kontakt

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Na wieki wieków. Amen.



Pewien opolanin w połowie czerwca ubiegłego roku postanowił rozstać się z Kościołem katolickim.  Wstawił się w kurii diecezjalnej w Opolu, podpisał oświadczenie o dokonaniu aktu apostazji, czyli wystąpienia z tej instytucji i czekał na załatwienie sprawy. Oświadczenie skierowane było do biskupa Andrzeja Czai jako ordynariusza Diecezji Opolskiej, gdyż właśnie on był zobowiązany do rozpatrzenia aktu wystąpienia i wydania odpowiedniego zaświadczenia.
Czekał, czekał i się nie doczekał.
Trochę się wkurwił i wysłał do kurii kilka pism ponaglających. Pisał m.in. „Każdy człowiek ma prawo do wolności, natomiast przynależność ta (do Kościoła Katolickiego) jest niezgodna z moim sumieniem”.
W końcu w listopadzie ub.r. wniósł skargę do wojewódzkiego sądu administracyjnego na bezczynność opolskiego biskupa. Naiwnie oczekiwał od sądu, że ten zainterweniuje w kurii, ale również zobowiąże biskupa do wydania mu odpowiedniego potwierdzenia wystąpienia z Kościoła.
            Nic z tego!
Sąd, zgodnie z procedurą, nim rozpoznał skargę, powiadomił kurię o tym, że taka skarga do sądu wpłynęła. Odpowiedź kurii była krótka, treściwa i prosta jak konstrukcja cepa: „postępowanie należy umorzyć”.

W uzasadnieniu pełnomocnik kurii tłumaczył zasady wystąpienia z Kościoła. Podkreślał, że zgodnie z prawem kanonicznym aktu apostazji dokonać możne jedynie w obecności proboszcza swojego kanonicznego miejsca zamieszkania. Do tego zaleca się - o ile to możliwe - by przynajmniej jednym ze świadków był ktoś z rodziców lub chrzestnych odstępcy, którzy towarzyszyli mu niegdyś w przyjęciu do Kościoła.
Zaznaczył, że pisma opolanina nie zostały skierowane do właściwej osoby, bo powinny trafić nie do biskupa, lecz do proboszcza parafii, do której należy, a to jest warunek konieczny wystąpienia z Kościoła.
            Opolanin argumentował przed sądem, że przecież „w obecności notariusza w sekretariacie kurii podpisałem własnoręcznie akt wystąpienia z Kościoła. Nikt nie informował mnie wtedy o innej procedurze. Poza tym nie utrzymuję żadnych stosunków parafialnych. Od około 20 lat nie należę do żadnej parafii, od tego czasu nie znam ani nawet nie widziałem proboszcza”.
            Dla niego oczywistą sprawą było, że kuria zrobi co trzeba, a jeśli pismo miało trafić w ręce proboszcza, to przecież mogło zostać przesłane.
            Nie będzie chyba zaskoczeniem orzeczenie sądu - nie możemy tego rozstrzygać. Czyli – nie nasza działka! Akt apostazji jest wewnętrzną procedurą Kościoła i nie wkracza w sferę administracji publicznej, co jakby z automatu oznacza odrzucenie skargi.
            Jednym słowem – Kościół może totalnie olać wszystko i wszystkich, nie obowiązują go żadne zasady.
Dobre!
Przypomina mi się dowcip o swobodach i prawach obywatelskich.
Władze Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej zliberalizowały warunki wydawania paszportów przy wyjazdach na Zachód: wymagane jest ukończenie osiemdziesięciu pięciu lat i zgoda obojga rodziców.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz