Najlepszy własny dentysta, mówi
porzekadło, a chirurg? Okazuje się, że można zoperować samego
siebie i to w warunkach niekoniecznie luksusowych. Kilka takich
operacji przeszło do historii.
W 1921 r. dr Evan O’Neill Kane (USA)
wyciął sobie ślepą kiszkę, z zastosowaniem miejscowego
znieczulenia. Był już tak odwodniony, że zaczynał majaczyć. 11
lat później sam zoperował sobie przepuklinę pachwinową, a miał
wówczas 70 lat.
W 1960 r. Leonid Rogozov wyjechał jako
lekarz 13-osobowej 6-tej Sowieckiej ekspedycji, na stację
Novolazarevskaya. Miał wówczas 27 lat. Po czterech miesiącach
dopadło go zapalenie wyrostka robaczkowego. Brak lotniska w pobliżu
wykluczał szybki transport do szpitala. Potrzebna była operacja na
miejscu, a jedyną osobą która ją mógł przeprowadzić był on
sam.
W nocy 30 kwietnia 1961r. z pomocą
meteorologa i mechanika odbyła się operacja. Asystenci podawali mu
instrumenty i trzymali lusterko. Rogozov wstrzyknął sobie
znieczulenie pod postacią nowokainy, po czym wykonał 12
centymetrowe cięcie. Cała operacja trwała dwie godzimy i
zakończyła się pełnym sukcesem. W ciągu pięciu dni gorączka
ustała, a po tygodniu mógł już zdjąć szwy. W Sankt Petersburgu,
w muzeum arktycznym, znajduje się wystawa, na której można
zobaczyć instrumenty chirurgiczne, którymi Leonid Rogozov dokonał
tej operacji.
Zupełnie inne motywy miał Japończyk
Tatsuya Ichihashi, by zoperować sobie twarz. W 2007 r. zgwałcił i
zamordował swoją nauczycielkę języka angielskiego, Brytyjkę
Lindsay Ann Hawker. Udało mu się uciec przed policją i ukrywał
się blisko 2,5 roku. W tym czasie sam wykonał sobie operację
plastyczną twarzy. Ponoć, jak opisywał w książce, użył tylko
noża.
Na stacji Amundsen-Scott w 1999 r. dr
Jerri Nielsen odkryła w swej piersi guz. Sama dokonała dwóch
biopsji, a po odkryciu, że to złośliwy nowotwór, poddała się
prymitywnej chemioterapii. Kolejne ruchy konsultowała podczas
telekonferencji z zespołem lekarzy z USA, gdyż samolot, który miał
ją zabrać, przez długi czas nie mógł wylądować z powodu złej
pogody i braku odpowiedniego lądowiska. Swe doświadczenia opisała
w książce „Ice Bound”. Niestety, 10 lat później nowotwór
zaatakował jej mózg i w konsekwencji zmarła.
Meksykanka
Inés Ramirez nie mogła się doczekać na lekarza, podczas trudnego
porodu. Najbliższa położna znajdowała się około 80 kilometrów
od jej wioski. Mąż, nie bardzo kontaktował, pił w pobliskim
barze.
Inés zdezynfekowała podbrzusze wódką
(sama też się ią „znieczuliła”), potem rozcięła je trzema
ruchami kuchennym nożem i wyciągnęła dziecko. Zszyto ją dopiero
po kilkunastu godzinach. Co najważniejsze – i ona, i syn przeżyli!
Chyba nieco ułatwione zadanie miał
31-letni Szymon Lipiński, spod Działdowa. W 2011 r. pracował w
przydomowym warsztacie i w oko wbiły mu się metalowe opiłki z
tarczy szlifierskiej.
Udał się na pogotowie, czekał
godzinę w poczekalni, a gdy lekarz go przyjął, bezradnie rozłożył
ręce. Stwierdz]ił, ze musi obejrzeć go okulista, a ten akurat miał
wolne. Mężczyznę odesłano do innej placówki, ale tam również
nikt nie udzielił mu pomocy. Jeden z lekarzy wręcz stwierdził, że
ma wolne terminy za kilka miesięcy.
Ból był już tak silny, że Szymon
Lipiński zdecydował się na samo operację. Metalowe opiłki wyjął
z oka za pomocą magnesu ze starego głośnika samochodowego.
Skończyło się dobrze, ale pewnie do
końca życia będzie pamiętał o okularach ochronnych!
" Skończyło się dobrze, ale pewnie do końca życia będzie pamiętał o okularach ochronnych! " - i o naszej, kochanej, polskiej - służbie zdrowia, nie tylko, spod - Działdowa!!! A tak na marginesie, to lekarze, są najbardziej, kłopotliwymi pacjentami, bo nie ufają swoim kolegom po fachu. Ale z tego wpisu wynika, że mają na to sposób. Szczerze im, tego - zazdroszczę! Bo brak zaufania, do lekarza operującego, może doprowadzić do tragedii!
OdpowiedzUsuń