Zdumienie budzi dyskusja nad
tendencyjnością dziennikarzy, wręcz ich dyspozycyjnością wobec
partii politycznych. Jest szmal – jest artykuł! To oczywista
oczywistość już od dawna, nad czym tu się rozwodzić? Uczciwość
dziennikarska to pojęcie z zamierzchłych czasów, teraz liczy się
tania sensacja i niedomówienia.
„Gazeta Wyborcza" prześledziła
wydatki dwóch partii: Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy
Obywatelskiej. Okazało się, że wydają one miliony złotych na
agencje PR i usługi dziennikarzy.
Takie zlecenia PR dla PiS świadczyli:
Sergiusz Trzeciak (agencja), Bogdan Szcześniak (agencja) i Stanisław
Janecki (były redaktor naczelny „Wprost", obecnie publicysta
tygodnika „Sieci"). Ten ostatni wykasował od partii 40 tys.
zł.
Po kilka tysięcy złotych dostali:
Andrzej Urbański (były prezes TVP), Małgorzata Raczyńska (była
dyrektor TVP 1), Teresa Bochwic (członek zarządu głównego
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich).
143 tys. zł z konta PiS wpłynęło
na konto Radia Wnet należącego do Krzysztofa Skowrońskiego, byłego
dziennikarza Radia Zet, a za rządów PiS szefa radiowej Trójki,
obecnie prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
PiS wspomogło też kwotą 20 tys. zł
fundację Lux Veritatis ojca Rydzyka, nadawcę telewizji Trwam.
Trzeba przyznać, że nie pracowali na
dwa fronty. Platforma Obywatelska wynajmowała innych dziennikarzy
(na jej liście płac są też agencje reklamowe: Pan Media Western,
CAM Media, DDB). Fundacja Świat Ma Sens założona m.in. przez
Witolda Beresia i Krzysztofa Burnetkę dostała 400 tys. zł na
organizację projektów kulturalnych i społecznych. Burnetko to były
dziennikarz „Tygodnika Powszechnego" i „Polityki",
nadal współpracuje z serwisem internetowym Polityka.pl.
Po kilka tysięcy złotych otrzymali
też od PO za współpracę z Instytutem Obywatelskim komentatorzy
Aleksander Kaczorowski i Jerzy Skoczylas. PO dała też zarobić ok.
48 tys. zł firmie Bereś Baron Media Production za doradztwo
medialne.
Puszkę Pandory otworzył Jarosław
Gugała (Polsat), który takie praktyki ostro potępił w „Poranku
Radia Tok FM".
Zdecydowana większość dziennikarzy
nie widzi nic złego w pracy „na zlecenie” polityków. Jak to się
ma do obiektywizmu i niezależności mediów – cicho sza!
Trudno wymagać, by „Gość
Niedzielny” chwalił poczynania Leszka Millera, ale jakaś
przyzwoitość powinna być zachowana. Prościej mówiąc dla szmalu,
choć nie śmierdzi, nie wszystko można robić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz