kontakt

niedziela, 25 listopada 2012

Pójdź dziecię, ja cię uczyć każę!

       A może karzę? Bo większość dzieci naukę traktuje jak karę, coś zupełnie bez składu i ładu, co w przyszłości i tak nie ma znaczenia. Nie przyda się bowiem do niczego. Przynajmniej większość wbijanej do głów wiedzy.
        Uczy się dziatwa wzorów chemicznych mydła, jakichś siatek dyfrakcyjnych i prążków, rysuje, przesuwa hiperbole i cykloidy, macha rękami, by ustalić kierunek wektora indukcji.
Rozdęte programy nauczania powodują tylko frustrację uczniów, nauczycieli i rodziców. Jedynie kolejni ministrowie oświaty i wychowania są pełni optymizmu i wiary w swoje dokonania! A to jeden mundurki wprowadzi, drugi zlikwiduje, inny „gimbusy” wymyśli, jeszcze inny o laptopach dla każdego ucznia bredzi. Majstrują w programach nauczania, na zasadzie – Co by tu jeszcze spieprzyć panowie? Co by tu jeszcze? Panie nie są lepsze!
        A tymczasem przydatna wiedza ogólna maleje i maleje... Uczniowie w podstawówkach nie znają tabliczki mnożenia, nie potrafią napisać życiorysu, posługują się slangiem, a nie językiem polskim. Im dalej w las, tym gorzej! Lektur praktycznie nikt nie czyta.
        Nauczyciel jest praktycznie bezradny. Dyrektor i kuratorium rozlicza go z każdej jedynki, bo przecież to jego wina, że jakiś „geniusz” do szkoły przychodzi z łaski.
        Dla nowatorów – szerokie pole do popisu, szczególnie przy maturach! Pan minister i pani ministra, aż ręce zacierają z uciechy, żeby coś zmienić, zapętlić, jakieś szablony, schematy, wzorce i klucze wprowadzić. I przy okazji oduczyć samodzielnego myślenia.
        Przebojem sezonu jest domaganie się przez polskich biskupów matury z religii! To „w większym stopniu na kształtowanie w absolwentach szkół ponadgimnazjalnych integralnej wizji świata” - napisali biskupi po środowym spotkaniu komisji wspólnej rządu i Episkopatu.
       Argumentują, że w demokracji zróżnicowany światopogląd to normalka i wszyscy mają takie same prawa. A religia jest tak samo ważna jak np. matematyka czy język polski. Jak zwykle kler traktuje demokrację wybiórczo. Na przykład prawo do aborcji czy prawa do zapłodnienia in vitro, jak również prawa do legalizacji związków partnerskich, nie mieszczą się w tym pojęciu. To bowiem „cywilizacja śmierci”.
        To oczywista oczywistość – demokracja tylko dla katolików! Reszta na stos!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz