kontakt

wtorek, 22 stycznia 2013

Ciszej nad tą trumną

            W wigilię 16-letni Staś Fryczkowski, licealista z Warszawy, popełnił samobójstwo, wcześniej prawdopodobnie wypalił jointa. Przez media przelała się fala komentarzy, na temat i takich ni z gruchy, ni z pietruchy. Niektórzy „politycy” vide Patryk Jaki, rzecznik klubu Solidarnej Polski, próbują na tej tragedii kręcić własne lody. Wykorzystując sytuację zapowiedział wniesienie projektu ustawy zaostrzającego kary za posiadanie narkotyków. Bo marihuana stała się jakby zasadniczym tematem dyskusji, spychając na dalszy plan śmierć chłopaka. Niby jaranie było przyczyną wszelkiego zła. Patryk Jaki idzie o krok dalej, winą za tragedię obciąża Kwaśniewskiego, Palikota i Korę. Wylewa się z niego frustracja, bezmyślność i mówiąc po imieniu koniunkturalizm.
           Matka chłopca, Anna Fryczkowska, zdążyła już udzielić kilku wywiadów, była też gościem Tomasza Lisa. Mam wrażenie, że dalej nic nie kuma, że dalej tkwi w jakimś wykreowanym, wymyślonym przez siebie świecie.
           Z jej słów wyłania się bardzo niespójny obraz syna. Mówił, że „życie nie ma sensu” i co? Można to było zlekceważyć? Nie trzeba było dociekać, co tkwi u zarania takich stwierdzeń?
          „Zrobiliśmy wszystko, co było można” - te słowa mnie dosłownie zmroziły. Przez dwa lata jarania od przypadku do przypadku i trzy miesiące ostrego przypalania, a rodzice niczego nie zauważyli! Kłopoty w szkole, stany depresyjne i lękowe, diametralne zmiany nastroju, ale wszystko było pod kontrolą! Przecież ktoś w depresji, ktoś w ostrej psychozie dwubiegunowej, wpada w panikę, krzyczy, zwija się w kłębek, nie ma go! Nikt nic nie widział, nie zauważył?!
           Gdzie byli nauczyciele? Gdzie byli jego kumple, koledzy, znajomi? Nikt się poważnie nie zastanowił, co się z chłopakiem dzieje? Skierowanie do psychologa i leki antydepresyjne, to „wypranie” sumienia. Tak naprawdę nikt się nim nie zajął, nikt prawdy o nim nie widział, nikt do niego nie trafił! Kim był? Jaki był? Wyłania się przerażający obraz samotności chłopca, jakby żył na księżycu.
            Opis matki ostatniego dnia syna jest porażający! Rano był „wesoły”, czekał na wigilię, chciał z ojcem słuchać muzyki, a około 16.00 popełnił samobójstwo. Pytania się mnożą. W domu? Gdzie byli rodzice? Czy tylko przypalał, czy też brał coś „twardego”? Jak wyglądała sprawa z alkoholem? Skąd miał pieniądze? 
           Zwalanie wszystkiego na jaranie marihuany jest dużym uproszczeniem. Nie słyszałem o przypadkach spektakularnego wzrostu agresji po ziołach, po alkoholu tak. Czy jednak ktoś mówi – alkohol był powodem samobójstwa, ataku czy samookaleczenia? Nie! Mógł być jedynie stymulatorem. Wyzwolił to co „siedzi” w środku człowieka. Wóda powoduje zanik uczuć wyższych, ocena sytuacji i samoocena ulega totalnej degradacji, mózg nie działa. Marycha tak nie działa! To nie jest zamulacz rzeczywistości! Wprost przeciwnie, redukuje napięcie nerwowe.
            Stwierdzenie - „popełnił samobójstwo, bo palił marihuanę” - jest tak samo prawdziwe jak wniosek – popełnił samobójstwo, bo lewy but nie pasował na prawą nogę.
          Zamiast szukać przyczyn, dyskutuje się o obocznościach.
          Każde samobójstwo jest wołaniem o pomoc. Wołania Stasia Fryczkowkiego nikt nie usłyszał.


1 komentarz:

  1. Obejrzałam program Lisa. Co do matki chłopca mam podobne odczucia. Dla mnie śmierć dziecka, niezależnie od przyczyny, to tragedia wręcz porażająca. A mama chłopaka opowiada o tym tak, jakby to nie dotyczyło jej syna. Mieszkać z kimś pod jednym dachem i nie widzieć co się dzieje, a później twierdzić, że zrobili wszystko..Zdumiewające!

    OdpowiedzUsuń