Pierwszy pociąg
Pendolino, z fabryki koncernu Alstom we włoskim Savigliano, na testy
w Polsce przyholowała lokomotywa towarowa.
Jak wiadomo,
ulubioną zabawą chłopców jest kolejka elektryczna, niektórzy nie
wyrastają z tego przez całe życie. Tylko Polska to nie podłoga,
gdzie rozkłada się kloc i montuje szyny.
Infrastruktura
kolejowa leży kwiczy, szyny „się wygły” i wyszczerbiły,
pociągów jeździ coraz mniej, zgodnie z sufitu rozpisanymi
rozkładami jazdy. Trakcja elektryczna jakoś wisi, ale zimą za
zimno (w pociągach też), latem za gorąco. Zaniedbane dworce się
sypią, straszą powybijanymi szybami i brudem. Jedyne co w polskim
kolejnictwie się rozwija, to tworzenie nowych spółek, przecież
chętnych, by się nachapać jest multum!
Pendolino to jak
wiatek do kożucha! Ni z gruchy, ni z pietruchy, podpisano kontrakt
na około 665 euro. Obejmuje dostawę 20 pociągów (20 mln euro) i
koszty utrzymania technicznego pociągów przez 17 lat. Śmiech na
sali! Kto wierzy w takie cuda? Najprawdopodobniej Włosi nie wiedzą
w co się władowali i renegocjacje kontraktu są pewne jak w banku!
Te „pędopotwory”
(190 m długości, siedem wagonów) po polskich torach mają jeździć
od przełomu 2014/2015 r. z prędkością nawet 230 km/h. Co to się
nie obiecuje – cuda na kiju! Rozkładane fotele, własne
oświetlenie, gniazdko eklektyczne, brakuje tylko dostępu do netu,
telewizji i ewentualnie serwowania drinków za friko. Czas podróży
mogła by umilić striptizerka, a dla chętnych powinna być dostępna
sauna.
Może jednak
lepiej zacząć od sprzątania kibli w pociągach, które jakimś
cudem jeszcze jeżdżą?
" Może jednak lepiej zacząć od sprzątania kibli w pociągach, które jakimś cudem jeszcze jeżdżą?" - TAK! 3 razy - TAK!!!
OdpowiedzUsuń