kontakt

piątek, 12 lipca 2013

Ciszej na tymi trumnami! Tragifarsy smoleńskiej ciąg dalszy

Ewa Błasik, wdowa po generale Andrzeju Błasiku, poglądy ma sprecyzowane, ale ciągle korygowane w stronę totalnej utraty poczucia rzeczywistości. Po prostu odlatuje! Czyżby wpływ zawodu męża?
To, że w Smoleńsku doszło do zamachu, to dla niej oczywista oczywistość. Co i jak zmienia się w jej pojmowaniu i pamięci. A to trotyl, a to gaz, a to „sztuczna mgła”. Jak pisklę za kwoką, idzie za „koncepcjami” Antoniego Macierewicza. 
  Ostatnio „ujawniła” w Sejmie, podczas posiedzenia zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, że jej mąż, kilka dni przed 10 kwietnia 2010 r., dowiedział się, że "jest sygnał o planowanym zamachu". Ponoć generał Andrzej Błasik „czuł ogromne zagrożenie". „Być może dlatego nie chciał lecieć tupolewem, być może dlatego chciał wziąć dowódców wojskowych do jaka" – stwierdziła. Nie dość tego! Tuż przed wylotem do Smoleńska generał jeździł po Polsce i żegnał się z ludźmi, nawet „pobłogosławił” swojego następcę na stanowisku
Ewa Błasik „ujawniła” również, że tuż przed wylotem do Smoleńska, jej mąż jeździł po Polsce i żegnał się z ludźmi. Dwa dni przed wylotem miał powiedzieć, kogo widzi na swoim stanowisku na stanowisku dowódcy Sił Powietrznych.
Czyli… co? Wiedział, a nie powiedział? O prezydenta nie zadbał? Te 95 osób (oprócz niego) również nie miały dla niego znaczenia? Kamikadze jakiś?!
Pamięć Ewa Błasik ma jakąś wybiórczą! Dopiero teraz sobie o tym przypomniała?!

1 komentarz:

  1. Ależ głupie babsko, żeby po śmierci męża, tak go oczerniać i oskarżać o zdradę! - oj! - nie ładnie.

    OdpowiedzUsuń