kontakt

wtorek, 29 kwietnia 2014

Najlepszego przyjaciela mam w sobie, czyli polerowanie wacka

              Jak człeka przyciśnie, to ni ma, trza i już! Nic nie może stanąć na przeszkodzie, by sobie ulżyć. A że najlepsza baba, to własna graba, robótki ręczne niewyżyty „macho” realizuje zawsze i wszędzie, rano, we dnie, wieczór, w nocy…
53-letni Darrell Moore zgłosił się na posterunek policji w Omaha (Nebraska), mówiąc, że był świadkiem morderstwa. Ni z gruchy, ni z pietruchy opuścił spodnie i zaczął robić sobie dobrze, inaczej mówiąc - pompować budyń, czochrać predatora, młócić capa,
smyrać gwoździa, ryrać dzidę, frezować trzonka, pukać ćwieka, plumkać wajchę, kulać bobsona, chapać organa, targać wihajstra, walić gruchę czy stroić fleta.
Policjanci próbowali go powstrzymać, więc jednego opluł, drugiego próbował uderzyć „wolną” ręką. Jakoś go powstrzymali i trafił do aresztu pod zarzutem lubieżnych zachowań, obnażania, zakłócania porządku i usiłowania napaści na funkcjonariusza. Co najgorsze! Nie pozwolili mu skończyć samozabawy!




             Inny, 44-letni gostek został aresztowany za masturbację w Darmouth, w Nowej Szkocji (Kanada). O 8.00 rano walił gruchę w samochodzie zaparkowanym przed McDonaldem. Wziął sprawę „we własne ręce”, a w zasadzie rękę i skończyło się sprawą.
Ten skończył, nawet odjechał, ale policja jakoś dostała jego namiary i zapuszkowano go w domu. Wyszedł za kaucją, ale beknie. 



            Zupełnie „odleciał” 23-letni Jason Lee Vickery, który włamał się do domu w St Augustine na Florydzie. Najpierw na piętrze „zrobił sobie dobrze”, potem chyba zgłodniał, bo przeszedł do kuchni. Posilił się sałatką i zaczął się bawić zdalnie sterowanym helikopterem. Usłyszał głosy wracających właścicieli, więc dal nogę, a resztę sałatki zabrał ze sobą. Podczas aresztowania znaleziono przy nim pojemnik z marychą, woreczek z tytoniem do żucia, akcesoria do palenia i perukę. Kucja była spora $ 27.500, nie miał takiej kasy, więc poszedł do pierdla w St Johns County.


 


niedziela, 27 kwietnia 2014

Świnia + szympans = Człowiek

            Zdaniem amerykańskiego genetyka dra Eugene McCarthy (University of Georgia) , człowiek jako gatunek powstał ze skrzyżowania świni (on) z szympansem (ona). Ponoć po świni odziedziczyliśmy prawie bezwłosą skórę, grubą tkankę tłuszczową, jasne oczy, wystające nosy oraz rzęsy. Dochodzą do tego podobieństwa w budowie organów wewnętrznych, czego efektem jest łatwe przyjmowanie przez człowieka przeszczepu od świni. 
            Po „upojnej nocy” szympansica urodziła hybrydy, które żyły wśród małp. Potem zaczęły się rozmnażać i w rezultacie „powstał człowiek”.
            Teoria ta jest krytykowana zarówno przez kreacjonistów jak i przez ewolucjonistów.
Podstawowy zarzut, to brak genetycznej możliwości powstania zarodka na poziomie molekularnym. Proteiny w jajeczku szympansicy nie „rozpoznałyby” protein w plemnikach świni. Nota bene szympansy mają 48 chromosomów, świnie tylko 38. Ewolucyjnie te gatunki rozeszły się ok. 80 mln lat temu.
           „Nasi przodkowie” utwierdzają mnie w prawdziwości powiedzeń – ty świnio! (facet) i ty małpo! (kobieta). Swoją drogą chyb wypaad przejść na wegetarianizm, bo jak tu jeść schabowego "z przodka"?



wtorek, 22 kwietnia 2014

Wielkanoc - smacznie było?!

           Dwa dni tradycyjnego obżarstwa minęły, teraz na wagę i dieta! Ciekawe jak świętowali „smakosze” dość niecodziennych „potraw”, bo jak się okazuje jeść można dosłownie wszystko. A to popiół z papierosów, kawałki plastyku, gumę, glinę, skórę, części metalowe itd. itp. Rodzi się pytanie – jest coś w ogóle, czego nie można zjeść? Co nie jest jedzeniem? 
             21-letnia Brytyjka Kerry Trebil jest uzależniona od mydła. Ponoć zjadła już 4 tys. Gąbek do mycia ciała i naczyń oraz 100 tys. kostek mydła. 
               30-letni Hindus Pakkirappa Hunagundi „lubi” żwir, cegły, błoto czy żwir. Zaczął to konsumować w wieku 10 lat, ponoć na zdrowie i zęby nie narzeka. 
               Pochodzący z Grenoble Monsieur Mangetout (Pan Jedzący Wszystko), a właściwie Michel Lotito, pracował w branży rozrywkowej. Podczas swoich występów konsumował metal, szkło, gumę, ba! Zjadał nawet całe rowery, telewizory czy części samochodowe. Podjął się nawet próby zjedzenia samolotu Cessna 150 - co zajęło mu niemal dwa lata (1978-1980). Jak sam przyznawał, jedzeniem „dziwnych rzeczy" zajmował się od zawsze. Zmarł w 2007 r. przyczyn naturalnych (miał 57 lat). Podobno Michel Lotito zjadł w sumie ponad tonę metalu.
              Takie zaburzenie odżywiania fachowo nazywa się PICA. Polega na występowaniu apetytu na przedmioty nie będące żywnością (np. ziemia, kreda, węgiel) lub ogromny apetyt na rzeczy, które są w pewnym sensie żywnością, takie jak nieprzetworzone składniki żywności (np. mąka, surowe ziemniaki, skrobia). Obserwuje się je u wszystkich grup wiekowych, ale najczęściej u kobiet w ciąży i u małych dzieci, zwłaszcza opóźnionych w rozwoju, wśród których jest to najbardziej rozpowszechnione zaburzenie odżywiania.
             Osoby chore najczęściej wstydzą się swojego uzależnienia i je skrzętne ukrywają. A że dziwne to upodabnia, nie trzeba chyba uzasadniać.
             A co można zjeść? Aerofagia (połykanie powietrza), amylofagia (konsumpcja skrobi), kautopireiofagia (zjadanie wypalonych zapałek), koniofagia (konsumpcja kurzu), koprofagia (konsumpcja kału), emitofagia (konsumpcja wymiocin), geomelofagia (nienormalne zjadanie surowych ziemniaków), geofagia (zjadanie ziemi), hematofagia (wypijanie krwi), hialofagia (konsumpcja szkła – np. z okien i butelek), litofagia (zjadanie kamieni), autokanibalizm (zjadanie własnych części ciała), trichofagia (zjadanie włosów lub wełny), urofagia (wypijanie moczu), ksylofagia (konsumpcja drewna), mukofagia (konsumpcja wydzielin z nosa).
            Wystarczy?! No to smacznego!
            Święta minęły, ale nie wszędzie i niezupełnie. Dzisiaj czas na rękawkę. To polski zwyczaj, obchodzony w Krakowie we wtorek po świętach wielkanocnych. Współczesne Święto Rękawki odbywa się na Wzgórzu Lasoty i pod Kopcem Krakusa.
             Nazwa zwyczaju pochodzi od nazwy kopca, co wiąże się z Kopcem Kraka. Legenda mówi, że został usypany po śmierci króla z ziemi noszonej w rękawach.
             Do przejawów pierwotnej czci oddawanej zmarłym, należało między innymi, zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet. Po stoku kopca zamożni mieszczanie toczyli jajka, szewskie placki, obwarzanki, bułki, jabłka, pierniki, wprost w ręce chłopców i gawiedzi. Jeszcze w 1939 r. największą atrakcją było rzucanie z góry chleba, jabłek, pisanek, zabawek, baloników.

sobota, 19 kwietnia 2014

Piwko na dobry początek świętowania

              Każda sobota jest wielka, ale ta chyba „największa”! Powoli trzeba trenować przed świętami, a jako „wprawka” nie ma nic lepszego jak browar! No, najwyżej dwa albo siedem! 




 
             A że browarek może być „święty” świadczy buddyjska świątynia Wat Pa Maha Chedi Kaew, znana także jako Wat Lan Kuad lub „świątyni miliona butelek”. Znajduje się około 400 km na północny wschód od Bangkoku, w mieście Khun Han, w prowincji Sisaket, w pobliżu granicy z Kambodżą. Zbudowana została przez mnichów z butelek po heinekenie (zielone) i Chang Beer (brązowe). 
















 
              Z butelek zbudowane jest wszystko – poczynając od krematorium, przez wieżę ciśnień i pomieszczenia, a skończywszy na kibelku. Wykorzystano również kapsle, z nich zrobione są mozaiki, głównie Buddy.
             „Materiały budowlane” znosili miejscowi mieszkańcy, a budowa ruszyła w 1984 r. Picie piwa w buddyzmie jest grzechem, ale rezydujący w świątyni mnisi wręcz zachęcają do dostarczania „świeżego” tworzywa, z którego ciągle powstają nowe struktury.
             Ocenia się, ze na budowę świątyni zużyto już ponad 1,5 miliona butelek. Co by nie mówić, dobry pomysł na recykling! Na ulicach Khun Han butelki nie uświadczysz! Przeniosło to się też na inne śmieci. Mieszkańcy Khun Han stali się prawdziwymi ekologami. A ponoć miasto było niesamowicie zaśmiecone.



czwartek, 17 kwietnia 2014

Szympansy spierdoliły z zoo

            Z dość niecodzienną sytuacją mieli do czynienia pracownicy zoo w Kansas City (USA). Siedem szympansów uciekło w wybiegu, po prowizorycznej drabinie „skonstruowanej” z gałęzi drzewa. 
             Pomysł ponoć zrodził w głowie samca alfa, który potrafił do ucieczki „przekonać” pozostałą szóstkę. Małpy przez około godzinę pozostawały poza swoim terenem, zanim opiekunom udało się je zwabić z powrotem. Za przynętę posłużyły owoce i warzywa, cenione przez szympansy jako smakołyki.
Uciekinierzy wzbudzili lekką panikę wśród zwiedzających. Nic dziwnego, szympansy są cztery razy silniejsze od człowieka, a największy z nich ważył ok. 70 kg.
            Co ciekawe, „łebskiego” inicjatora ucieczki nie wykryto. Żaden z szympansów się nie przyznał.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Natura kontra złom wojenny

             Oblężenie Leningradu (obecnie St.Petersburg) w czasie II wojny światowej przez wojska niemieckie, trwało 2,5 roku - od 8 września 1941 do 27 stycznia 1944 roku - pochłonęło około 1,5 miliona ofiar po stronie radzieckich mieszkańców miasta. Większość zmarła z głodu.
            Na tzw newskim skrawku ( newskij płatok ) ,czyli na przyczółku wielkości 1500x800 metrów, z którego dowództwo Frontu Leningradzkiego próbowało bez przerwy wyprowadzać ataki, wg oficjalnych danych poległo 240 tysięcy Rosjan. Niemcy tylko dostarczali amunicję i co jakiś czas wymieniali zmęczone strzelaniem załogi.
           Ślady wojny pozostały w tym miejscu do dzisiaj. Natura przyjęła je i specyficznie „oswoiła”. Jej cichy protest jest przejmujący w swej wymowie. 
 Karabin Mannlicher Carcano z około 1891 r. 
  Pistolet Maxim z 1930 r. 
  Granat wewnątrz drzewa
  Porzucone hełmy 
  Jeszcze jeden hełm
  75-milimetrowy pocisk z pistoletu sygnalizacyjnego pochłonięty przez drzewo


Saperka wbita w pień drzewa


















          
        
         
              Według niektórych szacunków w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej zginęło ponad 14 milionów radzieckich żołnierzy i około 6 milionów ludności cywilnej.



niedziela, 13 kwietnia 2014

Tatuaż piękna ci doda, czyli po bandzie

           „Upiększanie” ciała praktycznie nie ma granic. Operacje plastyczne (jak zwał, tak zwał), botoks, lifting, „siłka”. Czasem są to działania zupełnie „po bandzie”, wskazówki, że komuś śrubki w mózgu nieco się poluzowały. 
              52-letnia Fran Atkinson z Rhyl (Walia) przecierpiała, w ciągu trzech lat, 416 godzin u tatuażysty, „zdobiąc” na kolorowo prawie całe ciało. Może nie było by to takim zupełnym ewenementem, gdyby nie to, że jest praktycznie niewidoma. Wzrok zaczęła tracić jako nastolatka, cierpi na barwnikowe zwyrodnienie siatkówki. 
 
          Pierwszym tatuażem był „pegaz” wydziargany 25 lat temu. Na pokrycie całego ciała zdecydowała się trzy lata temu. Sesje trwały dwie do czterech godzi tygodniowo. Jako „oczy” służył jej mąż Ron, opisując poczynania tatuażysty Greza Bowmana.
           Tatuaż kosztował tysiące funtów, ale nic to! Ciekawe kto go będzie oglądał! Tylko mąż? 













               Ta argentyńska para, Gabriela i Victor Peralta, uchodzi za najbardziej „ozdobioną” na świecie. On ma 90 procent ciała pokrytego tatuażami, ona „tylko” 65 procent..Są również, jakże by inaczej, zwolennikami piercingu – metalowe „o z dupki” dodają im uroku. 
 
           Ocenia się, że w sumie dokonali około 77 zmian modyfikujących ciało, w tym mieści się 11 implantów i 4 „poprawki” na skórze. Do tego dochodzi 5 implantów stomatologicznych, operacja uszu oraz rozwidlenie języka.
Razem są od 14 lat, znają się od 19 lat. Gabriela ma 42 lata, Victor 43, mieszkają w Buenos Aires. Mężczyzna pierwszy tatuaż sprezentował sobie wieku 13 lat i było to bardzo „nośne” słowo – fuck. 












 
             43-letni Anglik Paslow Gavin znany jest bardziej jako Diablo Delenfer. Jest byłym ochroniarzem, a od 2007 r. modyfikuje swoje ciało, by być sobowtórem Belzebuba. Początki były skromne – zaczął od rozdwojenia języka i implantów rogów. 















               Obecny rezultat jeszcze go nie satysfakcjonuje, chociaż w „upiększanie” ciała włożył około 40 tys. dolarów. No, może niezupełnie on, gdyż w 2009 r. został oskarżony o wyłudzenie ok. 7 tysięcy dolców na zwrot kosztów po operacjach. Co ciekawe, wszystkie modyfikacje ciała zostały przeprowadzone bez znieczulenia, gdyż w Wielkiej Brytanii takie działania są nielegalne. A były one nie byle jakie – tatuaż gałek ocznych, spiłowanie zębów, implanty itp.


piątek, 11 kwietnia 2014

Sztuki Wiliama Szekspira okiem malarza abstrakcjonisty

            Pewien artysta, malarz abstrakcjonista, po obejrzeniu festiwalu sztuk Wiliama Szekspira stwierdził, iż wszystkie są doskonałym materiałem inspirującym do impresji malarskiej. Wziął więc blejtram i namalował. Pytanie – jakie to sztuki Wiliama Szekspira?
            Odpowiedź pod obrazkiem, po zaznaczeniu kursorem. 
 
Wiele hałasu o nic
 
Wesołe kumoszki z Windsoru
 
  Hamlet

 
Otello

Wieczór Trzech Króli

 
Sen nocy letniej
 
Dwaj panowie z Werony
  Romeo i Julia

            Jak mu poszło? Chyba nie najgorzej!

środa, 9 kwietnia 2014

Siki ciotki Weroniki

             Żarty żartami, ale po kolorze moczu, jego konsystencji i zapachu, lekarze mogą wykryć wiele chorób. Oczywistą oczywistością są badania laboratoryjne, które stanowią podstawę diagnozowania różnorakich schorzeń. 
1. Mocz słomkowy
Wszytko OK! Tak powinno być! Zbyt jasny odcień żółci, zbliżający się wręcz do przezroczystego, może oznaczać zbytnie rozwodnienie. Być może po prostu pijemy za dużo płynów, ale może to być objawem cukrzycy.

2. Mocz ciemnożółty
Sytuacja odwrotna, zbytnie zagęszczenie moczu. To znak, że organizm jest odwodniony i musimy pić więcej. Taki ciemnożółty kolor moczu można zauważyć też rankiem „na kacu”. Jednym słowem – odwodnienie!

3. Mocz pomarańczowy
W większości przypadków to sygnał, że wśród produktów spożywczych znalazły się takie, które zawierały w dużej ilości barwnika tego koloru. Może to się również, gdy zażywamy witaminy z grupy B. Jeśli po dwóch dniach po odstawieniu leków kolor nie wróci do normy, trzeba iść do lekarza. Może to być związane z chorobą wątroby.

4. Mocz purpurowy
Purpurowe lub różowe zabarwienie nie musi być wynikiem choroby. Taki kolor pojawia się po zjedzeniu buraczków, ćwikły czy po wypiciu dużej ilości barszczu.
Purpurę można jednak pomylić z czerwienią, a ta świadczy o obecności w moczu krwi. To już jest groźne! Lekko fioletowe zabarwienie moczu może być sygnałem ciężkiej niewydolności jelitowej.

5. Mocz czerwony
To może być sygnał alarmowy! Najczęściej jest to krwiomocz, czyli obecność krwi w moczu. Czerwony mocz może świadczyć także o hemoglobinurii.

6. Mocz zielony
Rzadko się zdarza, ale dużego zagrożenie anie ma. Najczęściej jest to wynikiem zażywania niektórych antybiotyków lub spożycia żywności sztucznie barwionej.

7. Mocz mleczny
Świadczy to o zakażeniu bakteryjnym układu moczowego. Może też wskazywać na obecność soli fosforanowych i kamicę nerkową. Od razu do lekarza!

8. Mocz brązowy
Powód - gorączka i stan zapalny rozwijający się w organizmie. Kolejne możliwe przyczyny: krwotok z dróg moczowych oraz kwaśne pH moczu. Mocz ciemnobrązowy i pieniący się występuje przy żółtaczce.

Sygnałem alarmującym jest utrzymywanie się zmienionego koloru moczu przez dwa dni. Do badania laboratoryjnego przekazuje się ok. 100 ml, w pojemniku kupionym w aptece. Co ważne! Oddaje się go czczo, rano!

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Wytatuowane kobiety

             W obecnych czasach tatuaż, zarówno kobiet jaki mężczyzn, nie jest czymś nadzwyczajnym. Traktuje się go z jednej strony jako ozdobę ciała, z drugiej pewnego rodzaju przekaz. Pomijając subkulturowe i rytualne ryty, zaryzykować można twierdzenie, że jest to swoista manifestacja poglądów, przekonań czy frustracji.
            Można mówić nawet o „kulturze tatuażu”. Moda ta ogarnęła cały świat, a że nie jest to jednostkowe zainteresowanie świadczą dane z USA. Co ciekawe, rośnie liczba tatuujących się kobiet. W 2012 r. procentowo (odniesienie do całej populacji) „wydziarganych” było 23% kobiet i 19% mężczyzn. Być może jest to objaw związany z „równouprawnieniem kobiet”, które „dziary” wielokrotnie traktują jako przejaw samostanowienia o swoim ciele.
            Kobiety, które przecierały ten szlak przeszły do historii. 
            Australijce Cindy Ray stuknęła już siedemdziesiątka, ale dalej pracuje jako tatuażystka w swoim studio niedaleko Melbourne. Swoją karierę zaczynała na estradzie, potem przez 40 lat „upiększała” ludzkie ciała. 
              83-letnią Bobbie Libarry sfotografował w 1976 r. Imogen Cunningham. Przebywała wtedy w szpitalu w San Francisko i zmarła kilka miesięcy później. 

         Elizabeth Weinzirl (fotka z 1961 r.), żona lekarza, przygodę z tatuażem rozpoczęła w wieku 47 lat. Była jedną z pierwszych kobiet, która zdecydowała się je pokazać publicznie. 



























 
            Betty Broadbent była jedną z najbardziej znanych i najczęściej fotografowanych amerykańskich atrakcji cyrkowych. Do historii przeszła, gdy pojawia się w telewizji na konkursie piękności podczas Światowych Targów w 1937 r w Rio de Janeiro. 
















 
             Anna Mae Burlington Gibbons pochodziła z rodziny robotniczej, a jej sposobem na życie w czasach kryzysu były wytępy cyrkowe. Jej mąż Charles (Red) Gibbons był tatuażystą i „przyozdobił” żonę. Objazd po USA rozpoczęli w latach 20. XX wieku. Co ciekawe, Anna miała na sobie część „Zwiastowania” Botticellego, kawałek „Świętej Rodziny” Michała Anioła, a na „klacie” portret George'a Washingtona.

















 
             Mildred Hull jest jedną z pierwszych kobiet, która tatuowała się sama. Przez ponad dwadzieścia lat pracowała na Bowery Street (Nowy Jork). Specjalizowała się w „sercach” z
okolicznościowym napisem.























 
            Maud Wagner jest pierwszą znaną kobietą tatuażystką w USA. Zdjęcie pochodzi z 1911 r. Lekcje pobierała w 1907 r. i na kursie poznała przyszłego męża. Ich córka, Lotteva Wagner, była również tatuażystką. 




















 
             Nora Hildebrandt była pierwszą kobietą, która występowała w latach 80. XIX w. jako atrakcja w amerykańskim cyrku. Miała wtedy 18 lat. pierwszy amerykański tatuażem atrakcją cyrku, w latach osiemnastu lat osiemdziesiątych. Została wytatuowana przez Indian, gdy trafiła w ich ręce. Reszty dokonał jej mąż Martin Hildebrandt, który był jednym pierwszym „zawodowych” tatuażystów w USA. 

















 
             Pierwszą znaną wytatuowaną białą kobietą była Olive Oatman. W połowie lat 50. XIX w. jej rodzina została zabita przez Indian Yavapais. Przygarnął ją i wychował szczep
Mohave i obdarzył tradycyjnym, plemiennym tatuażem. Została wykupiona, gdy miała 19 lat i stała się sławna. Fotografia pochodzi z 1927 r.