kontakt

niedziela, 11 sierpnia 2013

Prowokacja na granicy porno - moda, reklama i sex

              Fotograf Terry Richardson uchodzi w branży z jednej strony za pierdolniętego seksokoholika, a z drugiej za geniusza w swoim fachu. Słynie z rozbierania (nie tylko!) wszystkich modelek, które trafiają w jego ręce. Zleceń od prestiżowych wydawnictw i mediów ma całą furę, więc nie narzeka! A modelki jak to modelki, chętnie za odpowiednią kasę pokażą to i owo.
              „Zabawy” w atelier często sprowadzają się do seksualnych orgii, a dwie panie opowiedziały o swoich doświadczeniach z „wujkiem Terrym”. Rie Rasmussen i Jamie Peck twierdzą, że fotograf nie bardzo kuma jaka jest różnica między zdjęciami mody, a fotkami porno. Chociaż pewnie kuma, ale wisi mu ogólna opinia. Do tych głosów przyłączyły się też inne modelki, odkrywając tajemnicę poliszynela. 
             Terry Richardson jest „ponad” te, jak to określa, „pomówienia”. Dalej żyje swoim życiem - prowokuje, bulwersuje, obrzydza. Nie ma dla niego tematów tabu, nic nie jest zbyt wulgarne! Jest jednym z najbardziej rozchwytywanych fotografów modowo-reklamowych.
             Wystarczy spojrzeć na jego zdjęcia, nie tylko reklamowe czy związane z modą, by zrozumieć skąd wzięła się jego sława. 
             Główną działką reklamowo-modową zarządza we właściwy sobie sposób. Pracuje tylko z najbardziej odważnymi projektantami i firmami, które nie boją ryzyka prowokacji. Najczęściej są to Sisley, Diesel, Gucci i co najważniejsze, wszyscy są zadowoleni. 
 
             Terry Richardson urodził się w Nowym Jorku, a wychował w Hollywood. Zdjęcia zaczął robić w szkole średniej, grał wtedy w kapeli rockowej. Miesza konwencje, pozornie zupełnie nie przywiązuje wagi do staranności i dopracowania szczegółów. Nawet najbardziej prestiżowe zlecenia wykonuje czasem malymi, amatorskimi cyfrówkami. 


















              Jego zdaniem dużo ważniejsze niż techniczne parametry i świetne obiektywy, są w zdjęciu świeżość, energia, dynamizm. Odważne, bajecznie kolorowe zdjęcia fascynują, czasem prowokują, czasem wywołują uśmiech. 
 
             Terry Richardson w opinii znajomych i krytyków, umie się bawić i cieszyć życiem.
Hmmm... Czy ktoś kiedyś nie marzył, że praca będzie zabawą, a zabawą pracą? Terremu Richardsonowi to się udało! Tylko on wie ile to go kosztowało zdrowia i nerwów, by ot, tak, pstrykać zdjęcia., dobre zdjęcia!
             Stara prawda na koniec, powtarzana przez pokolenia fotografów - aparat sam zdjęć nie robi.






1 komentarz:

  1. Robi kasę! - i ma pomysły, które z powodzeniem realizuje. O to chodzi, w show - biznesie.

    OdpowiedzUsuń