Wiadomo
– alkohol mój wróg, więc leję go w mordę! Są jednak i inne
sposoby, by się nawalić, a ich zaletą jest to, że z pyska nie
jedzie z obory. O dziwo, nie wszystko wymyślili Ruscy, chociaż ich
innowacyjne metody, doświadczenia i zwyczaje, to materiał na
doktorat i nie tylko z psychiatrii! Z chemii też.
Nowa
moda - Vaportini
Wpadła
na to chicagowska barmanka Julie Palmer, po wizycie w szwedzkiej
saunie, gdzie zamiast wody używano wódki. Ewidentny plagiat! Ruskie
tak piją od dawna!
Vaportini
składa się ze szklanej kuli, słomki, metalowego pierścienia i
świeczki. Aby podgrzać alkohol do momentu parowania, wykorzystać
można też zwykłą szklankę. Potem za pomocą słomki wdycha się
opary.
Skutek
jest natychmiastowy! Podobno pełny odlot, a i wątroba nie
obciążona!
Czopki,
lewatywa i przez oczy
Amerykańscy
i brytyjscy studenci zainicjowali nową, pijacką modę – „vodka
eyeballing”. Wlewają sobie alkohol wprost do oczu, albo aplikują
w czopkach, które robią sami. Są to po prostu nasączone wódką
tampony. Wszystko za sprawą teorii, że alkohol bardzo dobrze ichnia
się przez błony śluzowe. Wlewanie wódki do oka skończyć się
może ślepotą, a jeszcze w dodatku ponoć boli.
Można
też robić lewatywę, albo walić wódę bezpośrednio w kanał, ale
jest to jazda po bandzie! I to bez trzymanki!
Znanych
jest co najmniej kilka śmiertelnych przypadków - dotyczą on m.in
mężczyzny, który walnął sobie lewatywę z alkoholu czy kobiety z
Huston (USA), która zabiła męża serwując mu lewatywę z sherry.
Był alkoholikiem, ale nie mógł normalnie pić wódki czy wina,
gdyż miał owrzodzone gardło.
Nic
to! Straszyć to my, a nie nas! Dla hardcorów liczy się efekt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz