kontakt

środa, 31 lipca 2013

Czyste ręce księży

             Ponad rok temu posłowie Ruchu Palikota - Piotr Chmielowski i Roman Kotliński (w latach 1993 -1996 był księdzem) – wystąpili do ministra zdrowia w sprawie możliwości przenoszenia chorób przez duchownych w czasie udzielania komunii. Postulują obowiązkowe badania zdrowotne księży, podobnie jak innych osób mających kontakt z żywnością. Andrzej Rozenek (RP) w rozmowie z Moniką Olejnik podkreślał, że przepisy dotyczące zasad higieny, którym musi się podporządkowywać branża gastronomiczna są słuszne, więc powinny obowiązywać również księży. 
               Spotkało to się z ostrą reakcją Episkopatu. Jego rzecznik ks. Józef Kloch uważa, że postulaty posłów są tak absurdalne, że nie warto z nimi merytorycznie dyskutować. – Mój komentarz jest następujący: istnieje poziom, poniżej którego nie mam zamiaru schodzić – stwierdził na łamach „Wprost”.
              Wypięło się również ministerstwo zdrowia. – W literaturze naukowej i fachowej dotyczącej chorób zakaźnych u ludzi brak doniesień o przypadkach zakażeń przeniesionych w wyniku udzielania komunii – napisał w odpowiedzi na pismo wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki.
             Jasne! Nie ma doniesień, nie ma sprawy! Dość wstydliwie pomija się kwestię możliwości przekazywania w czasie komunii śliny z ust do ust. Lepiej może przemilczeć ten temat, bo włos na głowie się jeży!
             Postulat „równości wobec prawa” jest wołaniem na puszczy. Nie od dzisiaj wiadomo, że są równi i równiejsi. A kler katolicki jest najrówniejszy i praktycznie poza prawem.




wtorek, 30 lipca 2013

Bojowi bracia Kaczyńscy

           Kiedyś Jan Pietrzak stwierdził, że im dalej od wojny, tym więcej partyzantów. Powstawały nawet „nowe piosenki partyzanckie”, dla których urządzano specjalny festiwal.
           Nie do przebicia jest jednak działalność niepodległościowa Lecha Kaczyńskiego. 
             Jak wynika w legitymacji wystawionej przez Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość”, parał się tym już w latach minus 4 do czasu, gdy miał 5 lat.
            Tak, tak, rozumiem, że to odznaczenie honorowe, ale jak by nie patrzeć – śmiech na sali! 
              Prezesunio też nie pozostaje w tyle! Przytaczanie bredni jakie opowiada było by materiałem na grubą książkę. Ot, wymowny przykład „poprawiania” życiorysu.
             Ongiś wypowiadając się na konferencji prasowej po Euro 2012 prezesunio powiedział - „Z samego faktu, że to się w Polsce odbyło, bardzo się cieszę. Chyba trener Andrzej Strejlau powiedział, że to jest największe wydarzenie tego typu od Festiwalu Młodzieży w 1955 roku. Pamiętam ten festiwal. Specjalnie nawet przyjechałem z wakacji...”
              V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów odbył się w Warszawie w dniach od 31 lipca do 15 sierpnia 1955 r. Atrakcją Festiwalu był świeżo oddany do użytku Pałac Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina oraz Stadion Dziesięciolecia.
             No tak! Miał wtedy 6 lat! Jaki to on był samodzielny!
             To, że wcześniej wezwał do bojkotu imprezy Euro 2012 na Ukrainie, to inna inszość.







poniedziałek, 29 lipca 2013

Wibratory, lalki i rower

           W Sankt Petersburgu zwiedzać można Muzeum Erotyki „MuzEros". Liczbą zwiedzających z powoli zaczyna konkurować ze słynnym Ermitażem. 
               Turyści z całego świata walą tam drzwiami i oknami, a jest co oglądać!

             W muzeum zgromadzono kolekcję gadżetów erotycznych z całego świata. Są tam wymyślne wibratory, lalki, figurki, rzeźby, „zabawki”, obrazy i zdjęcia. Obejrzeć można też projekcje video, mniej lub bardziej porno i duszno. 
            Podobno jest to największy na świecie zbiór tego rodzaju. Na pierwszy rzut oka zastanawia … rower. 
               Wszystko w porządku! Tajemnica tkwi w siodełku! Nasuwa się jedno tylko pytanie – rower jest damski czy męski? A może unisex?



 


 

niedziela, 28 lipca 2013

Cienki Bolek i macho Linda

            Erwin Wencel w Se24.tv ujawnił, że nakrył w łóżku żonę Ewę i Bogusława Lindę. Rzecz miała miejsce gdzieś w 2006 r. w willi Wenclów, w Komorowie. Ponoć sztandarowy macho polskiego kina spierdalał przez taras bez spodni, zostawił nawet pod poduszką pistolet, z którego po kilku „łyskaczach” lubił sobie postrzelać. Na szczęście w powietrze.
Ponoć to było główną przyczyną zerwania 25-letniej przyjaźni i współpracy (był managerem aktora). Wencel idzie dalej za ciosem – przetacza się przez tabolidy i snuje swoją spiskową teorię. Oskarża byłą żonę (rozwód wzięli w 2007 r.) o liczne zdrady. Wiedzie mu się nie najlepiej, nie ma stałej pracy, ani zatrudnienia. Podobno nie ma też gdzie mieszkać. Podał wiec byłą żonę do sądu o alimenty, argumentując, że willa była wspólna, a pieniądze z jej sprzedaży poszły w całości na zakup mieszkanie dla ich syna Andrzeja. Chce tam ewentualnie zamieszkać.
Hmmm… Zgrzyta to wszystko. Trzeba mu chyba przypomnieć, że już w 2006 r. związał się z … Iloną Łepkowską. Napisali nawet razem scenariusz filmowy „Jeszcze raz”. Film jaki jest, nie każdy, na szczęście, widział… 
Erwin Wencel chyba pewnych rzeczy nie rozumie, zrozumieć nie chce albo wali głupa. Dlaczego takie sprawy wywleka po latach?! Tłumaczenie, że czekał na dorosłość dzieci Lindy i swoich – to jakieś pieprzenie w bambus!
Panie Wencel! Jeżeli żona idzie do łóżka z innym facetem, ma najczęściej ku temu powody! Nie robi tego – ot tak! A powody mogą być różne:
1. Miała pana głęboko gdzieś, co mogło wynikać z rozczarowania pana „osobowością”.
2. Była to chwila zapomnienia – przynajmniej spadła z dobrego konia.
3. Pan się po prostu nie sprawdził!
i tysiąc innych!
Jeśli chciałby pan ratować, co było ewentualnie do ratowania, tak szybko w ramionach Ilony by pan nie wylądował! A prawdopodobnie czasowo to się nawet pokrywało!
Jak by nie patrzeć – cienki Bolek!
Po kiego grzyba pan się tak po latach wywnętrza i żali w tabloidach? Taki pan jest pamiętliwy? Czy nie zdaje pan sobie sprawy, że tu nie tylko chodzi o Lindę, ale również o Lidię Popiel i pana byłą żonę? Żenada! Niektóre sprawy trzeba brać na klatę i… milczeć. Inaczej przypomina to refleksję 90-letniego dziadka, który podczas obiadu ni z gruchy, ni z pietruchy wali talerzem o stół.
- Co jest? – pyta niewiele młodsza żona.
- Jak sobie przypomnę, że nie byłaś dziewicą jak braliśmy ślub, to mnie szlag trafia!
A odnośnie macho Lindy… Nie przystoi! Tego się nie robi kumplowi i „swojej” kobiecie. Dlaczego? W imię zasad…
Nie rzucam kamieniem, bom bez winy nie jest. Kto bowiem jako ta „lelija” zdołał się uchować?



sobota, 27 lipca 2013

Gdzie te chłopy? Gdzie?

           33-letni hiszpański fotograf Jon Uriarte, dość specyficznie włączył się w ruch „partnerstwa płci”. Opublikował sesję zdjęciową, podczas której mężczyźni przebierali się w ciuchy swoich partnerek.



 
             Miało to na celu jakby odwrócenie ról. Realizacja projektu trwała trzy lata, a do pozwania fotograf zdołał przekonać dziewięciu mężczyzn. Początkowo mieli pozować ze swoimi partnerkami, ale fotograf stwierdził, ze bardziej naturalni są solo.
             Wyszło dla mężczyzn raczej żałośnie. W tych sukienkach i rajstopkach, wyglądają jak pół dupy zza krzaka!
              Pozostaje tylko współczuć ich partnerkom, ze trafiły na takie „okazy”! Chociaż, ponoć, najważniejszy jest intelekt! Jednak patrząc na taką sesję, śmiem wątpić, czy ich IQ dorównuje wynikom Dody!



piątek, 26 lipca 2013

Piripipkum, piripipkum, zaszyła sobie nitkum…

            Droga do sławy (i kasy!) jest ciernista, ale dla niektórych „artystów” nie ma przeszkód! Szczególnie, gdy brak im talentu, tej „iskry bożej”, idą po bandzie. Receptą wydaje się być szokowanie publiczności, czym ostrzej tym lepiej. A ponieważ prawie wszystko już było, trzeba naprawdę wytężać umysł, by wymyślić coś niezwykłego, coś „ponad”. 
  Amerykańska performerka Kembra Pfahler (rocznik 1961), najbardziej jest znana jako wokalistka kultowego bandu „The Voluptuous Horror of Karen Black”, grającego glam – punk. Przemknęła też w kilku filmach, czasem soft porno.
Jej projekty „artystyczne” są delikatnie mówiąc „dziwaczne”. Towarzyszą jej nagie lub półnagie kobiety, leje się krew, farba, kopuluje z kościotrupem, w spazmach i strumieniach wydzielin „rodzi lalkę” itp.
W 1992 r. stała się „obiektem” performera Richarda Kerna, który w obecności widzów, przy pomocy krawcowej, zaszył jej cipkę. Cała „akcję” utrwalono na DVD.
Pytanie – jaki to był ścieg? – pozostaje bez odpowiedzi. Hmmm… Z prucia szwów transmisji nie było… 
Jakby w drugą stronę uderzyła Annie Sprinkle (prawdziwe imię i nazwisko Ellen Steinberg, rocznik 1954), amerykańska aktorka pornograficzna, striptizerka, pisarka, performerka oraz prezenterka telewizyjna.
Zagrała w ponad 200 filmach erotycznych, w pierwszym w 1975 roku. Wśród urządzanych przez nią performance zachęcała publiczność do obejrzenia jej narządów płciowych za pomocą narzędzi ginekologicznych czy prezentowała akt publicznej masturbacji odwołujący się do rytuałów prostytucji sakralnej.
Co ciekawe, Annie Sprinkle zajmowała się także pracą naukową. Uzyskała tytuł doktora w zakresie ludzkiej seksualności. Jest autorką kilku książek dotyczących edukacji seksualnej.
Obie panie uważane są za symbole „wojującego feminizmu”, uważają się za orędowniczki całkowitego „wyzwolenia kobiet”. Ze wszystkiego.
Tylko… Co to wspólnego ze sztuką?!

 

czwartek, 25 lipca 2013

Wyszarpywanie kasy, czy każdy orze jak może

            Dyskusja dotycząca zaprzestania lub ograniczenia finansowania partii politycznych z budżetu państwa, czyli naszych pieniędzy, jest bezprzedmiotowa. Trudno bowiem sobie wyobrazić, by połowie podcinali gałąź, na której siedzą.
           Nie ma co liczyć na to, by odcięli się od kasy! W końcu większość z nich po to idzie na taką ciepła posadkę, by się nachapać. 
 
Subwencje dla partii politycznych w 2011
Partia
% ważnych głosów
Ilość mandatów
Kwota subwencji
Platforma Obywatelska
39,19 %
207
37 065 040,95 zł
Prawo i Sprawiedliwość
29,89 %
157
26 878 731,17 zł
Ruch Poparcia Palikota
10,02 %
40
11 292 155,66 zł
Polskie Stronnictwo Ludowe
8,36 %
28
6 423 351,52 zł
Sojusz Lewicy Demokratycznej
8,24 %
27
6 589 865,02 zł
Polska Jest Najważniejsza
2,19 %
0
-
Nowa Prawica – Janusza Korwin-Mikke
1,06 %
0
-
Polska Partia Pracy – Sierpień 80
0,55 %
0
-
Prawica
0,24 %
0
-
Mniejszość Niemiecka
0,19 %
1
-
Nasz Dom Polska – Samoobrona Andrzeja Leppera
0,07 %
0
-
Suma w 2011 roku
88 249 144,32 zł
Suma dla całej kadencji
352 996 577,28 zł

           Partie otrzymują z budżetu państwa subwencje i dotacje. To jakby nie patrzeć, główne źródło ich finansowania. Z tego żyją , a odsetki biją! A szmal jest wręcz niebotyczny! 
             W 2012 r. partie nie spoczęły na lurach, wychapały co ich. PO - 53,2 mln (dotacje i subwencje 48 mln, odsetki 1,9 mln), PiS - 49,8 mln (dotacje i subwencje 47 mln, odsetki 667 tys.), PSL - 15 ml (dotacje i subwencje 12 mln, odsetki 100 tys.), SLD -14,3 mln(dotacje i subwencje 11,3 mln, odsetki 84 tys.), RP - 8,5 mln (dotacje i subwencje 7,3 mln).
            Poruszanie tego problemu teraz, to nic jak kiełbasa wyborcza PO, rzucona w tłum. Dlaczego nie mówiono o tym wcześniej? A po co?! Sprawa i tak się rozmyje, w sejmie nie klepną, a teraz można coś jednak na tym ugrać. POkazanie jacy to my jesteśmy bezkompromisowi i prospołeczni! A z drugiej strony widać ciągłe kombinacje zmierzające do wyciągania od ludzi pieniędzy.
             Lament jaki to kryzys, biadolenie o koniecznych oszczędnościach, ma się do rzeczywistych posunięć i działań jak pięść do nosa! POsłowie i POsełki! A może by tak zacząć od siebie?! Może by tak ograniczyć niebotyczne nagrody i marnotrawienie pieniędzy na głupoty?
            W Polsce nie można wybudować kilometra drogi, by po roku jej nie naprawiać. O stadionach, metrze, dworcach, nawet nie warto wspominać. I jak zwykle – nikt za to nie odpowiada! POpierajmy się!
Ostatni włos na głowie mi się jeży, gdy słyszę o budowie podziemnego dworca Łódź Fabryczna. Inwestycja jest mniej więcej trzy razy większa niż budowa Stadionu Narodowego. Wycenia się ją na 2 miliardy złotych i pewnie drugie tyle pójdzie w kanał. Tyle mniej więcej kosztował warszawski obiekt, więc kosztorys wydaje się być totalnie zaniżony. Już się zaczyna wyszarpywanie pieniędzy.
           Panowie POsłowie i panie POsłowie! Kto pytał społeczeństwo, czy w ogóle chce płacić na ciepłe posadki jakichś POpaprańców?! Ciekawe, co by się stało, gdyby zakręcić kurek z pieniędzmi? Ilu „ideowych polytyków” by się ostało?

środa, 24 lipca 2013

Ślub z poduszką

            Pół roku temu 26-letni Nigeryjczyk, Okeke Ikechuku, postanowił poślubić poduszkę. 
 
             Pomysł powtórzył 28-letni Koreańczyk Lee Jin-gyu, który również ożenił się z taką „oblubienicą”. Nie jest to „zwykła” poduszka, ale nowa moda wywodząca się z Japonii. Oferuje się tam duże „śpiochy” z nadrukiem anime (postaci z komiksów), naturalnej wielkości.








              Nazywają się „dakimakura” i często maja bardzo erotyczny charakter.
Przed nimi na podobny, odlotowy pomysł, wpadł w listopadzie ubiegłego roku pewien Japończyk, który zakochał się w postaci Nene Anegasaki z gry Nintendo DS Miłość Plus.
              Poduszka, którą poślubił Lee Jin-gyu ma nadruk Fate Testarossa, postaci z anime Mahou Shoujo Lyrical Nanoha.
              Nawet u źródła „dakimakury” takich gostków określa się jako „otake”. Znaczy to mniej więcej „obsesyjny głupek”. Zabierają swoje poduszki wszędzie, gdzie się znajdują i traktują je jak żywe kobiety. Psychologowie są skłonni przyczynę takiego postępowania upatrywać w trudności w kontaktach z płcią odmienną.
             Co by jednak nie mówić, poduszki głowa nigdy nie boli!



wtorek, 23 lipca 2013

Obiecanki cacanki, a głupiemu stoi

            W 2011 r. FOR (Forum Obywatelskiego Rozwoju) podliczyło, ile by kosztowały obietnice wyborcze partii politycznych. FOR w swojej analizie podał szacunkowy koszt realizacji programów wyborczych w latach 2012-2015, w warunkach cen i PKB z 2011 r. w mld zł.
 
