W czasach nowożytnych chyba jako
pierwsi psimi „wojownikami” zainteresowali się Rosjanie. Decyzję
o przysposobieniu ich do służby wojskowej podjęto około 1924 r.
Pod Moskwą utworzono specjalny ośrodek szkoleniowy, a trafiały tam
zwierzęta szkolone później przez instruktorów, treserów
cyrkowych, myśliwych i naukowców. Utworzono 13 placówek tego typu.
Początkowo zwierzęta szkolono do
przenoszenia wyposażenia, znajdowania min i zadań ratowniczych. Na
początku lat 30. „fachowcy” doszli do wniosku, że psy można
wykorzystać jako broń przeciwczołgową. Tresowano czworonogi do
przenoszenia min i bomb, które miały umieścić pod czołgiem i …
uciekać. Diabeł, jak zwykle, tkwił w szczegółach. Pies musiał
jakoś ładunek odczepić, co okazało się dużym problemem. Czasem,
po prostu, wracały z miną na grzbiecie. Drugim problem stanowiły
czasowe zapalniki, które służyły do zdalnej detonacji. A czołg w
miejscu nie stał!
Rozwiązanie narzucało się samo –
ładunki mocowano na stałe, skazując psa na śmierć.
Sam trening był bardzo okrutny. Psy
głodzono, a jedzenie umieszczano pod czołgiem. Symulowano nawet
bitwę i wybuchy, by zwierzęta nie panikowały.
Tak szkolone psy pojawiły się w 1941
r., podczas agresji Niemiec na ZSRR. Do walki posłano ich
trzydzieści, ale efekt był mizerny. Stały się łatwym celem dla
snajperów, a jedzenie nie było zbyt mocną motywacją. Psy nieco
głupiały widząc inne czołgi, niż te, przy jakich były szkolone.
Na swój rozum problem rozwiązały prawidłowo, wracały pod
„znajome” czołgi. Pomysł z taką bronią przeciwpancerną
spalił więc na panewce.
Rosjanie nie byli jedynymi, którzy do
przenoszenia min i bomb używali psów. Ich śladem poszli Amerykanie
i Japończycy, a jeszcze w 2007 r. Irakijczycy.
Do przenoszenia ładunków tresowano
również delfiny, koty, ptaki, szczury, wielbłądy, konie, osły i
muły.
Ocenia się, że w czasie II wojny
światowej zginęło ponad 20 tysięcy psów.
Taak... Człowiek to brzmi dumnie!
Potrafi się zaopiekować swoim najwierniejszym przyjacielem.
A " Czterej pancerni i pies " - Szarik, też był narażany na niebezpieczeństwa! I nikt tym się nie oburzał, ale wręcz przeciwnie - traktował to, jak bohaterstwo. - Tak! - to był tylko film. Nie jestem za..., ale bez przesady, bo ofiarami wojny, są też dzieci, które się wykorzystuje, bo małe, chude, to wejdzie w każdą dziurę! Broń im się też daje, szkoli, żeby zabijały! Giną! - bo życie ludzkie, na wojnach, nie ma żadnego znaczenia, ani dla tych, którzy walczą o " sprawiedliwość ", a tym bardziej dla tych, którzy te wojny wywołują. To jest dopiero - HORROR!!!
OdpowiedzUsuń