Dalej w mediach głośno o noworocznym,
tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim, kiedy pijany kierowca zabił
sześć osób. Politycy prześcigają się w propozycjach zaostrzenia
kar dla kierowców „pod wpływem”, od bezwzględnej konfiskaty
samochodów po p;rwie krę śmierci. Mało kto słucha prawników,
którzy zawsze podkreślają, ze straszakiem nie jest wysokość
kary, ale jej nieuchronność. Dopóki będą równi i równiejsi,
dopóki straszyć będzie „pomroczność jasna”, lepiej nie
będzie.
A wiadomo, Polak nie wielbłąd napić
się musi! I nie zależy to od pozycji społecznej, wykształcenia
czy zawodu. Po pijaku za kółko wsiada i ksiądz i poseł, robotnik
i manager.
Media zupełnie fałszywie kształtują
obraz sprawców śmiertelnych wypadków drogowych. Najczęściej
trąbią, że jest to młodzieniec lat 20 -25, który napity lub
naćpany (często jedno i drugie) wali przez miasto swoim BMW 200
km/h. W lecie na celowniku są motocykliści, a ich prędkość niby
wynosi nawet 250 km/h.
Już w 2009 r. do redakcji „Gazety
Wyborczej” od chirurga, który pracując na oddziale ratunkowym
jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych, podzielił
się swoimi dwudziestoletnimi spostrzeżeniami. Z jego statystyk
wynika, że kaskader w beemce trafia do szpitala (lub trafiają jego
ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił,
trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś
zabił lub mocno poturbował, trafia do szpitala dwa razy w tygodniu.
A teraz bomba! Absolutnym numerem
jeden w tych statystykach jest kobieta w wieku 30 - 40, trzeźwa, w
dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na
pasach. To ponoć się zdarza codziennie, kilka, nawet kilkanaście
razy dziennie. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do
szpitala na pobranie krwi, więc z nimi lekarz rozmawiał. Jak
podkreśla - zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! „To ta
staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!”.
Zdaje się to potwierdzać casus
31-letniej kobiety, która pijana 18 grudnia wjechała do przejścia podziemnego przy
Rotundzie w Warszawie. Na szczęście nikogo nie zabiła! Zatrzymano
jej prawo jazdy i mimo protestów paszport. - To mocno koliduje z
moimi planami na święta (...) Nie chcę spędzać świąt sama w
domu – argumentowała. Ciekawa była również reakcja sądu, który
postanowił, że odpowiadać będzie w trybie normalnym, a nie
przyspieszonym. W końcu nic się nie stało! Prawda?
Kuriozalny jest fakt, że media
zaczęły nagonkę na bogu ducha winną radczynię prawną z Łodzi,
Izabellę Ch. Miała pecha! Ma również merca jak sprawczyni
wypadku, tak samo się nazywa, różnica dotyczy tylko jednego „l”
w imieniu.
Sąd jest niezwisły, ale stanowią go
ludzie w oparciu o obowiązujące prawo. To konkretny człowiek
interpretuje przepisy, często od jego widzi mi się zależy co i
jak. Bo marines interpretacji jest olbrzymi!
Głównymi przyczynami wypadków w
Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie
samochody. Jest to głupota i brak wyobraźni. A wielokrotnie dokłada
się do tego poczucie bezkarności i możliwość wykpienia się od
odpowiedzialności dzięki niekonsekwencji sądów i wyszczekanego
„papugi”.
Nie pomogą tutaj poukrywane w
krzakach radary. Jedyną drogą jest zdeterminowana, konsekwentna,
organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. A nałożyć się
na to musi ostracyzm społeczny dla kretynów na drogach. Mężczyzn i kobiet, tych
pijanych i trzeźwych.
Nic dodać, nic ująć!
OdpowiedzUsuń