Platforma Obywatelska obiecała profity za ponad 14 mld zł.
             Astrobazy (do obserwowania gwiazd) <0,1 mld, świetliki (budowa centrów kultury, edukacji, pomocy prawnej i społecznej w najbiedniejszych gminach) 1,0 – 2,0 mld, biblioteki 0,1 – 0,2 mld, Koperniki 1,0 – 1,5 mld, stypendia dla najlepszych studentów pierwszego roku 0,2 – 0,3 mld, dotacja projakościowa dla uczelni 0,9 mld, zwiększenie budżetu Narodowego Centrum Nauki oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju 1,5 – 2,0 mld, objęcie wszystkich 3- i 4-latków prawem do edukacji przedszkolnej 4,0 – 5,0 mld, aktywizacja seniorów 0,3 mld, podwyżka wynagrodzeń w sferze budżetowej 2,5 –2,8 mld.
            To ostatnie prawie im się udało!
             Z raportu FOR: „Obietnice dotyczące potencjalnych oszczędności zawarte w programie wyborczym PO są na tyle niekonkretne, że niemożliwym jest wyliczenia realnej wartości tych oszczędności.”

Prawo i Sprawiedliwość chciało uszczęśliwiać Polaków za 67 mld zł.
            Wzrost wydatków na armię z 1,95 do 2% PKB 2,8-3,4 mld, wzrost wydatków na służbę zdrowia z 4.5 do 6,0% PKB 44,5-52,8 mld, jeden uczeń – jeden komputer 5,5-7,5 mld, świetlice socjoterapeutyczne w każdej gminie 1,3-2,0 mld, zwiększenie zatrudnienia w centrach pomocy rodzinie 1,2-1,5 mld, dodatki dla emerytów i rencistów, których świadczenia są niższe niż 1300 zł 10-20 mld, reaktywacja Funduszu Kombatanckiego 0,35 mld, powrót do programu „Rodzina na swoim” 0,7-1,0 mld
            Z raportu FOR: „Obietnice dotyczące potencjalnych oszczędności zawarte w programie wyborczym PiS są na tyle niekonkretne, że niemożliwe jest wyliczenie realnej wartości tych oszczędności.”

Polskie Stronnictwo Ludowe szczuło ludzi za 141 mld zł.
          Darmowe podręczniki i dożywianie uczniów 5 mld, obniżony VAT na towary i usługi dla dzieci i młodzieży 2,7-6 mld, szerszy dostęp do przedszkoli 4,8 mld, opieka lekarska i stomatologiczna w szkołach 18-34 mld, emerytury obywatelskie 130-200 mld, darmowy Internet w całej Polsce 2 mld, oddziały rozwoju przedsiębiorczości dla rolników 0,8-1,2 mld
          Z raportu FOR: „Brak oszczędności możliwych do oszacowania”.

Sojusz Lewicy Demokratycznej poszedł po bandzie, za 218 mld zł!
           Inwestycje w budowę i remonty dróg i autostrad 94 mld, wzrost nakładów na infrastrukturę kolejową i inwestycje 20 mld, zapewnienie każdemu dziecku bezpłatnego miejsca w publicznym żłobku i przedszkolu 20 mld, zapewnienie w szkołach opieki lekarskiej, pielęgniarskiej i stomatologicznej18-34 mld, wzrost wydatków na badania i rozwój o 0,5 % PKB 35 mld, nowe świadczenie socjalne dla tych rodzin z dziedmi 24 mld, zwiększenie nakładów na politykę wobec rodzin z dziećmi 4 mld, zrównanie wysokości zasiłków chorobowych 4 mld, zwiększenie najniższych emerytur i rent 0,8 mld, „miesiące ojcowskie” 0,4 mld, dopłaty do leków dla najuboższych 0,1-0,5 mld, szkolenia informatyczne dla całej administracji 0,35-0,4 mld, wzrost wydatków na sport do 0,5 % PKB 5,6 mld, finansowanie publiczne metody in vitro 1,8 mld zł.
           Chyba nie trzeba mówić, że to wszystko było kiełbasą wyborczą! Ot, gruszki na wierzbie!
Dane te przytoczył Janusz Palikot na swoim blogu, on też twierdzi, że program Ruchu Palikota nie dość, ze był wykonalny, to jeszcze przynosił konkretne nadwyżki budżetowe.
Oszczędności – 54 mld zł.
             Zmniejszenie wydatków na armię 25 mld, wycofanie lekcji religii ze szkół 4,8 mld, ujednolicenie stawek PIT, CIT i VAT 3×18 5,4-9,0 mld, likwidacja Funduszu Kościelnego, ulg podatkowych dla duchownych, ordynariatów polowych 1-3 mld, połączenie KRUS i ZUS 1,2-2,4 mld, likwidacja Senatu i ograniczenie liczby posłów do 360 0,8 mld

Wydatki – 6 mld zł.
            Refundacja antykoncepcji 2,1 mld, refundacja zapłodnienia in vitro 2 mld, darmowy Internet w całej Polsce 2 mld zł.
           Doszło jeszcze jeszcze 11 ustaw prof. Modzelewskiego, które dałyby dodatkowe 50 mld do budżetu. Co najważniejsze, nie kosztem obywateli, a wielkich korporacji i transferu za granice. Ruch Palikota przedstawił też pakiet 21 ustaw dla małego i średniego biznesu, w tym „firma na próbę”.
            Jak widać z wyliczeń samo przycięcie kasy dla Kościoła daje około 8 mld zł. oszczędności dla budżetu!
            Panie ministrze Rostowski! Panie premierze! Dalej szukacie 24 mld zł?! A te 8 mld, to co? Betka? Boicie się ojczulka Rydzyka et consortes?


poniedziałek, 22 lipca 2013

Wielki cyc i więcej nic!

          Piosenkarka (?), Rosjanka Katya Sambuca, poszła po bandzie! Przy niej wymięka Rihanna czy Doda!
          Katya ma 20 lat i jest matką 4-letniej córeczki. W wieku 16 lat poślubiła reżysera filmów porno i zaczęła „karierę” w tym biznesie. Co ciekawe, nie wystąpiła w żadnej produkcji męża.
Śpiewa, a w zasadzie zawodzi, gorzej niż średnio, ale przyciąga na występy rzesze fanów. Wszelkie braki nadrabia „scenografią” i „opracowanie scenicznym”. Oj, dzieje się , dzieje! 
             Katya Sambuca występuje bowiem w baaardzo częściowym negliżu, a czasem wręcz nago, symulując na scenie seks. Można ją nawet „dotknąć”! Mówiąc wprost – można ją klepnąć w dupę! Twierdzi, że syn byłego prezydenta Francji poprosił ją nawet o prywatny występ. Inni poszli dalej.
- Niektórzy bogaci ludzie oferowali mi też tysiące euro za seks, ale zawsze odmawiałam – dodaje - zastrzega się.
            Cudów nie ma! Katya ma za sobą liczne operacji plastyczne, sam biust pod nóż trafił trzy razy. Pierwszy raz, gdy maiła 16 lat, po urodzeniu córki.
           Z intelektem u niej podobnie jak ze śpiewaniem – wykształcenie podstawowe, co widać, słychać i czuć.
           - Moja koleżanka skończyła z wyróżnieniem szkołę muzyczną i jak dotąd nie może znaleźć pracy. Czasem duże piersi są lepsze od wykształcenia - stwierdziła w jednym z wywiadów.
            Co racja, to racja! Zależność wydaje się być jednak odwrotnie proporcjonalna! Co by nie mówić, silikon rzucił się jej na mózg, który jest w zaniku.


niedziela, 21 lipca 2013

Ponoć nie ma głupich pytań… Są!

           W necie, po różnych, najczęściej rozrywkowych stronkach, krążą pytania, które niby mają udowodnić (?) względność naszych sądów i logiki.
Pytanie 1
Gdybyś znał kobietę, która ma już ośmioro dzieci, z czego dwoje jest głuchych, dwoje jest ślepych a jedno upośledzone umysłowo, przy czym owa kobieta jest chora na syfilis, to czy zalecałbyś aborcję?
Zanim przeczytasz odpowiedź na końcu, odpowiedz tez na drugie pytanie.

Pytanie 2
Masz wybrać przywódcę dla całego świata. Jest trzech kandydatów:

Kandydat A:
Konsultuje się z astrologiem, ma powiązania ze skorumpowanymi politykami, ma dwie kochanki, nałogowo pali i wypija 8 do 10 martini dziennie.
Kandydat B:
Został wyrzucony ze stanowiska dwukrotnie, śpi do południa, używał opium w szkole i wypija ćwiartkę whisky każdego wieczora.
Kandydat C:
Odznaczony bohater wojenny, wegetarianin, nie pali, czasem pije piwo, jest monogamistą.
 
Który z kandydatów byłby twoim ideałem?
Najpierw wybierz, potem zobacz odpowiedzi, które są niżej.

             Kandydat A - Franklin D. Roosevelt. Czterokrotnie wybierany z ramienia Partii Demokratycznej (lata 1933-1945) na prezydenta USA.









 
            Kandydat B - Winston Churchill. Dwukrotny premier Zjednoczonego Królestwa, laureat literackiej Nagrody Nobla, honorowy obywatel Stanów Zjednoczonych. W 2002 r. w plebiscycie organizowanym przez BBC został uznany najwybitniejszym Brytyjczykiem wszech czasów.





 
Kandydat C - Adolf Hitler. Bez komentarza. 









  À propos... Temu trzeciemu bym nie zaufał! Za bardzo „kryształowy”! Teraz następuje „śmiertelny cios”, gdyż układacz pytań twierdzi, że…
Jeśli odpowiedziałeś „tak" na pierwsze pytanie, to właśnie zabiłeś Beethovena (inna wersja mówi – Mozarta).
             Jest to totalna bzdura! Życie obu kompozytorów jest dokładnie znane i nie ma tam miejsca na takie „tanie sensacje”. Anegdotka ta została zapożyczona z książki „Czwarty implant"(autor Pottinger Stanley) i jest wymyślona od a do z!
             Co do „przywódcy świata”, wszystko „prawie” się zgadza… A „prawie” robi wielką różnicę. Jak w tej odpowiedzi radia Erewań.
- Czy to prawda, że Iwan Iwanowicz wygrał w Moskwie „Wołgę”?
- Prawda, ale nie całkiem… Bo nie Iwan Iwanowicz, a Siemin Siemionowicz, nie w Moskwie, a w Petersburgu, nie „Wołgę”, a rower i nie wygrał, ale mu ukradli. Poza tym, wszystko się zgadza.

sobota, 20 lipca 2013

Duże nie zawsze jest piękne

            Najczęstsza rada lekarza przy drobnych dolegliwościach – proszę się nie denerwować i dobrze odżywiać! No właśnie, co znaczy dobrze? Ano dobrze, znaczy rozsądnie! Skutki złego odżywiania widać szczególnie na plaży, gdzie rozdęte brzuchy i wylewające się z szortów zwały tłuszczu, a jeszcze do tego chude nóżki (szczególnie mężczyźni!) - wołają o pomstę do nieba!
Do niedawna przodującym krajem grubasów były Stany Zjednoczone. Wiadomo – hot dogi, fast foody, amerykańska pizza, frytki i inne śmieciowe jedzenie. Dużo, tanio i byle szybko!
Według agendy ONZ do spraw Wyżywienia i Rolnictwa, palmę pierwszeństwa przejął Meksyk. 70% Meksykanów ma nadwagę, a 32,8 % cierpi na otyłość. Badania pokazują, że jedzą więcej przetworzonej żywności niż kiedykolwiek wcześniej, a ich dieta uboga jest w warzywa oraz pełnowartościowe ziarna. Popularnością cieszą się dania tłuste, smażone, popijane coca colą. Wiąże się to ze wzrostem zachorowań na dolegliwości serca i cukrzycę. A drugiej strony … mniej pracują fizycznie. Preferują fiestę – huczne świętowanie prawie wszystkiego.
Otyłość jest najbardziej widoczna wśród ludzi młodych i ubogich. Paradoksalnie, z raportu ONZ wynika także, że Meksyk walczy również z niedożywieniem i głodem. Szacuje się, że 50% dzieci jest głodnych, ale ich rodzice są otyli i w genach przekazują tę tendencję.
W pierwszej trójce narodów, które mają największy problem z otyłością, oprócz Meksykanów i Amerykanów (31,8 proc. otyłych) znaleźli się Nowozelandczycy (26,5 proc.). Dalsze miejsce zajmują Chile (25.1%), Australia (24.6%), Kanada (24.2%), Wielka Brytania (23%), Irlandia (23%), Luksemburg (22.1%) i Finlandia (20,2 proc.).
             Nie jest więc żadną rewelacją, że do niedawna najgrubszym mężczyzną świata był Meksykanin Manuel Uribe. Księga Rekordów Guinessa przyznała mu tytuł „Najgrubszego mężczyzny świata” w 2008 roku, za osiągnięcie wagi 560 kilogramów Uribe stwierdził, że swoją wagę zawdzięcza burgerom, pizzom i napojom gazowanym, które spożywał bez umiaru przez 14 lat swojego pobytu w Dallas (w stanie Teksas, USA). Swoją drogą, kawał chłopa z niego! Ma bowiem 190 cm wzrostu.

piątek, 19 lipca 2013

Rytualna śmierć byka przez powieszenie

            Bój o ubój rytualny trwa, trafił nawet na forum europejskie. Jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach.
           W Polsce żyje ponoć tylko około 20 ortodoksyjnych rodzin żydowskich. Potrzebna im jest specjalna ustawa dopuszczająca ubój rytualny?! Dla nich wystarczające by było, aby szochet (rytualny rzeźnik) raz na miesiąc oporządził jedną krowę. Mogę również jeść ryby, albo mięso sprowadzić z zagranicy. Za koszerne mięsiwo się jednak płaci! To interes rzeźników!
            Religijne przepisy dotyczące szechity zostały opracowane tak, by zwierzę nie cierpiało. To miało miejsce kiedyś, teraz mechanizacja uboju nie ma nic wspólnego z humanitaryzmem. Chodzi tylko o kasę – taniej, szybciej, więcej!
             Swoją drogą, humanitaryzm przy zabijaniu zwierząt w polskich (i nie tylko polskich) rzeźniach to inna inszość. Lepiej nie mówić o cierpieniach koni, świń czy krów. Jest to trochę chowanie głowy w piasek, ale problem wydaje się nie do przeskoczenia. 

             Zawsze można powołać się na „tradycję” czy religię. Chińscy wieśniacy w południowych Chinach od 500 lat urządzają uroczystość, która ma im przynieść szczęście i pomyślność w zbiorach. Polega ona na wieszaniu żywego byka na drzewie. Jest to cały rytuał – wybiera się drzewo, stroi byka czerwonymi kwiatami, potem tańczy wokół zwłok, co ma „odczynić” pecha. 
            Odbywa się to we wsi Baojiang (region Guangxi Zhuang) i przyciąga setki turystów.
              Pętla jest czasem tak założona, że byk kona godzinami. Podobne rytuały odbywają się również w innych częściach kraju, a związane są z wierzeniami grupy etnicznej Dong. W Chinach żyje ich 3 miliony. A jak nie ma byka, do „świętego drzewa” przywiązuje się po prostu kurę, która kona z głodu.
             Nikomu z tych setek turystów, wśród których są dzieci, nie przychodzi do głowy by zaprotestować, by „;odciąć się” od takich praktyk. Zdarza się, że odchodzą usatysfakcjonowani „pokazem”, a byk dalej w męczeniach kona.


 





czwartek, 18 lipca 2013

Dlaczego Polacy nie płacą abonamentu RTV?

            Odpowiedź jest prosta jak sznurek w kieszeni! Bo nie identyfikują się się z państwem jako nadawcą i decydentem co, kiedy i dlaczego mamy oglądać. W oczy klują horrendalne pensje „gwiazdorów” TVP, gdzie byle zapowiadacz pogody trzepie kasę, wyrzucanie pieniędzy w błoto na durne „show” i kręcone byle jak poronione seriale, zalew reklam i zdecydowanie nieobiektywność w przezywaniu informacji.
            Z drugiej strony pamiętać trzeba, ze nie płaci się „za program”, ale za samo „posiadanie odbiornika”. Czyli przekładając z polskiego na nasze, państwowy nadawca nie jest do niczego zobowiązany i bata nad sobą nie ma. Jest to po prostu haracz! To tak jakbym kupił buty i płacił za to, że nie chodzę boso.
            Fachowcy od kasy ciągle kombinują jak by tu więcej wyszarpać. Tak naprawdę ustawę o radiofonii można spokojnie wyrzucić do kosza! Bo co będzie jeśli sam sobie z części zmontuję telewizor? Jak to jest, jeśli TV oglądam przez kompa? O stacjach radiowych nie wspominając, których w Internecie zatrzęsienie! A i przez telefon słuchać można! 
              Ściganie się w słupkach oglądalności ze stacjami prywatnymi ma tylko sens komercyjny – załapać jak najwięcej reklamodawców. Mowa trawa o „misji telewizji publicznej” jest pieprzeniem w bambus. Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym reklamy są głównym źródłem finansowania mediów publicznych - wynika z raportu Europejskiej Unii Nadawców. W 2011 r. reklamy stanowiły średnio 10,5 proc. przychodu nadawców europejskich, w przypadku polskich było to 55 proc. Przychody z abonamentu to zaledwie 17 procent. Centrum Informacji TVP, w komentarzu do wyników raportu Europejskiej Unii Nadawców, podkreśliło, że fakt, że statystyczne polskie gospodarstwo domowe płaci na telewizję miesięcznie zaledwie 0,5 euro, przy średniej dla Europy wynoszącej prawie 3 euro, wynika z całkowitego załamania w ostatnich latach ściągalności abonamentu radiowo-telewizyjnego w naszym kraju.
              Polska ma najniższy odsetek ściągalności „haraczu telewizyjnego”- na ok. 13 mln gospodarstw domowych abonament regularnie płaci niespełna milion, a regularnie płacących odbiorców instytucjonalnych jest zaledwie 175 tys. Wychodzi, ze jest to... ok. 8 procent potencjalnych odbiorców!
             „Układacze” programu wiedzą swoje! Bylejakość, chłam i siermiężna cepeliada! A jeśli już coś ciekawszego i bardziej ambitnego, to nie ma złudzeń – po północy!

środa, 17 lipca 2013

W szponach diabła – tatuaż, sztuki walki, wróżby i horoskopy

            Ok. 300 osób z Polski i zagranicy uczestniczyło w pięciodniowej Europejskiej Konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia ds. Posługi Uwalniania, zwanej konferencją egzorcystów. Odbywała się w sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie.
Egzorcyści dyskutowali o takich przejawach opętania jak, m.in. tatuaże, piercing oraz przekazy podprogowe w piosenkach. „Nasila się okultyzm. Przez sztuki walki, wróżki, muzykę..." – to jeden z wiekopomnych wniosków. Dochodzi do tego niekonwencjonalne leczenie, też stymulowane przez „siły nieczyste”.
Wydawało się, że proboszcz parafii pw. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus w Gdańsku - Andrzej Bemowski – który diabła widzi wszędzie, jest pewnego rodzaju folklorem. Dla niego zagrożeniem dla „prawdziwej wiary” są Hello Kitty, Lady Gaga, Pokemony, Barbie, Halloween, Harry Potter, Dragon Ball, trupie czaszki na ubrankach i zabawkach, Batman oraz... konik Pony. 

          Co to za wiara, której zagraża laka Barbie?! 
Przepowiadanie przyszłości, to insza inszość. Aby zostać dyplomowanym przepowiadaczem, należy ukończyć dziewięciomiesięczny kurs, za który płaci się blisko 1,4 tys. zł. W 2009 r. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej wpisało zawód wróżbity i bioenergoterapeuty na listę zawodów, mimo protestów naukowców, którzy wystosowali do ówczesnej minister pracy Jolanty Fedak „List w obronie rozumu”.
  Specjaliści od zatrudnienia twierdzą, że w Polsce wróżbitów jest ok. 100 tys, a księży katolickich - diecezjalnych i zakonnych - ok. 30 tys. I kto ma większą siłę przebicia? Do kogo większa kasa idzie? Jest o co walczyć?! Jest! Na takie „cuś” jak kasa, która w dodatku nie trafia do Kościoła, biskupi spokojnie patrzeć nie mogą. 
  „Wyraża się on (okultyzm) dziś w uprawianiu magii, wróżbiarstwa, czarów, astrologii i jasnowidztwa, w organizowaniu seansów spirytystycznych, w wierze w skuteczność amuletów i talizmanów, w opieraniu się na przepowiedniach i horoskopach. Takie praktyki nie są tylko niewinną zabawą; potwierdza to chociażby fakt, że Polacy wydają na nie rocznie ok. 2 mld złotych, co swoją drogą świadczy, iż stoi za nimi potężny biznes, lansujący też określoną modę na tego rodzaju zachowania" – piszą w liście, który ma być odczytany w czasie mszy.
Trudno przełknąć tę żabę! 2 mld zł koło nosa! A przecież wystarczy zamówić mszę „w intencji” sypnąć na tacę i będzie dobrze! Że też ludzie tego nie kumają!






wtorek, 16 lipca 2013

Lot Krystyny Jandy – nad morzami, nad górami, nad rozumem

Do tych, co to „lubieją wypić” w czasie lotu samolotem, dołączyła Krystyna Janda. Chwaliła się tym na swoim blogu, co jest ewenementem. W czasie lotu do Włoch na wakacje, raczyła się czerwonym winem i chyba nieco przesadziła. Jak sama pisze, była „zbyt głośna”, domagała się „szybszego” lądowania, bo jej się dłużył lot, aktorce nie spodobał się podstawiony samochód, bo był „za mały”. 
W mediach gdzieś tam przemknęły informacje, że „Podpita Janda szalała w samolocie”, ale jakieś afery nie było. Aktorka chyba poczuła się rozczarowana, wręcz oburzona takim potraktowaniem. Przypomniała więc o całej sprawie w kolejnym wpisie, niby prześmiewczo, ale wyszło jak zawsze…średnio. Przy okazji zrobiła z siebie kompletną idiotkę, która nie potrafi włożyć karty pamięci z aparatu fotograficznego „w odpowiednią dziurę w komputerze”. Przy próbach jej wyjęcia psuje i kartę i kompa.
           Boki zrywać, jakie to śmieszne! Taka autoironia – jaka to ja typowa blondynka! Jeszcze śwignięcie główką, „perlisty” śmiech i cała Janda!



 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Nawalony Pinokio

            Film „Pinokio” z 1940 roku, wyprodukowany przez wytwórnię Walta Disney'a, od samego początku jakoś nie miał szczęścia w dystrybucji. Znacznie przekroczono budżet, a co najważniejsze, zmieniono fabułę z porównaniu z oryginałem Carlo Collodiego, gdzie Pinokio młotkiem zabija świerszcza Jiminy’ego Cricketa, jego „wyrzuty sumienia”.
 
           Stara się on wyjaśnić głównemu bohaterowi różnice między dobrem a złem, ale idzie mu topornie. Rozwinięte wątki i dodatkowe efekty specjalne sprawiły, że pierwsza kinowa wersja bajki o chłopcu wystruganym z drewna, któremu rośnie nos, gdy kłamie, przyniosła milion dolarów straty.










          W filmie Pinokio nie jest młodocianym przestępcą, a zagubionym chłopcem.
Premiera „Pinokia” w Radio City Music Hall w Nowym Jorku była bardzo huczna, ale skończyła się skandalem. Walt Disney zatrudnił 11 karłów, którzy przebrani za postacie z bajki, mieli z dachu witać przybyłe dzieci. A że był „gorąc” dostarczono im spory zapas żywości i … wina. Skutek był piorunujący!
           Już w południe „lylyputy” były totalnie ululane! Biegały ci one nago po dachu klnąc i złorzecząc publiczności. Najbardziej zakłopotani byli policjanci, którzy musieli wspinać się po drabinach, a potem wynieśli „performerów” w podszewkach na poduszki.
         Druga wersja filmu (cała animacja trwała ponad dwa lata) była pełnym sukcesem, co potwierdziły dwa Oscary - za muzykę i piosenkę.




niedziela, 14 lipca 2013

Co ma wspólnego dupa z Jezusem?!

            Agnieszka Radwańska wzięła udział w nagiej sesji zdjęciowej do corocznego magazynu ESPN „The Body Issue" i … zaczęły się schody!
Celem publikacji jest promocja zdrowego i sportowego trybu życia, a polska tenisistka znalazła się wśród zaproszonych do zdjęć i wywiadu 21 gwiazd sportu. Wśród nich są przedstawiciele różnych dyscyplin, mężczyźni i kobiety, m.i. Również inne tenisistki Serena i Williams i Daniela Hantuchova.
             Sesja Agnieszki Radwańskiej nie spodobała się wielu konserwatystom związanym z Kościołem, jak również samym duchownym. Nic dziwnego – naga baba i Jezus?! 
         Tenisistka bowiem brała udział w Akcji Krucjaty Młodych pod hasłem „Nie wstydzę się Jezusa”. W filmie promocyjnym układała napis „Jezus” z piłeczek tenisowych. Pomysłodawcy kampanii napisali specjalne oświadczenie, w którym podkreślają, że odcinają się od postępowania Agnieszki Radwańskiej, określając je jako „niemoralne”. Skutek? Została wykluczona z akcji, której była ambasadorem. 
        Zdjęcia Agnieszki Radwańskiej z sesji w magazynie ESPN „The Body Issue", są jakie są, delikatnie mówiąc „średnie”. Inne są lepsze. Jedno jest istotne – nie mają nic wspólnego z erotyzmem!
              Jeśli kogoś gorszą, to z głową u niego nie jest najlepiej! Z psychiką też...
               Wpisuje się w to komentarz Tomasza Terlikowskiego, który na Twitterze stwierdził, że „nagość kobiety powinna być zarezerwowana dla męża". Jeśli chodzi o jego żonę – jestem za! Idąc dalej tym tropem, proponuję wrócić do damskich koszul nocnych z „dziurką do robienia dzieci”. Bo przecież nagość to grzech! Zgroza! Tylko prokreacja!



 

sobota, 13 lipca 2013

Demolka kuchni przez wybuch sosu

Mieszkanka Henley-on-Thames (Anglia), 66-letnia Margaret Goodwin, miała pecha co się zowie! Jej przyjaciółka przyrządziła sos chutney na bazie rabarbaru i swoim „dziełem” obdarowała Margaret, która słoik wsadziła do lodówki. Pięć dni później rano, gdy jeszcze spała, słoik … eksplodował. 
 
           Wyrwane zostały drzwi od lodówki, które przeleciały przez pokój i walnęły w ścianę. Pomieszczenie zostało zdemolowane. Fala uderzeniowa podniosła pułap i spowodowała pęknięcia w górnej części ściany, uszkodzony został nawet ganek.














 
          Najprawdopodobniej przyczyną wybuchu było sfermentowanie sosu. Margaret Goodwin porządnie się wystraszyła! Wystąpiła o lodówkę zastępczą, ale żywość trzyma teraz w plastykowych pojemnikach.



 


piątek, 12 lipca 2013

Ciszej na tymi trumnami! Tragifarsy smoleńskiej ciąg dalszy

Ewa Błasik, wdowa po generale Andrzeju Błasiku, poglądy ma sprecyzowane, ale ciągle korygowane w stronę totalnej utraty poczucia rzeczywistości. Po prostu odlatuje! Czyżby wpływ zawodu męża?
To, że w Smoleńsku doszło do zamachu, to dla niej oczywista oczywistość. Co i jak zmienia się w jej pojmowaniu i pamięci. A to trotyl, a to gaz, a to „sztuczna mgła”. Jak pisklę za kwoką, idzie za „koncepcjami” Antoniego Macierewicza. 
  Ostatnio „ujawniła” w Sejmie, podczas posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, że jej mąż, kilka dni przed 10 kwietnia 2010 r., dowiedział się, że "jest sygnał o planowanym zamachu". Ponoć generał Andrzej Błasik „czuł ogromne zagrożenie". „Być może dlatego nie chciał lecieć tupolewem, być może dlatego chciał wziąć dowódców wojskowych do jaka" – stwierdziła. Nie dość tego! Tuż przed wylotem do Smoleńska generał jeździł po Polsce i żegnał się z ludźmi, nawet „pobłogosławił” swojego następcę na stanowisku
Ewa Błasik „ujawniła” również, że tuż przed wylotem do Smoleńska, jej mąż jeździł po Polsce i żegnał się z ludźmi. Dwa dni przed wylotem miał powiedzieć, kogo widzi na swoim stanowisku na stanowisku dowódcy Sił Powietrznych.
Czyli… co? Wiedział, a nie powiedział? O prezydenta nie zadbał? Te 95 osób (oprócz niego) również nie miały dla niego znaczenia? Kamikadze jakiś?!
Pamięć Ewa Błasik ma jakąś wybiórczą! Dopiero teraz sobie o tym przypomniała?!