kontakt

piątek, 26 kwietnia 2013

Prawo jazdy czy jazda po kursantach?

             57-letnia Lucyna L. mieszkająca we wsi między Lublinem a Łęczną, 12 razy podchodziła do egzaminu na prawo jazdy. Z częścią teoretyczną nie miała kłopotu, na palcu manewrowym też jakoś jej szło, zawsze jednak oblała jazdę po mieście.
            Dwunasty raz do egzaminu podeszła w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Lublinie. I szło jak zawsze! Część teoretyczna i plac manewrowy - do przodu!
           Gdy do skody wsiadła egzaminatorka, by wyruszyć „w miasto”, Lucyna L. Zaoferowała jej dwa tysiące złotych łapówki za „zaliczenie jazdy”. Zawiadomiono policję, a dowodem próby korupcji jest nagranie z monitoringu. Kobiecie grozi do 10 lat więzienia.
           Sprawa wydaje się banalna, ale budzi kilka wątpliwości. Przede wszystkim kwestia wymagań egzaminacyjnych. Zdobycie prawa jazdy w Polsce staje się drogą przez mękę. Odnosi się wrażenie, że egzaminatorzy chcą na siłę „uwalić” kursanta. Wiąże się to przecież z dodatkową kasą, za następne podejścia. 
 
            Może by tak posłużyć się wzorami amerykańskimi?
            W stanie Kalifornia 18 latek, który chce posiadać prawo jazdy udaje się do odpowiednika polskiego wydziału komunikacji, składa odpowiednie dokumenty, wnosi niewielką opłatę i... przystępuje do egzaminu (część teoretyczna i praktyczna). Bez kursu, bez nauki jazdy. I co najważniejsze – egzamin jest łatwy, ponoć nawet bardzo łatwy. Sztuką jest, żeby go nie zdać.
            Delikwent ma trzy podejścia, dopiero jeśli nie zda, kierowany jest na kurs. Godzina jazdy z instruktorem kosztuje 50 – 60 USD, co przy tamtejszych zarobkach nie jest dużym wydatkiem. Jak czuje się na siłach przystępuje znowu do egzaminu, ale płaci za każde podejście 6 USD.
           Jazdy uczą rodzice, starsze rodzeństwo, albo inne osoby posiadające prawo jazdy i samochód. Nastolatkowie mogą pod kontrolą dorosłych prowadzić pojazd. Opiekun musi jednak siedzieć w samochodzie tak, by móc w razie niebezpieczeństwa przejąć nad nim kontrolę.
           W USA niemal każdy chce posiadać prawo jazdy i prawie każdy je ma. Coś jak u nas z rowerami – kto się pyta: kiedy i jak nauczyłeś się jeździć? I aby poruszać się po drogach publicznych osoby pełnoletnie nie potrzebują żadnych specjalnych uprawnień!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz