
Japonia otwarła się na świat dopiero w XIX w., a w zasadzie została do tego zmuszona. Matthew Calbraith Perry (ur. 10 kwietnia 1794 w Newport, zm. 4 marca 1858 w Nowym Jorku) komodor Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, demonstracją siły militarnej wymusił nawiązanie kontaktów zagranicznych przez Japonię i doprowadził do podpisania 31 marca 1854 r. Traktatu z Kanagawy i zakończenia 220 letniej izolacji Japonii zwanej Sakoku.




wtorek, 20 maja 2014

Dziary na starość

            Starość, nie radość... Więdnie wszystko – ciało, umysł, chęci i możliwości. Czasem z młodości pozostały dziary i teraz pasują jak kwiatek do kożucha. 
 

 

 

 


 
               To se ne vrati, pane Havranek!
               „Trzeba z żywymi naprzód iść” - jak pisał wieszcz. A ci żywi, młodzi śmieją się, kpią, szydzą. Bo oni nigdy starzy nie będą, bo oni jeszcze... żyją. Czaszka Yoricka szczerzy żeby – takimi będą drogi wasze! Ty też, Ty też kiedyś poczujesz na sobie oddech czasu.
             Jak pewien man, który na pewnej części ciała miał wydziargany gotykiem napis – Tylko dla pań! Teraz pozostało niewiele – T...d...p. Czasem nawet środkowa literka znika.