kontakt

środa, 8 stycznia 2014

Cyganka prawdę Ci powie, zielarz leczy raka, drzewo cię uzdrowi

               Zabobon ma się dobrze! Wiadomo, nie można przechodzić pod drabiną, czarny kot przebiegający drogę to ewidentne nieszczęścia, a jak ktoś chory – dawaj do różnych „uzdrowicieli”.
Czasem naiwność ludzi jest rozbrajająca! Wierzą w UFO, krasnoludki, wróżenie z fusów i zamach smoleński! Wiara jest wiara i nijak żadne argumenty do nich nie trafiają, bo przecież z koronnym twierdzeniem - ja w to wierzę! - dyskutować nie ma jak. Przecież tak być może! No może i może, ale ongiś już w filozofii wprowadzono pojęcie - Brzytwa Ockhama. Nazywana także zasadą ekonomii lub zasadą ekonomii myślenia i zgodnie z nią w wyjaśnianiu zjawisk należy dążyć do prostoty, wybierając takie wyjaśnienia, które opierają się na jak najmniejszej liczbie założeń i pojęć. Inaczej mówiąc, nie należy wprowadzać niepotrzebnych bytów, nie można ich mnożyć w nieskończoność. Tradycyjnie wiązana jest z nazwiskiem Williama Ockhama.
               Dużą popularność, w zasadzie na całym świecie, zyskała sylwoterapia, inaczej drzewoterapia. To pobudzanie organizmu do samoleczenia, poprzez przebywanie w obecności drzew i krzewów. Znana już była w starożytnym Rzymie. Dotykanie, głaskanie, przytulanie się do drzewa ułatwia reguluje ponoć równowagę z naturą, czyli „resetuje” organizm.
             Z założenia, należy wybrać odpowiednie gatunki drzew, dotykać je odkrytymi częściami ciała - najlepiej czołem, dłońmi, bosymi stopami i plecami. Dzięki temu człowiek może czerpać z nich dobroczynną moc i energię, a tym samym skuteczniej walczyć z chorobami.
Brak jest rzeczowych wyników na temat skuteczności takiej terapii, a jej krytycy mówią wprost o efekcie placebo. Jeśli jakaś poprawa zdrowia następuje, może być wynikiem głębokiego relaksu i wiary w skuteczność takiego leczenia.
            Z drugiej strony, w odróżnieniu do niektórych metod medycyny niekonwencjonalnej, na pewno nie zaszkodzi. Drzewa to naturalne źródła tlenu i wody, które pochłaniają bakterie, pyły i substancje toksyczne znajdujące się w powietrzu, jak choćby spaliny. Spacer na łonie przyrody jeszcze nikomu nie zaszkodził! Chyba, że się przeziębi, a wtedy zapalenie płuc gotowe! 
             Pewną alternatywą jest też chodzenie boso. A to po trawie, a to po ziemi, a nawet po śniegu. Ponoć wtedy sama Ziemia neutralizuje tzw. wolne rodniki, jedną z przyczyn raka. Łączy też punkty energetyczne organizmu, „meridiany akupunktury”. Być może właśnie dlatego nasi przodkowie mieli „czuja” i spali na gołej ziemi.
           Co by nie mówić, taki spacer boso, to naturalny masaż stóp, chyba, że człowiek natknie się na psie gówienko czy rozbitą butelkę „własnoustnie” opróżnioną przez miłośników przyrody. Wtedy „leczenie” i przyjemność szlag trafia!


1 komentarz:

  1. Cejrowski, jest tego doskonałym przykładem i, jestem ciekawa - ile lat będzie żył? Chyba, że go jakiś, tam gdzie jeździ, jadowity gad - dopadnie i ugryzie w pietę.

    OdpowiedzUsuń