Bardzo burzliwy przebieg miał wywiad,
którego Robertowi Mazurkowi do weekendowego wydania
„Rzeczpospolitej” udzielił Janusz Korwin-Mikke. Padły mocne
słowa i skończyło się wyproszeniem dziennikarza za drzwi.
Co tak zdenerwowało Janusza
Korwin-Mikke? W zasadzie wszystko. Robert Mazurek poszedł „po
bandzie”, miał chyba na celu zrobienie bulwersującego materiału
i ośmieszanie polityka. Posługiwał się wyrwanymi z kontekstu
cytatami wypowiedzi prezesa Nowej Prawicy i były to odgrzewane
kotlety. A to o niepełnosprawnych, a to o Hitlerze, a to o
Kwaśniewskim... Janusz Korwin-Mikke został postawiony pod ścianą,
na zasadzie – co poeta chciał przez to powiedzieć. Wypowiedzi
prezesa są bez wątpienia kontrowersyjne, ale skrótowe, jakby
punktowały najważniejsze rzeczy. Można się z nimi zgadzać lub
nie, ale mało kto ma odwagę mówić o sprawach bardzo
niepopularnych, tak po prostu – kawa na ławę!Wyrwane z kontekstu
tracą sens.
Po nagłośnieniu sprawy na Facebooku
przez samego Janusza Korwin-Mikke, głos zabrał również Robert
Mazurek. No to dołożył do pieca! Sorry, panie Mazurek, ale idiota
czy debil? Gwoli wyjaśnienia, jak pan nie kuma. Debilizm to stan
upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim, idiotyzm w stopniu
znacznym. Samokrytyka?
Z drugiej strony, jaki miał pan powód
do takiej „dobrej” zabawy? Czyżby oscylowało coś koło
ludowego powiedzenia – Śmieje się jak głupi do sera?
Pogubiłam się! - tym idiotą czy debilem jest J.K.M czy R.M.? - Dla mnie jeden i drugi jest debilem. Daję im jeszcze jedną szansę, żeby nie nazwać ich - idiotami! Czy z niej skorzystają, to już inna... .
OdpowiedzUsuń