Ron
Mueck jest z pochodzenia Australijczykiem, obecnie mieszka w
Londynie. Było już o nim trochę na tym blogu:
Ostatnio
swoje prace zaprezentował na wystawie we Francji. Jego
hiperrealistyczne rzeźby (para się tym od 1996 r., miał wtedy 30
lat) budzą skrajne emocje. Ich bezpośredniość przekazu nie zawsze
przyjmowana jest za dobrą monetę, czasem budzi zdecydowany sprzeciw
widzów.
Jego
proces twórczy jest wieloetapowy. Najpierw wykonuje rzeźbę w
glinie, potem robi z niej gipsową formę, a następnie odlew z
mieszaniny włókna szklanego, silikonu i żywicy. Ostatnim etapem
jest obróbka wykańczająca. Praca nad niektórymi rzeźbami trwała
nawet 8 miesięcy.
Realizm prac Rona Muecka potęguje
użycie naturalnych tworzyw, głównie włosów. Niezależnie od
wielkości rzeźby (od bardzo dużych, wręcz monstrualnych do
małych, wielkości figurki) wiernie oddaje pory skóry, mimikę, pot
czy gest.
Być
może wewnętrzny sprzeciw niektórych widzów powodowany jest bardzo
dużym ładunkiem emocjonalnym prac, które są wręcz „biologiczne”.
Nie wszyscy dopuszczają do siebie myśl, że każdy człowiek je i
wydala, że ciało jest tylko „opakowaniem”. Jak to ktoś kiedyś
powiedział – bajkowe królewny też miały okres, a Indianie
latrynę.
" Jak to ktoś kiedyś powiedział – bajkowe królewny też miały okres, a Indianie latrynę. " - trafne spostrzeżenie! Rzeźby? - dla mnie bomba! W każdej postaci i zawsze, będę popierać, prawdziwą sztukę i talent.
OdpowiedzUsuńInaczej mówiąc - nic co ludzkie, nie jest mi obce.
Usuń