Chińskie
potrawy budzą z jednej strony podziw wymyślnością, a z drugiej
same składniki mogą powodować u niektórych „wrażliwców”
odruch wymiotny. No bo jak tu jeść zupę z ptasich gniazd (wcale
nie jest tania!), pastę ze sfermentowanych krewetek, o psach i
kotach nie wspominając. Powodzeniem cieszą się także jaja
gotowane z rozwiniętym ptasim płodem, a także nietoperze,
sprzedawane na tamtejszych targach w postaci surowej, a także jako
przyrządzony i gotowy do spożycia przysmak.
Ostatnio
właśnie w Chinach wybuchłą afera spożywcza. Produkt o nazwie
„Hewang Snow Flake Lamb Meat" zamiast być w 100 procentach
baraniną, był nią tylko w 5 procentach. Resztę stanowiło mięso
z kaczek. Ale nie tylko… Baraninę udawało także mięso szczurów,
lisów i norek.
aAfera
dotknęła do żywego sieci handlowe - Tesco, Auchan, Carrefour,
Walmart i Lotus.
Produkt
do sprzedaży dostarczała firma Hewang Food Co Ltd z Szanghaju, ale
mięso kupowała w... Mongolii, u siebie podobno tylko pakując...
Ostatnio
chiński rynek spożywczy ma fatalna passę. Prawie codziennie
pojawiają się wiadomości o fałszowaniu wołowiny, ryżu zatrutym
kadmem, podawaniem mięsa z chorych świń i ptactwa oraz zatruciach
jedzenia bakteriami E. Coli.
Brytyjska
sieć supermarketów Tesco, która w 2007 r. otworzyła swój
pierwszy firmowy market w Chinach podpadła pierwsza z fałszowaną
baraniną. Tesco China wycofało produkt ze sprzedaży, ale smród
się ciągnie.
Przypomina
mi się dowcip…
Klient
w chińskiej restauracji (w Europie), o bardzo szerokim asortymencie
potraw, zamawia „pieczeń po arabsku”.
Po
zjedzeniu woła kelnera i pyta:
-
Dlaczego ta potrwa nazywa się „pieczeń po arabsku”?
- Pies
był Abdula… - odpowiada kelner.
Smacznego!
Chyba jednak wolę grochówkę z wkładką, do tego razowy chleb,
piwo, a na deser lody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz