Ujawniona
przez tygodnik „Wprost” sensacja, że Wojciech Fibak handluje
młodymi dziewczynami, parując je z bogatymi „panami” - jest tak
naprawdę tajemnicą poliszynela.
Kilka
lat temu zlazł się nawet w kręgu zainteresowania francuskiej
policji, nota bene razem z Robertem de Niro.
Nie
chce mi się wierzyć, by ci koneserzy kobiecych wdzięków jakoś
się mu nie rewanżowali! A to nazywa się po prostu – sutenerstwo!
Tylko tak naprawdę dowodów na to brak, gdyż pojęcie sutenerstwa
wiąże się z czerpaniem zysków z nierządu, czyli mówiąc po
imieniu - „dopuszczania kobiet”. Swoją drogą, jakoś nie
słychać protestu tych kobiet. Jeśli już, wiedziały w co się
pakują, nikt ich siłą do niczego nie zmuszał.
W
nagraniu przytoczonym przez „Wprost” Fibak chwali się wręcz
30-stoma przypadkami pośrednictwa w zawieraniu takich specyficznych
znajomości. Ponoć dzięki jego działaniom wyswatał Kate Rozz,
czyli Katarzynę Gwidałę, znaną z tego, ze jest znana. Przede
wszystkim jako była już żona Piotra Adamczyka. Małżeństwo
wytrzymało rok, długo też nie trwał jej „francuski związek”
z Jean Manuelem Rozanem, bogatym finansistą i wpływowym. Gwizdała
wyszła za niego mając niespełna 20 lat.
Dziwi
mnie jedno - jak mógł tak się dać wpuścić w maliny? Prowokacja
dziennikarska „Wprost” była szyta tak grubymi nićmi, że
śmierdziało na odległość. Beztroska? Zbytnia pewność siebie?
Poczucie bezkarności? A może wszystko razem?
Kwestia
dlaczego to robił, po co, to inna bajka. By zaimponować celebrytom?
Zaistnieć w świecie bogatej finansjery? W ten sposób bratać się
z nimi? Dla kasy? Mało mu było? Niektórzy znający go ponoć
dobrze, mówili o chorobliwej wręcz ambicji Fibaka i przeroście
ego.
Ciekawi
mnie tylko jedno – czy sprawa będzie miała dalszy ciąg? Są
podstawy do zarzutów prokuratorskich, czy nie? Raczej nie, gdyż nie
było mowy o żadnych korzyściach finansowych dla „pośrednika”.
A jeśli tak, zamiecie się się to pod dywan, czy też będzie coś
tam w zawiasach...
Sam
Fibak zareagował bardzo nerwowo. Telefon do redakcji „Wprost” z
prośbą o wstrzymanie publikacji, tylko pogorszył sprawę. A
straszenie sądem jest czystą naiwnością. I jeszcze jedno... Od
dawien dawna wiadomo, że w takich przypadkach najlepsze jest
milczenie. Zero komentarzy, po prostu gęba na kłódkę! A Fibak
zachował się jak pierwszy naiwny! Za co płaci swoim prawnikom? Nie
ma fachowców PR-u? A może uważa, że jest alfą i omegą, nie
słucha rad, co powoduje takie miotanie się i karmienie tabloidów.
To
zresztą osobny temat. Wielu publicystów dystansuje się od metod
zastosowanych przez „Wprost”, nazywając je „dziennikarstwem
śmieciowym”. Na razie jedynym skutkiem publikacji jest rezygnacja
z pracy w tygodniku Marcina Króla i Tomasza Jastruna. W ciągu
ostatnich miesięcy z „Wprost" odeszli także Krzysztof Skiba
i Szymon Hołownia. Sylwester Latkowski, redaktor naczelny tygodnika,
powoli traci ekipę.
Zareagowała też redakcja sportowa TVP, zrywając z tenisistą współpracę.
Jak by
jednak nie patrzeć, ubabrał się Wojciech Fibak, ubabrał... Trudno
będzie to zmyć. Nagrabił sobie do końca życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz