Sąd Apelacyjny w
Warszawie orzekł, że Beata Sawicka i burmistrz Helu Mirosław
Wądołowski są uniewinnieni z zarzutów korupcji. W pierwszej
instancji (2012 r.) sąd skazał posełkę na trzy lata w cieniu,
pozbawienie praw publicznych na cztery lata i 40 tys. zł grzywny.
„Burmajstra” na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat i
20 tys. zł grzywny.
W uzasadnieniu
usłyszeć można było, że dowody zostały uzyskane przez CBA
nielegalnie, a metody były „totalitarne”, a „demokratyczne
państwo wyklucza testowanie uczciwości obywateli”.
Taak… Pięknie,
kurwa, pięknie! I jeszcze:
„To z
Konstytucji RP, z zasad demokratycznego państwa prawnego wynika, że
operacyjna inwigilacja obywateli w celu zdobycia przeciwko nim
materiałów mających następnie stanowić materiały w postępowaniu
karnym jest niedopuszczalna, bezprawna i nielegalna dopóty, dopóki
nie istnieją uprzednio uzyskane informacje rodzące choćby domysł,
że ta osoba już popełnia bądź jest w stanie popełnić
przestępstwo” - stwierdził sąd w uzasadnieniu.
Otóż przesłanki
co do charakteru i „siły moralnej” Beaty Sawickiej, proszę
wysokiego sądu, były! To, że agent Tomek je wykorzystał zgodnie z
założonym zadaniem, to inna inszość!
Nielegalne metody?
Czyżby agent Tomek przystawił jej pistolet go głowy, siłą do
łóżka zaciągnął, a potem zgwałcił? Czyżby Beata Sawicka była
„pierwszą naiwną”, nie wiedziała jakie lody kręci? Czyżby
sąd zapomniał jakie sms-y słała posełka do agenta Tomka? I
jeszcze jedno. Jeżeli cala akcja była nielegalna (jak
autorytatywnie orzekł sąd), to sprawę spaprali przełożeni agenta
Tomka, a nie on i oni powinni beknąc. Swoją drogą, nie słyszałem,
aby toczyło się jakiekolwiek postępowanie wyjaśniające - legalna
czy nielegalna – a Mariusz Kamiński (ówczesny szef CBA), wręcz
twierdzi – wszystko było przeprowadzone zgodnie z odpowiednimi
przepisami.
Trudno było nie
przyznać, że 50 tysięcy wzięła bez oporu, co jest „naganne
moralnie” ale jest, zgodnie z orzeczeniem sądu – niewinna!
Zawsze Sąd
Apelacyjne kojarzył mi się z odwołaniem opartym na jakiś
racjonalnych podstawach. Nowe dowody, błędy proceduralne, nowi
świadkowie… A tu nic z tych rzeczy!
O co tu, kurwa,
chodzi?! Jest jakieś prawo czy go nie ma? Jeden sędzia mówi winna,
drugi niewinna! Któryś z nich jest niedouczony! Przecież wyrok nie
może zależeć od jakiegoś widzimisię sędziego! Jeden z nich
powinien wisieć za jaja!
A teraz Beata
Sawicka i burmistrza Helu mają możliwość wystąpienia o
odszkodowanie, liczone pewnie w dziesiątkach, jak nie setkach
tysięcy.
Ten kuriozalny wyrok spowodował, że
była posełka już nie zalewa się rzęsistymi łzami. Wręcz
przeciwnie, satysfakcja bije od niej jak od obrazu „niepokalanej”.
Aha, warto zapamiętać nazwisko
przewodniczącego sądu apelacyjnego, który firmuje ten wyrok. Paweł
Rysiński.
Wróżę mu ministerialną karierę,
ale tylko pod skrzydłami PO. Bój się pan Pis-u! Pamiętliwi są!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz