kontakt

czwartek, 6 czerwca 2013

Seks pośrednik czy „brat łata”? Fibaka ciąg dalszy...

             Ujawniona przez tygodnik „Wprost” sensacja, że Wojciech Fibak handluje młodymi dziewczynami, parując je z bogatymi „panami” - jest tak naprawdę tajemnicą poliszynela.
Kilka lat temu zlazł się nawet w kręgu zainteresowania francuskiej policji, nota bene razem z Robertem de Niro.
             Nie chce mi się wierzyć, by ci koneserzy kobiecych wdzięków jakoś się mu nie rewanżowali! A to nazywa się po prostu – sutenerstwo! Tylko tak naprawdę dowodów na to brak, gdyż pojęcie sutenerstwa wiąże się z czerpaniem zysków z nierządu, czyli mówiąc po imieniu - „dopuszczania kobiet”. Swoją drogą, jakoś nie słychać protestu tych kobiet. Jeśli już, wiedziały w co się pakują, nikt ich siłą do niczego nie zmuszał.
            W nagraniu przytoczonym przez „Wprost” Fibak chwali się wręcz 30-stoma przypadkami pośrednictwa w zawieraniu takich specyficznych znajomości. Ponoć dzięki jego działaniom wyswatał Kate Rozz, czyli Katarzynę Gwidałę, znaną z tego, ze jest znana. Przede wszystkim jako była już żona Piotra Adamczyka. Małżeństwo wytrzymało rok, długo też nie trwał jej „francuski związek” z Jean Manuelem Rozanem, bogatym finansistą i wpływowym. Gwizdała wyszła za niego mając niespełna 20 lat.
            Dziwi mnie jedno - jak mógł tak się dać wpuścić w maliny? Prowokacja dziennikarska „Wprost” była szyta tak grubymi nićmi, że śmierdziało na odległość. Beztroska? Zbytnia pewność siebie? Poczucie bezkarności? A może wszystko razem?
               Kwestia dlaczego to robił, po co, to inna bajka. By zaimponować celebrytom? Zaistnieć w świecie bogatej finansjery? W ten sposób bratać się z nimi? Dla kasy? Mało mu było? Niektórzy znający go ponoć dobrze, mówili o chorobliwej wręcz ambicji Fibaka i przeroście ego.
              Ciekawi mnie tylko jedno – czy sprawa będzie miała dalszy ciąg? Są podstawy do zarzutów prokuratorskich, czy nie? Raczej nie, gdyż nie było mowy o żadnych korzyściach finansowych dla „pośrednika”. A jeśli tak, zamiecie się się to pod dywan, czy też będzie coś tam w zawiasach...
              Sam Fibak zareagował bardzo nerwowo. Telefon do redakcji „Wprost” z prośbą o wstrzymanie publikacji, tylko pogorszył sprawę. A straszenie sądem jest czystą naiwnością. I jeszcze jedno... Od dawien dawna wiadomo, że w takich przypadkach najlepsze jest milczenie. Zero komentarzy, po prostu gęba na kłódkę! A Fibak zachował się jak pierwszy naiwny! Za co płaci swoim prawnikom? Nie ma fachowców PR-u? A może uważa, że jest alfą i omegą, nie słucha rad, co powoduje takie miotanie się i karmienie tabloidów.
              To zresztą osobny temat. Wielu publicystów dystansuje się od metod zastosowanych przez „Wprost”, nazywając je „dziennikarstwem śmieciowym”. Na razie jedynym skutkiem publikacji jest rezygnacja z pracy w tygodniku Marcina Króla i Tomasza Jastruna. W ciągu ostatnich miesięcy z „Wprost" odeszli także Krzysztof Skiba i Szymon Hołownia. Sylwester Latkowski, redaktor naczelny tygodnika, powoli traci ekipę.
             Zareagowała też redakcja sportowa TVP, zrywając z tenisistą współpracę.               
             Jak by jednak nie patrzeć, ubabrał się Wojciech Fibak, ubabrał... Trudno będzie to zmyć. Nagrabił sobie do końca życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz