Kanadyjski
dentysta, Michael Zak, wpadł na pomysł, by sklonować Johna
Lennona. W 2011 r. za 32 tys. dolarów kupił na aukcji ząb trzonowy
ex Beatlesa i z niego chce uzyskać kod DNA. Mają tym się zająć
amerykańscy lekarze, którym przekazał ząb. Jak na razie wszystko
jest OK, ale współpraca naukowców w klonowaniu stoi pod dużym
znakiem zapytania.
Opanowano
obecnie metody klonowania wielu gatunków roślin i zwierząt.
Klony
otrzymane w czasie procesu nie są w 100% genetycznie identyczne z
dawcami. W trakcie tego procesu wymienia się bowiem tylko materiał
genetyczny zawarty w jądrze komórkowym pozostawiając DNA biorcy.
Ma on jednak minimalny wkład w dziedziczenie cech genetycznych, ale
jakiś ma.
Naturalną
konsekwencją sukcesów w klonowaniu ssaków jest idea sklonowania
człowieka. Budzi ono jednak głębokie kontrowersje natury etycznej.
Pierwsze pozornie wiarygodne doniesienie o sukcesie transferu
jądrowego u człowieka pojawiło się w 2004 roku z
południowokoreańskiej grupy badawczej pod kierunkiem Hwang
Woo-suka. Rok później okazało się jednak, że badania te były
sfałszowane.
Klonowanie
ludzi w celach reprodukcyjnych ma niewielki sens praktyczny,
dodatkowo niedoskonałości natury technicznej i mutacje somatyczne w
komórkach będącymi donorami materiału genetycznego, powodują, że
przy obecnym stanie technologii, ludzki klon najprawdopodobniej
cierpiałby na zaburzenia natury genetycznej. Tak więc klonowanie
ludzi, przynajmniej na razie, z medycznego punktu widzenia jest
nieetyczne, ale… pewnie ktoś coś tam kombinuje.
Innym
pomijanym problemem jest kwestia psychiki i zdolności klonu. Czy
byłby tak samo uzdolniony i w tym samym kierunku, jak dawca DNA?
Człowieka
kształtują głównie przeżycia, emocje i doświadczenia zakodowane
gdzieś w podświadomości. Na tej podstawie wyrabiamy sobie sądy o
rzeczywistości i najprościej mówiąc – charakter.
Jaki
byłby sklonowany John Lennon, który został zastrzelony (1980 r.) w
bramie swojego domu Dakota na nowojorskim Manhattanie przez Marka
Davida Chapmana?
Może
lepiej nie widzieć, nie próbować przechytrzyć i oszukać natury?
Na pewno nie byłby to „ten sam” John Lennon, byłby to fizycznie
„taki sam”, ale mentalnie, charakterologicznie i emocjonalnie
„inny” Lennon.
Idąc
dalej tym tropem… „Oczeń smieszno i straszno” było by spotkać
na ulicy co krok - Jimmi Hendrixa, Elvisa Predley’a, Jima
Morrisona czy Janis Joplin... O Marylin Monroe nie wspominając…
Po co? - pytam - po co? Człowiek jest niezaspokojony w swoich dążeniach. Ciągle coś i w czymś musi majstrować.
OdpowiedzUsuń