Sztuką
jest tworzyć prawdziwą sztukę, ale szokowanie staje się czymś
przypisanym niektórym „artystom”. Niecodzienna forma wypowiedzi
ma potwierdzić ich wyjątkowość i polot, a czasem jest li tylko
zwykłą hucpą.
Tarinan
von Anhalt, czyli odrzutowiec
Amerykańska
artystka, przebrana w czarny strój kota, rozpyla farbę na płótna
o wymiarach 2,5 do 2,5 metrów, za pomocą silnika samolotu
odrzutowego. Za spektakl „na żywo” wybulić trzeba nawet 50 tys.
dolców! Są chętni!
Scott
Wade, czyli brudne szyby samochodowe
Maluje
na brudnych szybach samochodowych, pędzlami i palcami. Jak sam
twierdzi, najbardziej „kręci go” odtwarzanie obrazów starych
mistrzów. Praca trwa od kilku minut, do kilku godzin.
Tim
Patch, czyli penisowy malarz
Nazywa
siebie Picassem, a spotkać go można przede wszystkim na wybrzeżach
Australii. Odkąd zdobył sławę, występuje na całym świecie, a
ludzie gotowi są zapłacić nie zła kasę za pokaz malowania...
penisem.
Tim
Patch, za wykonywane przez siebie taką „techniką” portrety
liczy sobie sporo, ale chętnych nie brakuje. Osoba spoza Australii
za portret płaci 224 dolary, za dwie twarze stawka wzrasta do 274
dolarów.
Do
zamówionego portretu każdorazowo dołącza film obrazujący „akt
twórczy”. Pricasso oferuje trzy możliwości - film ocenzurowany;
film ze zbliżeniami na martwą naturę („pędzel” w stanie
spoczynku); film, na którym 1/3 malowania przebiega z
pędzlem-wackiem „w ręce”.
Kira
Ayn Varszegi, czyli cycki w akcji
Kira
Ayn Varszegi nie ma wielkich ambicji „artystycznych”, chce „dawać
radość”, a przy okazji zarobić nieco szmalu. Maluje biustem o
rozmiarze 38 DD. Cycki zanurza w farbie i potem odciska na płótnie.
Praktycznie
każdy obraz Kiry bez problemu znajduje nabywcę. Użytkownicy eBay
płacą za nie po kilkaset dolarów.
Millie
Brown, czyli kolorowy paw
Najpierw
Millie opija się mleka z dodatkiem barwników, a potem wyrzyguje
zawartość żołądka na przygotowane płótno. Każda potwora
znajdzie swojego amatora. Rzygi Mille Brown kosztują nawet 2400
dolarów.
Ian
Cook, czyli sterowane samochodziki
Na
pomysł wykorzystania zdalnie sterowanych aut do malowania, artysta
wpadł kiedy dostał od rodziców pierwszą zabawkę i usłyszał, by
nie ubrudzić jej farbą. Teraz 28-letni Ian Cook przy pomocy
dziecięcych zabawek tworzy obrazy, które czasem zaskakują precyzją
wykonania. Co najważniejsze, artysta „przy pracy” świetnie się
bawi!
Val
Thompson, czyli prochy ludzkie
Ta
malarka, do swoich „artystycznych” celów wykorzystuje ludzkie
prochy. Miesza z nimi farby i maluje np. widoczek, typu zachodzące
słońce.
I
ona również nie narzeka brak amatorów jej dzieł.
Widząc
wystawiennicze dziwadła, a poszczególni różne „instalacje”,
najlepiej wzruszyć ramionami i iść dalej. Nawet totalna krytyka
przyjmowana jest jako „wyrażanie emocji”. Nie dajmy się
zwariować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz