kontakt

niedziela, 28 kwietnia 2013

Śmierć nie żyje! Granice prowokacji i odjazdu w sztuce

            Sztuka od zarania kami się przekraczaniem kolejnych barier, tabu czy zakazów. Bez tego byłą by martwa. Są jednak granice, których przekroczenie nie świadczy o „szukaniu”, a raczej o popierdolonym umyśle i walniętej psyche. Przy niektórych dokonaniach, papież przygnieciony meteorytem, obóz koncentracyjny z klocków Lego czy ukrzyżowanie genitaliów – to pikuś!
Per Yngve „Dead” Ohlin był wokalistą black metalowego zespołu „Mayhem” (Okaleczenie). 8 kwietnia 1991 r. popełnił samobójstwo w swoim mieszkaniu w Oslo – podciął sobie żyły i strzelił w głowę. Kumpel z kapeli, który znalazł ciało – gitarzysta Øystein Aarseth (Euronymous) - pierwsze, co zrobił, to pobiegł do pobliskiego sklepu po aparat fotograficzny i zrobił kilka zdjęć martwego Deada. Jedno z nich trafiło później na okładkę bootlega „Dawn of the Black Hearts”. Euronymous z początku opowiadał, że przed przyjazdem policji przyrządził sobie sałatkę z szynki, mrożonych warzyw i fragmentów mózgu Ohlina, od czego się jednak później odciął. Niezaprzeczalny jest jednak fakt, że z kawałków czaszki Deada zrobił amulet sobie i i ówczesnemu perkusiście „Mayhem” Hellhammerowi. Fragmenty kości rozesłał też znajomkom z innych kapel - między innymi do szwajcarskiego „Samaela" i szwedzkiego „Marduka”.
Dead, co tu ukrywać, był mocno walnięty. Gdy miał trzy lata, przeżył śmierć kliniczną, co sfalowało jego psychikę. Zaczął postrzegać się jako istota nie z tego świata. Przed koncertami zakopywał w ziemi na całe tygodnie swoje ubrania, zakładał przed koncertem, co niby lepiej pozwalało mu „wczuć się w atmosferę rozkładu” emanującą ze sceny.
Podczas jednej z tras „Mayhem” Dead znalazł martwego kruka, którego trzymał w plastikowej torbie. Wąchał go przed wyjściem na scenę, by poczuć zapach śmierci. Podczas koncertów ciął zebrane obok wzmacniaczy świńskie głowy, a czasem dosłownie siebie. W 1990 r. w Sarpsborgu, po scenicznej zabawie ze stłuczoną butelką - „tulipankiem”, trafił do szpitala z powodu utraty dużej ilości krwi. Dead wielokrotnie powtarzał, że niedługo umrze, w końcu dotrzymał słowa. 
Dead i Euronymous


Euronymousa i Kristiana Vikernesa (ps. "Varg" - z norweskiego "Wilk", wtedy basista Mayhem), po śmierci Deada pociągnęło w stronę w stronę dziwacznej, mrocznej organizacji „The Black Circle”. Jej członkowie oddawali się pogańskim rytuałom, ale również podpalali kościoły. Sam Wilk przyznał się m.in. do zjarania słynnej zabytkowej świątyni Fantoft z dwunastego wieku. Jej zgliszcza ozdobiły nawet okładkę EP-ki Burzum Aske (Popioły).
Jak gminne wieści niosą Euronymous 10 sierpnia 1993 r. wkurwił Wilka. O co poszło, tak dokładnie nie wiadomo, ponoć o dupę albo jakiś szmal. W każdym bądź razie, Wilk zadał Euronymousowi 23 ciosy scyzorykiem - dwa w głowę, pięć w szyję i 16 w plecy. Ten skamląc uciekał w samych gaciach, ale Wilk zaciukał go na amen. Bronił się, twierdząc, że większość ran Euronymousa, to ślady tym, jak ten wpadł na fragmenty potłuczonej lampy. Tak czy siak trafił do pierdla. I prędko na basie nie zagra.

4 komentarze:

  1. w końcu ktoś racjonalnie ocenił sprawę i to w na wesoło.Konkluzja ; " I prędko na basie nie zagra."haha popłakałam się ze śmiechu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do ludzi nigdy w pełni nie dotrze, że są wolni...

    OdpowiedzUsuń
  3. Varg w 2009 roku opuścił więzienie na mocy zwolnienia warunkowego, odsiedział 16 z 21 lat wyroku. Piszesz to w roku 2013 i nie sprawdzasz informacji sprzed 4 lat?

    OdpowiedzUsuń