kontakt

wtorek, 4 czerwca 2013

Sztuka stwarzająca nową rzeczywistość

            Sztuka, z założenia, ma poruszać odbiorcę, czasem nawet szokować, co podkreśla siłę wyrazu. Czasem forma przerasta treść, ale to już inna bajka. Zdarza się, że prezentacje artystów budzą sprzeciw, wręcz protest. Tak było choćby z słynną „piramidą” Katarzyny Kozyry, instalacją Doroty Nieznalskiej „Pasja”, czy rzeźbą Maurizia Cattelana (papież przygnieciony meteorytem). Niektóre interwencje kończą się nawet procesami sądowymi. Nie jest to tylko kwestia naszych czasów. 
             W 458 roku p.n.e., w Atenach, doszło do niecodziennego procesu – sądzony był poeta Ajschylos. Wyrok nakazywał, by „ograniczył środki przekazu”. Było to wynikiem zajścia podczas wykonania jego „Orestei”. Kiedy na scenie pojawiły się Erynie, duchy zemsty nawiedzające matkobójcę Orestesa, lud zgromadzony pod Akropolem doznał tak silnych emocji – strachu i przerażenia - że kilka ze znajdujących się tam ciężarnych kobiet poroniło. Widzowie, po prostu, zatracili poczucie rzeczywistości.
             W 1938 r. stacja CBS wyemitowała słuchowisko „Wojna światów”, które była adaptacją powieści H.G. Wellsa pod tym samym tytułem. Przygotowane zostało przez Orsona Wellesa i Mercury Theatre, jako część serii słuchowisk „na żywo" emitowanych przez stację CBS w święto Halloween. Przedstawienie w atmosferze napięcia społecznego i wzrostu poczucia zagrożenia poprzedzającego II wojnę światową, zostało potraktowane przez radiosłuchaczy zupełnie serio – jako rzeczywisty reportaż inwazji Marsjan na Ziemię. Wzbudziło dosłownie prawdziwą panikę wśród wielu mieszkańców New Jersey.
            Ta adaptacja jest uważana za najlepiej przygotowaną produkcję radiową w dziejach. Stała się ona pierwszym obiektem badań socjologicznych Projektu Radio prowadzonych przez Fundację Rockefellera - skupiającej się na badaniu wpływu wywieranego przez mass media na społeczeństwo.
            Emocje działające na tłum podlegają własnym prawom, albo nie podlegają w ogóle. „Cudowne wizerunki” Matki Boskiej, Jezusa czy świętych pojawiają się jak grzyby po deszczu. Nie ma znaczenia gdzie, na czym. Może to być szyba, pień ściętego drzewa, ściana, niebo czy nawet grzanka. Obrazy i wizerunki mówią, płaczą, przekazują wskazówki „o życiu” i przyszłości. Budzą ekstazę tłumu, którego specyfiką jest swoista psychologia i oddziaływanie na innych.
            Inna inszość to gościu, do którego odezwały się żaby. - Nie pij, bo umrzesz! - kumkały. Gostek ponoć tak przejął się przekazem, że o mało nie dostał zawału. Wróbelki i faktoidy zaćwierkały, że przestał „brać”, ale na jak długo – nie wiadomo.
             To się nazywa potęga przekazu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz