kontakt

sobota, 6 kwietnia 2013

Po śmierci chcę być drzewem

            Śmierć wpisana jest w życie, jest jego jakby integralną częścią. Niepotrzebne są wszelkie filozoficzne dywagacje czy coś jest po drugiej stronie lustra, czy też nie ma. To kwestia wiary, nie nauki. Lapidarnie ujął to Epikur - Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas.
           Kto chce być po śmierci żerem dla robaków? Ale czy jest inne wyjście? Jest i to bardzo pociągające, w moim pojęciu – wręcz wspaniałe! 
            Pierwszym krokiem jest kremacja, mimo złych skojarzeń, coraz bardziej w Polsce popularna. W USA czy Kanadzie istnieją tzw. „Parki wspomnień” czy „Parki pamięci”. W nich pod wybranym drzewem w specjalnych, ekologicznych urnach chowa się zmarłych. Jeszcze za życia mogą wybrać sobie drzewo, pod którym urna będzie złożona, a na nim umieszcza się tabliczkę z epitafium.             
             Oczywiście musi to się odbywać „pod kontrolą”, plan parku powinien być ściśle zachowany, a drzewa określonych gatunków. Do opracowania i rozstrzygnięcia pozostaje kwestia dosadzania „nagrobków”.
           W Polsce tego rodzaju pochówku jeszcze nie można sobie zażyczyć, ale być może to kwestia czasu. Oby tak było! 
           Coś się jednak ruszyło. Gosia i Marcin Dziembaj ze Szczecina są grafikami komputerowymi. Zaprojektowali fotodegradowalną urnę na prochy, wykonaną ze sprasowanego torfu. Składa się z trzech części. Prochy zmarłego umieszczane są w misie, a w przykrywce jest zagłębienie, do sadzonki drzewa. Całość się zakopuje. Kolejne dwie części to ceramiczne półkule. Jedna może służyć jako szkatułka na pamiątki po zmarłym, drugą - z wieczkiem, na którym można wyryć inskrypcję - można zakopać w ziemi lub zabrać do domu na pamiątkę. Graficy opracowali dwie wersje biodegradowalnych mis prochowych. Pierwsza z urn nazywa się OVO, czyli „jajko” (nawiązanie do kształtu) i jest przeznaczona dla jednej osoby. Druga, czyli MALA, jest dwuczęściowa, dla dwóch osób. Po śmierci jednego np. z małżonków jedną część tej urny zakopuje się w ziemi, a druga „czeka” na żyjącego.
            Pomysł jest już w urzędzie patentowym. Być może niebawem urny będą dostępne na rynku.
Gosia i Marcin Dziembaj wygrali prestiżowy konkurs „Make me!” Łódź Design Festival 2012. Tam dostrzegli ich kuratorzy Salone del Mobile, jednego z największych festiwali designu w Europie. Szczecinianie jako jedyni Polacy, zaprezentują swój pomysł w Mediolanie.
           Fajnie by było, gdyby ktoś usiadł pod „moim” drzewem (grab albo jesion), opowiedział co słychać w wielkim świecie. A wśród szumu liści wysłuchał mojej historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz