Tygodnik „The Economist" uznał
Lecha Wałęsa za jeden z największych symboli protestów wszech
czasów. Znalazł się on na okładce najnowszego numeru. Jej tematem
są kolejne rewolucje – pochód protestów przez historię.
Zaczyna się od słynnej Marianny z
obrazu Eugena Delacroixa „Wolność wiodąca lud na barykady”,
potem idą hipisi, bohaterowie rewolucji obyczajowej w 1968 r. i
właśnie Lech Wałęsa. Według tygodnika jest on symbolem obalenia
sowieckiego imperium. Poza podium znalazła się bezimienna kobieta
jako symbol buntów z 2013 r.
- Moja rewolucja była większa niż
Rewolucja Francuska – stwierdził skromnie Lechu w rozmowie z
„Newsweekiem". Sposób i tok myślenia „Bolka” to historia
sama w sobie. Ryzykując tłumaczenie na zasadzie „co poeta chciał
przez to powidzieć”, można stwierdzić, iż według niego
powinien się znaleźć przed Marianną, o hipisach nie wspominając.
Wałęsa utożsamia się z pozostałymi
symbolami, ale jak to on ma uwagi „natury ogólnej”. Broń Boże,
nie czuje się odsunięty na boczny tor! „Najważniejszą rzecz”
już wykonał, ale czuwa! - Ja jestem typem wodzowskim i nie
wytrzymuję więcej niż trzy godziny w parlamencie. Dlatego nie
udzielam się. Ale kiedy byłoby źle i niebezpiecznie to złapię za
kierownicę!
Znaczy – jeszcze nie jest!
Śrubokrętem Polskę już naprawiał, jak widać, apetyt rośnie w
miarę jedzenia. Tylko, że ten apetyt i to jedzenie są raczej
wirtualne.
Tak, jak jego małżeństwo już od lat!
OdpowiedzUsuń