W 1998 r. siostry Venus i Serena
Williams, będące na topie tenisowego rankingu ATP, oświadczyły,
że mogą na korcie pokonać każdego mężczyznę, spoza pierwszej
dwusetki klasyfikacji. Było to tuż po wygraniu przez Venus
Australian Open w miksie.
Czuły się mocne, mimo że był to
dopiero początek światowej, oszałamiającej kariery. Venus miła
wtedy 17 lat, a Serena 16 lat, ale korcie zawodowo grały już
odpowiednio cztery i trzy lata.
Wyzwanie podjął 31-letni Niemiec
Karsten Baasch, klasyfikowany na 203 miejscu w singlu, w deblu około
40 miejsca. Leworęczny tenisista bardziej znany był wówczas ze
swojego ekscentryzmu, niż sukcesów na korcie. Tryb życia jaki
prowadził, daleki był od „sportowego”. Lubił sobie walnąć
browara, palił, nawet czasem podczas przerw między gemami. Mecze
odbyły się na korcie w Melbourne Park .
Z Venus Williams wygrał 6:2, z Sereną
6:1 (grali tylko po jednym secie). Stwierdził potem, ze dla niego
była to raczej zabawa i że siostry Williams nie maja szans w
rywalizacji z mężczyznami z pierwszej 500.
Ciekawe może też być porównanie warunków fizycznych sióstr Williamas i Karstena Baascha. Venus ma 1,85 m zrostu, Serena 1,75 cm, a niemiecki tenisista 1,80 cm.
Gra siostrzyczek, nigdy mi się nie podobała, szczególnie Sereny. Wprawdzie są dosyć - skuteczne, a w sporcie o to chodzi. - ale ich gra, jest tak bardzo siłowa, że w ich wykonaniu, ten - szlachetny sport, staje się, niczym - walka gladiatorów. Karsten Baasch - widocznie, podszedł do gry, na luzie, a one, jak zwykle, za wszelką cenę chciały wygrać. Jak oglądam grę, naszej Agnieszki R. z Sereną, to mi żal Agnieszki, bo ona taka delikatna, filigranowa, a Serena - potęga i siła.
OdpowiedzUsuń