kontakt

poniedziałek, 1 lipca 2013

Jak lecą w człona, czyli czym nas karmią?!

            Jeśli przyjąć, że jesteśmy tym, co jemy – nie wygląda to wesoło. Bez większego ryzyka powiedzieć można, że każdy producent szuka sposobu, by realizować podstawową zasadę handlu – tanio wytworzyć i z jak największym z zyskiem sprzedać. A że z jakością na bakier, że chemia i zdrowiu szkodzi… Kto by się tym przejmował! 
  1. Do naturalnego soków dolewa się specjalne mieszaniny zapachowe
             Wytwórcy soków, głównie wyraziście smakowych jak np. pomarańczowy, dodają do produktów specjalne mieszaniny zapachowo-smakowe. Dzięki temu sok z każdej butelki lub kartonika smakuje identycznie i nie ma na to wpływu pora roku. Nie wpływa na to jakość owoców, gdyż i tak prawdziwego soku jest ilość śladowa.
            Wyciśnięty sok z pomarańczy poddawany jest procesowi „odtleniania”, co pozwala na przechowywanie nawet przez rok. Wprawdzie traci on smak i kolor, ale po właśnie są dodawane komponenty!
2. Mleko nigdy nie jest od jednej krowy
               Po dostarczeniu do mleczarni, mleko zlewane jest do ogromnych wirówek. W nich odbywa się przetwarzanie na poszczególne składniki, jak: tłuszcz, białko itp. Te z kolei zlewane są do osobnych wielkich kadzi. Następnie łączy się je ponownie w „odpowiednich proporcjach”. I tak mleko jest albo odtłuszczone, albo „pełnotłuste”. 
3. Glutaminian sodu jest dobry na wszystko
              Dodatek E621 to glutaminian sodu, czyli sól sodowa kwasu glutaminowego. Ładuje się go prawie wszędzie, gdyż podbija smak i zapach produktów. W zasadzie dla człowieka jest nieszkodliwy, ale chemia to chemia. W czasach promowania „zdrowej” żywności, producenci trochę wstydzą się E621. Stosują więc zmyłkę - wymieniają na opakowaniach „wyciąg z drożdży" lub "hydrolizowane białko”, czyli sposób, w jaki glutaminian sodu się uzyskuje.
4. Lody dla ochłody z wodorostami
             Wiele gatunków lodów jest sztucznie natłuszczanych i stabilizowanych karagenem - ekstraktem z wodorostów. O tym, że robione są często z mleka w proszku, nawet nie warto wspominać. 

 
5. Jogurt barwiony zgniecionymi robakami.
              Koszenila - E120 - jest naturalnym czerwonym barwnikiem otrzymywanym z mszyc żerujących na meksykańskich kaktusach, głównie opuncji. Uzyskuje się go zarówno z odwłoków jak i jaj. Mszyce, jeszcze żywe, zanurza się w wodzie, a następnie suszy.
Innym sposobem sposobem jest poddanie mszyc działaniu słońca, pary wodnej albo cieplarki o podwyższonej temperaturze. Cala zabawa zmierza do uzyskania różnych odcieni barwnika.
             Stosuje się również zupełnie syntetyczny barwnik – E124, czerwień koszenilowa. Na opakowaniach produktów spożywczych, które mają czerwony kolor (dżemy, kisiele, galaretki, napoje) najczęściej podawana jest tylko nazwa – koszenila. Czy jest to E120 czy E124 producent rzadko informuje.
6. Śmietanka do kawy bez śmietany
             Najczęściej jest wytwarzana z syropu kukurydzianego i uwodnionych, transtłuszczowych olejów roślinnych. Czyli śmietany tam nie ma. Podpucha na całego!
7. Żółty ser z trocinami
            Tylko markowe sery są serami z prawdziwego zdarzenia. Bardzo często rozdrobniony żółty ser jest mieszany i pakowany z celulozą - papką drzewną, aby uzyskać utrzymać odpowiednią konsystencję.
            Celuloza produkowana z zepsutych włókien roślinnych (i drewna) jest częstym dodatkiem do żywności. Jest to produkt naturalny, nawet żywność pakowana, oznakowana jako ekologiczna często zawiera celulozę. Jednym słowem, zdarza się, że wpierdalamy trociny. Z litości przemilczę produkty „seropodobne”. „Czekoladopododnych” na szczęście już nie ma, ale sery... królują.
8. Oliwa z "oliwek"
            Oliwa z oliwek „z pierwszego tłoczenia” tak naprawdę często produkowana jest o wiele tańszego i gorszego materiału siewnego i olejów orzechowych. Tego jednak sprawdzić nie można. 
 
            To tylko niektóre „chłyty” producentów żywności. Można by mnożyć przykłady chemicznego przyspieszania lub opóźniania dojrzewania owoców, gazowe „rumienienie” pomidorów czy wręcz wołające o pomstę do nieba „przekręty” mięsno-wędliniarskie.
Czym wypełniane są parówki, lepiej nie wspominać!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz