Błyskotliwe wystąpienie „posełki”
Krystyny Pawłowicz w kwestii związków partnerskich, nie powaliło
mnie na kolana, ale skłoniło mnie do kilku refleksji. Nie powaliło,
gdyż sztandarową doktryną Kościoła katolickiego jest prokreacja
– żadnej tam przyjemności w seksie, tylko dzieci! Oczywiście
tylko chłop za babą, może się do wyra w tym celu udać. Żadne
tam homo-niewiadomo! Toż to one chore są!
Profesor bardzo nadzwyczajny Krystyna
Pawłowicz, z ubioru cały czas w lekkiej żałobie, z poglądami
wpisuje się w „złote lata Kościoła”. Czasy jednak się
zmieniły i „posełka” nie nadąża. No bo prokreacja, a sama
jest bezdzietną starą panną, ale gardłuje przeciw zapłodnieniu
in vitro i pewnie jak większość radykałów z PiS – popiera karę
śmierci.
Lament o malejącym przyroście
naturalnym ma się nijak do związków partnerskich, bo te też
między kobietą i mężczyzną zafiksowane oficjalnie być mogą.
Droga przetarta przez europosła Cymańskiego stoi więc „otworem”!
Ludzie po prostu nie chcą mieć
dzieci, gdyż ich na to nie stać. Jakieś nędzne zasiłki i bicie
piany nic tu nie pomogą.
„Posełka” Pawłowicz mogła by
się przejść po domach dziecka, szpitalach, oknach życia i może
coś zakuma. Niech nie pierzy głodnych kawałków i zejdzie na
ziemię! W niebie jest od dawna. Na razie tylko umysłowo.
Ongiś bezdzietne, niezamężne i
nieżonate osoby, płaciły tzw. bykowe. Od 1946 r. do 1956 r.
powyżej 21 roku życia, potem gdy ktoś miał więcej niż 25 lat
(do1973 r.). Po równo, baby i chłopy, demokratycznie! Uwaga!
Obejmowało to tylko starych kawalerów i panny, których nikt nie
chciał pokryć.
Może do tego wrócić? Podatek
obejmie i „posełkę Pawłowicz i prezesa Kaczyńskiego. Przy
okazji księży, zakonników i „pingwiny”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz