Media, swoim zwyczajem, jak się
przyczepią, nie odpuszczają! Ostatnio pojawiają się bulwersujące
informacje, na co partie polityczne wydają szmal. Nie ma świętych,
każdy orze jak może! Garnitury, napitki, spa, sukienki, ochrona,
ekspertyzy, szkolenia - wszystko w najlepszym gatunku.
Oczywiście działacze partyjni
(głównie posłowie), są oburzeni jak im ktoś zagląda w kieszeń.
Przecież oni tacy biedni, wszystko finansują z własnych składek,
a o państwowe dotacje dbają jak kura o pisklęta. Każdą złotówkę
dwa razy oglądają zanim ją wydadzą!
Jest tajemnicą poliszynela, że
większość tego towarzystwa oddaje się działalności politycznej,
by się nachapać! Wspominając czasy PRL-u, niektórzy starzy
ormowcy jeszcze pamiętają – kradło się łyczkami, teraz kradną
koparkami! I śmieją nam się nos!
Przebąkiwania Donalda Tuska p
likwidacji lub ograniczeniu dotacji państwowych dla partii
politycznych to czystej wody populizm, jak nie zwykłe pieprzenie w
babus! Posłowie nigdy tego nie przegłosują, kto będzie podcinał
gałąź na której siedzi?
Jedyną radą i możliwością, by
chłopcom odebrać zabawki są Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Po
odcięciu „elyt” od żłoba jest szansa na zmianę zasad
finansowania partii politycznych. Chcecie się bawić w politykę?
Bawcie się za własne pieniądze! STOP państwowym dotacjom na
partie polityczne!
Stwierdzenie, że gdy urwie się
państwowa kasa na działalność, politycy będą siedzieć w
kieszeni biznesmenów – jest humorystyczne! Teraz nie siedzą?!
Sami tam włażą i jeszcze się przepychają!
Na koniec zagadka... Wiadomo, że
posłowie i rząd potrafią o siebie zadbać. Potrafią też zadbać
o administrację (szczególnie tę wyższą), która mimo obietnic
zmniejszenia, rozrasta się przez pączkowanie.
Pytanie brzmi – ile wyniosła
największa premia dla urzędnika państwowego i kto ją dostał? Dla
ułatwienia - nie Bogdan Borusewicz (marszałek Senatu – 50 tys.
zł.), nie Ewa Kopacz (marszałek Sejmu – 41,2 tys. zł.), a …
ten pan...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz