kontakt

sobota, 22 czerwca 2013

Nowoczesne „malowanie” - penisem, cyckami albo kolorowe rzygi

              Sztuką jest tworzyć prawdziwą sztukę, ale szokowanie staje się czymś przypisanym niektórym „artystom”. Niecodzienna forma wypowiedzi ma potwierdzić ich wyjątkowość i polot, a czasem jest li tylko zwykłą hucpą. 
 
Tarinan von Anhalt, czyli odrzutowiec
              Amerykańska artystka, przebrana w czarny strój kota, rozpyla farbę na płótna o wymiarach 2,5 do 2,5 metrów, za pomocą silnika samolotu odrzutowego. Za spektakl „na żywo” wybulić trzeba nawet 50 tys. dolców! Są chętni!




 
Scott Wade, czyli brudne szyby samochodowe
               Maluje na brudnych szybach samochodowych, pędzlami i palcami. Jak sam twierdzi, najbardziej „kręci go” odtwarzanie obrazów starych mistrzów. Praca trwa od kilku minut, do kilku godzin. 







  Tim Patch, czyli penisowy malarz
Nazywa siebie Picassem, a spotkać go można przede wszystkim na wybrzeżach Australii. Odkąd zdobył sławę, występuje na całym świecie, a ludzie gotowi są zapłacić nie zła kasę za pokaz malowania... penisem.
Tim Patch, za wykonywane przez siebie taką „techniką” portrety liczy sobie sporo, ale chętnych nie brakuje. Osoba spoza Australii za portret płaci 224 dolary, za dwie twarze stawka wzrasta do 274 dolarów.
Do zamówionego portretu każdorazowo dołącza film obrazujący „akt twórczy”. Pricasso oferuje trzy możliwości - film ocenzurowany; film ze zbliżeniami na martwą naturę („pędzel” w stanie spoczynku); film, na którym 1/3 malowania przebiega z pędzlem-wackiem „w ręce”.


Kira Ayn Varszegi, czyli cycki w akcji
Kira Ayn Varszegi nie ma wielkich ambicji „artystycznych”, chce „dawać radość”, a przy okazji zarobić nieco szmalu. Maluje biustem o rozmiarze 38 DD. Cycki zanurza w farbie i potem odciska na płótnie.
Praktycznie każdy obraz Kiry bez problemu znajduje nabywcę. Użytkownicy eBay płacą za nie po kilkaset dolarów. 











 

 

Millie Brown, czyli kolorowy paw
Najpierw Millie opija się mleka z dodatkiem barwników, a potem wyrzyguje zawartość żołądka na przygotowane płótno. Każda potwora znajdzie swojego amatora. Rzygi Mille Brown kosztują nawet 2400 dolarów. 










Ian Cook, czyli sterowane samochodziki
Na pomysł wykorzystania zdalnie sterowanych aut do malowania, artysta wpadł kiedy dostał od rodziców pierwszą zabawkę i usłyszał, by nie ubrudzić jej farbą. Teraz 28-letni Ian Cook przy pomocy dziecięcych zabawek tworzy obrazy, które czasem zaskakują precyzją wykonania. Co najważniejsze, artysta „przy pracy” świetnie się bawi!

Val Thompson, czyli prochy ludzkie
Ta malarka, do swoich „artystycznych” celów wykorzystuje ludzkie prochy. Miesza z nimi farby i maluje np. widoczek, typu zachodzące słońce.
I ona również nie narzeka brak amatorów jej dzieł.

Widząc wystawiennicze dziwadła, a poszczególni różne „instalacje”, najlepiej wzruszyć ramionami i iść dalej. Nawet totalna krytyka przyjmowana jest jako „wyrażanie emocji”. Nie dajmy się zwariować!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz