kontakt

sobota, 4 stycznia 2014

Wylewanie dziecka z kąpielą, czyli pijany kierowca w BMW

            Dalej w mediach głośno o noworocznym, tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim, kiedy pijany kierowca zabił sześć osób. Politycy prześcigają się w propozycjach zaostrzenia kar dla kierowców „pod wpływem”, od bezwzględnej konfiskaty samochodów po p;rwie krę śmierci. Mało kto słucha prawników, którzy zawsze podkreślają, ze straszakiem nie jest wysokość kary, ale jej nieuchronność. Dopóki będą równi i równiejsi, dopóki straszyć będzie „pomroczność jasna”, lepiej nie będzie.
           A wiadomo, Polak nie wielbłąd napić się musi! I nie zależy to od pozycji społecznej, wykształcenia czy zawodu. Po pijaku za kółko wsiada i ksiądz i poseł, robotnik i manager.
             Media zupełnie fałszywie kształtują obraz sprawców śmiertelnych wypadków drogowych. Najczęściej trąbią, że jest to młodzieniec lat 20 -25, który napity lub naćpany (często jedno i drugie) wali przez miasto swoim BMW 200 km/h. W lecie na celowniku są motocykliści, a ich prędkość niby wynosi nawet 250 km/h.
             Już w 2009 r. do redakcji „Gazety Wyborczej” od chirurga, który pracując na oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych, podzielił się swoimi dwudziestoletnimi spostrzeżeniami. Z jego statystyk wynika, że kaskader w beemce trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub mocno poturbował, trafia do szpitala dwa razy w tygodniu.
A teraz bomba! Absolutnym numerem jeden w tych statystykach jest kobieta w wieku 30 - 40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To ponoć się zdarza codziennie, kilka, nawet kilkanaście razy dziennie. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do szpitala na pobranie krwi, więc z nimi lekarz rozmawiał. Jak podkreśla - zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! „To ta staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!”. 
               Zdaje się to potwierdzać casus 31-letniej kobiety, która pijana 18 grudnia wjechała do przejścia podziemnego przy Rotundzie w Warszawie. Na szczęście nikogo nie zabiła! Zatrzymano jej prawo jazdy i mimo protestów paszport. - To mocno koliduje z moimi planami na święta (...) Nie chcę spędzać świąt sama w domu – argumentowała. Ciekawa była również reakcja sądu, który postanowił, że odpowiadać będzie w trybie normalnym, a nie przyspieszonym. W końcu nic się nie stało! Prawda?
             Kuriozalny jest fakt, że media zaczęły nagonkę na bogu ducha winną radczynię prawną z Łodzi, Izabellę Ch. Miała pecha! Ma również merca jak sprawczyni wypadku, tak samo się nazywa, różnica dotyczy tylko jednego „l” w imieniu. 
            Sąd jest niezwisły, ale stanowią go ludzie w oparciu o obowiązujące prawo. To konkretny człowiek interpretuje przepisy, często od jego widzi mi się zależy co i jak. Bo marines interpretacji jest olbrzymi!
            Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Jest to głupota i brak wyobraźni. A wielokrotnie dokłada się do tego poczucie bezkarności i możliwość wykpienia się od odpowiedzialności dzięki niekonsekwencji sądów i wyszczekanego „papugi”.
             Nie pomogą tutaj poukrywane w krzakach radary. Jedyną drogą jest zdeterminowana, konsekwentna, organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. A nałożyć się na to musi ostracyzm społeczny dla kretynów na drogach. Mężczyzn i kobiet, tych pijanych i trzeźwych.

1 komentarz: