kontakt

sobota, 20 kwietnia 2013

Wiosna i terror matek z wózkami

Kilka ciepłych dni i już byłoby fajnie, gdyby nie te nerwy… Nosi mnie, bo w zasadzie na każdym kroku, bezmyślność ziomali doprowadza mnie do szału!


Chodniki jakie są takie są, najczęściej wąskie. Słoneczko przygrzewa, więc na spacerki wychynęły marki z wózkami. Przy okazji zakupu można przecież zrobić. Dobrze jeśli pociecha śpi, gorzej jak sobie przypomni, że coś by się tam popiło, czy przegryzło. Włącza syrenę i ciekawie zaczyna się dziać. Mamuśka zatrzymuje się na samym środeczku chodnika i zaczyna uspakajanie – tiu, tiu, tiu… Ominąć ją można włażąc na jezdnię albo zdzierając tynk. Dobrze jak się nie zjawi koleżanka z drugim wózkiem, by rady dawać, czy też pogawędkę o kupkach uciąć. Wtedy chodnik zablokowany na amen! 
Osobną kategorię zmór chodnikowych stanowią obładowane siatkami kobietony, w wieku nieco przejrzałym. Tak na oko 120 kg, dwie siaty i telepie się z nogi na nogę, oczywiście środkiem chodnika, bo jakże by inaczej! I one również uwielbiają zebrania i pogaduszki w najwęższym miejscu chodnika!
Inna rasa uwielbia paczki, paczuszki i eleganckie, firmowe torby. Dyrdają do samochodu zaparkowanego „za rogiem” i chodnik ich! 
Gang matek z wózkami wspierany jest przez rowerzystów. Jeżdżą, gdzie się da, a da się wszędzie! Czasem strach iść chodnikiem, bo popierdala taki kaskader i nie wiadomo – wykręci czy nie wykręci?
Tak trochę poza centrum, na działki zdążają „dwukołowcy” obojga płci – oczywiście chodnikami! Dlaczego nie jednią? Bo niebezpiecznie!
Idę sobie do marketu, a tu z tyłu wrzask – uwaga, uwaga! Kurczę się pod jakimś żywopłotem, bo toto musi przejechać! 
               W markecie ciach koszyk i po półkach wybieram co mi potrzebne. Raz, dwa i do kasy! Najczęściej z pięciu czynna jedna, ale co tam! Kolejka jednak dziwnie niemrawo się posuwa. Aha… Zator…
              Jestem już blisko i słyszę powtarzający się dżingiel. Ma pani/pan drobne? Dobrze pani/pan kumate są, szybko coś tam wysupłają. Ale przecież, kurwa mać, drobne powinna mieć kasjerka, nie klient! A jak nie ma, niech umyślny zapierdala rozmienić!
No już… Przede mną kobieta z wyładowanym po sufit wózkiem, nie wiem po ci jej tyle…Od ziemi ogrodniczej, przez jakieś słoiki i słoiczki, torebki i torebeczki, po czteropaki piwa. Aha, zapomniałam zważyć paprykę! I spokojniutko bieży do wagi… A kolejka stoi i czeka…
Inna wersja…Pada suma i pani z niewinną minką mówi: - Jeszcze zapomniałam masła, parówek … (wstawić co kto chce!). I znika na kilka minut. Wraca z czymś tam i jeszcze czymś… - Wzięłam przy okazji… A kolejka milczy. Gdyby oczy mogły zabijać, już by trupem padła! Nie pamiętasz? Notuj na kartce listę zakupów! Wszystkim ułatwisz życie!
              Grunt to się nie denerwować i dobrze odżywiać! Zamknąć oczy i policzyć do dziesięciu… Podobno działa!
 
 
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz