kontakt

niedziela, 30 czerwca 2013

Poluzowane śrubki w mózgu

             Ludziom niekiedy odbija, to oczywista oczywistość. Trudno wtedy mówić o jakimkolwiek „znalezieniu się w rzeczywistości”, czasem jest to wprost totalny odlot. A lot trwa, trwa i trwa…
             Modlić się tylko trzeba (ci wierzący) lub mieć nadzieję (agnostycy i ateiści), że jakiś świr nie dorwie się do władzy, prawdziwej władzy. W tym kontekście uzasadnione wydają się obowiązkowe badania psychiatryczne dla polityków „z górnej półki”.
             A że takie obawy płonne nie są historia nie raz, nie dwa, potwierdzała. 
 Karol VI Szalony – jestem ze szkła
Rządził Francją od 1380 do 1422 roku. Większość tego czasu spędził w strachu, że „się zbije”. Przyczyną urojeń była choroba psychiczna, na którą zapadł podróżując do Orleanu (1392 r.). To schorzenie, powodowało przekonanie, że jest ze szkła. Prawdopodobnie była to odmiana schizofrenii.
Król był konsekwentny – zabronił się dotykać, nosił miękkie, wyściełane poduszkami ubranie. Hmmm… Zdziwienie budzi fakt, ze doczekał się 12 dzieci! Jakim cudem?
„Szklaność” nie byłą jedynym odlotem Karola. Cierpiał na zaniki pamięci, trzeba mu było przypominać kim jest, jak się nazywa i to delikatnie! Pewnego razu, śrubki mu się tak poluzowały, że nie mył się i chodził w tych samych ciuchach przez wiele miesięcy.
Jednym z głośniejszych incydentów za panowania Karola był „bal płonących mężczyzn". 29 stycznia 1393 roku król oraz kilku dworzan, świętując zaślubiny jednej z dam dworu, przebrali się za dzikich ludzi i tańczyć przykuci łańcuchem jeden do drugiego. Kostiumy z płótna przesiąkniętego woskiem żywicznym zapaliły się. W efekcie wszyscy „dzicy", oprócz cudem ocalałego króla, stracili życie w wyniku oparzeń.
Kaligula – seks i tortury
Cesarz Rzymu, panował zaledwie dwa lata, a stał się symbolem ześwirowanego despoty. Jedno z ustanowionych przez niego praw, zakazywało spoglądania mu w twarz, gdyż nikt nie zasługiwał na widok jego „boskiego oblicza”. Karą za ten występek było wrzucenie do jaskini pełnej lwów.
Cesarz lubował się także w okrutnych i wymyślnych metodach tortur, był również seksoholikiem. Nie przepuścił nikomu, chłop, baba, ponoć „seksił się” z każdą ze swoich trzech sióstr. Cesarski pałac za jego panowania przypominał burdel, w którym odbywały się trwające po kilka dni orgie.
Najbardziej malowniczym przykładem cesarskiego odlotu (najprawdopodobniej choroba mózgu) była chęć nominacji konia wyścigowego o imieniu Incitatus, senatorem. Pomysł został jednak zablokowany „chłytem” retorycznym - tłumaczono, że czworonóg nie może pełnić tej funkcji ponieważ, jako pochodzący z dzisiejszej Hiszpanii, nie był obywatelem Rzymu. Niemniej jednak Incitatus z cesarskiego rozkazu mieszkał w marmurowej stajni, jego uprząż wysadzana była szlachetnymi kamieniami. Ze żłobu rzeźbionego w kości słoniowej jadał owies mieszany z płatkami złota. Często też brał udział w urządzanych przez cesarza ucztach.
Poddani i senatorowie mieli już go dosyć i został zamordowany podczas przejścia z teatru do pałacu cesarskiego. Łącznie zadano mu około 30 ran. Zabito również jego żonę Cezonię wraz z córką. 
Ibrahim I – tylko puszyste!
              Szaleństwo najczęściej łączy się z okrucieństwem. Sułtan turecki Ibrahim I również dorobił się ksywy „Szalony”. Wpływ na jego psychikę miał bez wątpienia fakt, że większość młodości spędził pod kluczem, w budynku bez okien. Wypuszczono go w 1640 roku, gdy zmarł jego brat, pełniący urząd sułtana i wtedy zajął jego miejsce.
