kontakt

niedziela, 15 grudnia 2013

Śmierć utrwalona w kadrze

Trzeba z żywymi naprzód iść, pisał poeta. Trudno nam jednak pogodzić się ze śmiercią, z koniecznością pożegnania bliskich na zawsze. Zawsze próbowano nieco oszukać czas, uszczknąć jakby coś dla siebie.
W Egipcie zmarłych malowano woskiem i pędzlem. Podobiznami pokrywano też lniane całuny, w które owijano mumie. Powstawały też malowidła na drewnie oraz malowane i złocone gipsowe maski i głowy, będące połączeniem egipskiej i rzymskiej rzeźby portretowej. Z tymi podobiznami umarli mieli podróżować przez wieczność.
W XVII – wiecznej Polsce, w epoce baroku, dużą popularność zdobyły różne odmiany portretów trumiennych. Najczęściej malowano je na blasze, a teraz są jakby dokumentacją tamtych czasów.
             W raz z rozwojem technologii „utrwalania wspomnień i zatrzymania czasu”, czyli fotografii, duża popularność zyskała fotografia pośmiertna, zwana również „post mortem”. 
 

 

              Początek tego rodzaju zdjęć sięga lat. 40. XIX wieku. Tego rodzaju zdjęcia szczególną popularnością cieszyły się w wiktoriańskiej Anglii. Popularność zyskały zdjęcia „pozowane”, niekiedy robione w atelier.




             Zmarłych usadzano w fotelach, włączano w rodzinne grona, jakby jeszcze żyły. Do rąk wkładano książki, kwiaty, czasem domalowywano im źrenice na zamkniętych powiekach.
Dawniej zwłoki przebywały od śmierci do pogrzebu w mieszkaniu, wraz z domownikami. Były przez nich myte, ubierane, szykowane do pogrzebu. 
 
Nieraz zmarłe dziecko musiało z braku miejsca dzielić łóżko z resztą rodzeństwa. Śmierć była czymś zwykłym. O opiece lekarskiej nie ma co nawet wspominać. 
















 
               Fachowiec w atelier zanim przystąpił do pracy, odpowiednio przygotowywał zmarłego. Ubierał go, malował, czesał, następnie ustawiał zwłoki w określonej pozie.
              Wykonanie zdjęć stojących wymagało specjalnego stelaża, a rękę zmarłego opierano o poręcz fotela lub kogoś z rodziny pozującej do zdjęcia. Często zmarłemu kładziono na rękach lalkę bądź książkę, aby jeszcze bardziej upodobnić go do osoby żywej.











 
Do podkreślenia, że jest to fotografia pośmiertna, używano różnych rekwizytów. Wieszano na szyi zmarłego krzyżyki, różańce, stawiano w jego pobliżu figurki świętych.
Kulturoznawcy łączą fotografię pośmiertną z dużą umieralnością w tamtych czasach, szczególnie dzieci. Zdjęcie były wielokrotnie jedyną pamiątką, a fotografie noszono przy sobie w formie medalionów czy nawet wizytówek. Z początkiem XX w. fotografia pośmiertna w takim wydaniu powoli odchodzi w zapomnienie. Śmierć już nie jest tak niespodziewana, a i fotografowanie staje się bardziej dostępne dla wszystkich, „zawsze i wszędzie”. Jest więcej czasu na gromadzenie pamiątkowych zdjęć.
Nie przykładano już tak dużej wagi do sesji zdjęciowych. Większość zmarłych fotografowano w trumnach, wokół których zbierała się rodzina i bliscy. Obecnie zwyczaj fotografii post-mortem praktykowany jest jeszcze w zapyziałych siołach wschodniej Europy.



1 komentarz:

  1. Nie dziwię się, że w czasach, kiedy umieralność, przede wszystkim - dzieci, była " normalnością ", robiono sobie ze zmarłą osobą - zdjęcie. Był to, w tamtych czasach, jedyny sposób na to, żeby śmierć, nie łączyła się li tylko, z ulotnym wspomnieniem o zmarłej osobie, ale także z obrazem ( czyt, zdjęciem ), na którym będzie.

    OdpowiedzUsuń