Śmierć wpisana jest w życie, jest
jego jakby integralną częścią. Niepotrzebne są wszelkie
filozoficzne dywagacje czy coś jest po drugiej stronie lustra, czy
też nie ma. To kwestia wiary, nie nauki. Lapidarnie ujął to Epikur
- Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas.
Kto chce być po śmierci żerem dla
robaków? Ale czy jest inne wyjście? Jest i to bardzo pociągające,
w moim pojęciu – wręcz wspaniałe!
Pierwszym krokiem jest kremacja, mimo
złych skojarzeń, coraz bardziej w Polsce popularna. W USA czy
Kanadzie istnieją tzw. „Parki wspomnień” czy „Parki pamięci”.
W nich pod wybranym drzewem w specjalnych, ekologicznych urnach chowa
się zmarłych. Jeszcze za życia mogą wybrać sobie drzewo, pod
którym urna będzie złożona, a na nim umieszcza się tabliczkę z epitafium.
Oczywiście musi to się odbywać „pod kontrolą”,
plan parku powinien być ściśle zachowany, a drzewa określonych
gatunków. Do opracowania i rozstrzygnięcia pozostaje kwestia
dosadzania „nagrobków”.
W Polsce tego rodzaju pochówku
jeszcze nie można sobie zażyczyć, ale być może to kwestia czasu.
Oby tak było!
Coś się jednak ruszyło. Gosia i
Marcin Dziembaj ze Szczecina są grafikami komputerowymi.
Zaprojektowali fotodegradowalną urnę na prochy, wykonaną ze
sprasowanego torfu. Składa się z trzech części. Prochy zmarłego
umieszczane są w misie, a w przykrywce jest zagłębienie, do
sadzonki drzewa. Całość się zakopuje. Kolejne dwie części to
ceramiczne półkule. Jedna może służyć jako szkatułka na
pamiątki po zmarłym, drugą - z wieczkiem, na którym można wyryć
inskrypcję - można zakopać w ziemi lub zabrać do domu na
pamiątkę. Graficy opracowali dwie wersje biodegradowalnych mis
prochowych. Pierwsza z urn nazywa się OVO, czyli „jajko”
(nawiązanie do kształtu) i jest przeznaczona dla jednej osoby.
Druga, czyli MALA, jest dwuczęściowa, dla dwóch osób. Po śmierci
jednego np. z małżonków jedną część tej urny zakopuje się w
ziemi, a druga „czeka” na żyjącego.
Pomysł jest już w urzędzie
patentowym. Być może niebawem urny będą dostępne na rynku.
Gosia i Marcin Dziembaj wygrali
prestiżowy konkurs „Make me!” Łódź Design Festival 2012. Tam
dostrzegli ich kuratorzy Salone del Mobile, jednego z największych
festiwali designu w Europie. Szczecinianie jako jedyni Polacy,
zaprezentują swój pomysł w Mediolanie.
Fajnie by było, gdyby ktoś usiadł
pod „moim” drzewem (grab albo jesion), opowiedział co słychać
w wielkim świecie. A wśród szumu liści wysłuchał mojej
historii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz