kontakt

wtorek, 30 kwietnia 2013

W kanał, czopki, przez oczy albo opary

           Wiadomo – alkohol mój wróg, więc leję go w mordę! Są jednak i inne sposoby, by się nawalić, a ich zaletą jest to, że z pyska nie jedzie z obory. O dziwo, nie wszystko wymyślili Ruscy, chociaż ich innowacyjne metody, doświadczenia i zwyczaje, to materiał na doktorat i nie tylko z psychiatrii! Z chemii też.
Nowa moda - Vaportini
            Wpadła na to chicagowska barmanka Julie Palmer, po wizycie w szwedzkiej saunie, gdzie zamiast wody używano wódki. Ewidentny plagiat! Ruskie tak piją od dawna!
            Vaportini składa się ze szklanej kuli, słomki, metalowego pierścienia i świeczki. Aby podgrzać alkohol do momentu parowania, wykorzystać można też zwykłą szklankę. Potem za pomocą słomki wdycha się opary.
          Skutek jest natychmiastowy! Podobno pełny odlot, a i wątroba nie obciążona! 
Czopki, lewatywa i przez oczy
            Amerykańscy i brytyjscy studenci zainicjowali nową, pijacką modę – „vodka eyeballing”. Wlewają sobie alkohol wprost do oczu, albo aplikują w czopkach, które robią sami. Są to po prostu nasączone wódką tampony. Wszystko za sprawą teorii, że alkohol bardzo dobrze ichnia się przez błony śluzowe. Wlewanie wódki do oka skończyć się może ślepotą, a jeszcze w dodatku ponoć boli.
Można też robić lewatywę, albo walić wódę bezpośrednio w kanał, ale jest to jazda po bandzie! I to bez trzymanki!
Znanych jest co najmniej kilka śmiertelnych przypadków - dotyczą on m.in mężczyzny, który walnął sobie lewatywę z alkoholu czy kobiety z Huston (USA), która zabiła męża serwując mu lewatywę z sherry. Był alkoholikiem, ale nie mógł normalnie pić wódki czy wina, gdyż miał owrzodzone gardło.
Nic to! Straszyć to my, a nie nas! Dla hardcorów liczy się efekt!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz