W
okresie międzywojennym urzędnik państwowy, to był ktoś! Cieszył
się poważaniem i szacunkiem i to w zasadzie od najniższego
szczebla. Powodem była „niezłomna etyka”, która być może
wynikała z rygorystycznych, wręcz drakońskich przepisów prawa.
Komentarz chyba zbyteczny. Ustawę
podpisali: Marszałek Trąpczyński, Prezydent Ministrów L. Skulski,
Minister Sprawiedliwości Jan Hebdzyński oraz minister dzielnicy
pruskiej W. Seyda (pisownia nazwisk i funkcji oryginalna).
To
rygorystyczne prawo zostało podtrzymane w ustawie 18 marca 1921 r.,
kiedy premierem był Wincenty Witos, a ministrem sprawiedliwości
Jan Morawski.
Coś
mi się zdaje, że w dzisiejszych czasach sejmowe ławy świeciły by
pustakami, a
urzędników
trzeba by szukać ze świecą i to na cmentarzu.
Swoją
drogą, ciekawe, czy kiedykolwiek kogoś za korupcję rozstrzelano.
Źródłowych materiałów nie ma.
To - prawda, że nikt by się nie pchał! - chyba, że za karę! Albo, byłby porządek i uczciwi urzędnicy!
OdpowiedzUsuń