              Lata zamknięcia „odreagował” w głównie w haremie. Gust miał dość specyficzny, lubił bowiem kobiety bardzo, ale to bardzo, puszyste.
              Podobno Ibrahim wysłał swoją służbę z misją odnalezienia najgrubszej kobiety na rządzonych przez niego ziemiach. Efektem wyprawy było pojawienie się na dworze sułtana ważącej ponad 150 kilogramów kobiety z Armenii, która stała się ulubioną kochanką władcy. Nazwał ją Sheker Pare, czyli „cukiereczkiem".
             Okrucieństwo sułtana było jak fala morska, pojawiało się nieoczekiwanie, ni stąd, ni zowąd. Miał w zwyczaju zarządzać egzekucje i tortury jak mu przyszła na to ochota. Pewnego razu wrzucił swojego syna do sadzawki i pobił. Kiedy indziej rozkazał utopić 280 kobiet ze swojego haremu, ponieważ na jedna z nich coś przeskrobała. Nie wyjaśniono która, utopił więc wszystkie. 
Jerzy III – rozmowy z aniołami i drzewami
            Jednym z najsłynniejszych przypadków poluzowania śrubek w mózgu jest osoba Jerzego III, który rządził Imperium Brytyjskim w drugiej połowie XVIII wieku. Historycy podejrzewają, że król cierpiał na jedną z odmian choroby krwi, porfirii. Prawdopodobnie uaktywniła się w wyniku zatrucia arszenikiem, który stosowany był w XVIII wieku jako jeden ze składników pudrów stosowanych do upiększania peruk. Choroba objawiała się między innymi napadami szału, do tego stopnia, że trzeba go było krępować, by nie wyrządził krzywdy sobie i innym. Popularny zabieg „puszczania krwi” tylko pogarszał jego stan.
            Jerzemu wydawało się, że Londyn dotyka potężna powódź, wydawał rozkazy od dawna nieżyjącym urzędnikom. Zdarzało się, że napastował służbę, poduszkę nazywał „księciem Oktawiuszem" (takie imię nosił zmarły syn) i nakazał obchody jego narodzin. Raz też ubrał się w czarne szaty i poinformował wszystkich, że nosi żałobę po zmarłym królu Jerzym III.
            Król prowadził czasem wielogodzinne rozmowy ze znajomymi aniołami. Raz też wdał się w pogawędkę z dębem, uścisnąwszy wcześniej, w powitalnym geście, jego gałąź. Był przekonany, że ma przed sobą samego króla Prus.
Cesarz Zhengde – lubił wypić
              Zhengde, chiński cesarz z dynastii Ming, zasiadł na tronie w 1505 roku. Miał wtedy czternaście lat. Rządzenie mu wisiało, wolał „wesołe” życie, szczególnie gdy osiągnął wiek męski. Pijany odwiedzał burdele, sam też tworzył nowe.
Kiedyś nakazał zbudować wewnątrz swego pałacu całą handlową dzielnicę miasta. Jego słudzy, żołnierze i eunuchowie, przebrali się za ulicznych sprzedawców, a sam Zhengde kroczył pomiędzy straganami, udając zwykłego przechodnia.
Na dworze szerzyła się korupcja. Powszechne stało się kupowanie i sprzedawanie urzędów i godności państwowych. Równocześnie stale zwiększano podatki.
             Cesarz spędzał czas podróżując po kraju w przebraniu i ucząc się języków. Podczas podróży prosił napotkane osoby o ocenę swoich rządów. Każdy kto krytykował cesarza tracił swój urząd, trafiał do więzienia, bądź zostawał zabity. W ten sposób na rozkaz Zhengde stracono wiele osób. W 1521 roku statek, na którym podróżował cesarz uległ katastrofie. Zhengde wprawdzie ocalał, ale niebawem nabawił się choroby, prawdopodobnie wdała się infekcja, w wyniku której zmarł.









1 komentarz:

  1. Chłopie - krócej! - bo czytać się nie chce. Ale przyznam, że ciekawe i okrutne świry wyszukałeś!

    OdpowiedzUsuń