kontakt

poniedziałek, 10 marca 2014

Bioniczny motocyklista po wypadku

            47-letni Nick Matthews mieszka w Market Harborough (Anglia) i jest zapalonym motocyklistą, członkiem miejscowego klubu. 
              Pięć lat trenował do wyścigu, który miał się odbyć w Oulton Park w Cheshire (czerwiec ubiegłego roku) i w przeddzień rywalizacji, która miała być zwieńczeniem jego kariery, uległ bardzo groźnemu wypadkowi. Przyczyną były źle wyregulowane hamulce. Jechał z prędkością 120 km/h, motocykl ważący 160 kg przydusił go i wyglądało to tragicznie. Świadkowie byli przekonani, że nie żyje. 
             Urazy były spore: złamał sobie kark, w trzech miejscach miał pęknięty kręgosłup, „mniejszych” obrażeń nie licząc. Pogotowie lotnicze w stanie krytycznym zabrało go do szpitala Wythenshawe Manchester. 
               Lekarze byli przerażeni, nie dawali mu żadnych szans. Rodzina (żona Kirsty i troje dzieci – 19, 16 i 7 lat) została uprzedzona, że prawdopodobnie umrze następnego dnia. Udało się ustabilizować jego oddech i tydzień później został przeniesiony do szpitala Salford Royal. Przeszedł tam pięciogodzinną operację kręgosłupa, który wzmocniono tytanowymi prętami i śrubami. Diagnoza była jednoznaczna – nie będzie chodził.
              Po dziesięciu dniach od wypadku (trzy dni po operacji!) Nick Matthews wstał z łóżka i zrobił samodzielnie pierwsze kroki. Żona, która przyszła odwiedzić go do szpitala zobaczyła puste łóżko i wybuchnęła płaczem, przekonana, że zmarł. 
             Po trzech tygodniach wrócił do domu. Potem Nick Matthews przeszedł dwie kolejne, poważne operacje. 

 
            Obecnie trenuje do maratonu, a jego celem jest zdobycie funduszy dla pogotowia lotniczego, które uratowało mu życie.
Ojciec Nicka Matthews, zginął w wypadku motocyklowym, kiedy ten był jeszcze dzieckiem. Jeździł maszyną Triumph Bonneville, a „bioniczny motocyklista” nie ukrywa, że jeszcze jeden, jedyny raz chciałby wsiąść na taki motocykl i „się przejechać”.
            Trudno powiedzieć, czy to brak wyobraźni, igranie z losem, czy prawdziwa pasja.

1 komentarz:

  1. Raczej wszystkiego bardzo dużo, bo po trochu, to nie będzie adekwatne, do tego co wyczynia. Raczej bym się skupiła na ocenie diagnoz lekarskich, bo według nich powinien nie żyć. Na " pocieszenie ", nie tylko u nas lekarze się mylą!

    OdpowiedzUsuń