Afera z Brunonem K., który chciał wysadzić Sejm, razem z
premierem, prezydentem i posłami, jest wodą na młyn służb specjalnych, które
chcą zwiększenia swoich uprawnień. Marzy im się orwellowska wizja Wielkiego
Brata i „Życie na podsłuchu”. Chcieli by kontrolować wszystko i wszystkich,
jakby dotychczasowe uprawnienia były zbyt skromne i niewystarczające do łapania
świrów z bombami.
I tak Polska jest rekordzistą Europy pod względem
inwigilacji swoich obywateli W 2011 roku prawie 1,856 miliona razy sięgały po
informacje o rozmowach telefonicznych, wysyłanych smsach czy odwiedzanych
stronach internetowych. Mają znacznie ułatwione zadanie, bowiem o możliwość
zbierania danych nie muszą pytać ani sądu ani prokuratury. Wynika to z nieprecyzyjnych
zapisów prawa komunikacyjnego do Trybunału Konstytucyjnego. Państwo coraz
bardziej interesuje się z kim, jak często, gdzie i kiedy Polacy łączą się przez
telefon. I w zasadzie powody sięgania po bilingi, a uprawnionych do stosowania
podsłuchów i korzystania z innych sposobów inwigilacji obywateli jest dziewięć
służb, są nieograniczone. Metody te stosowano np. przy na potrzeby spraw
rozwodowych czy przyznania alimentów. O inwigilacji dziennikarzy - wspominać
nie wypada.
Ostatnie
propozycje ogrodzenia sejmu, wpisują się w separatystyczne poczynania tego
najwyższego organu ustawodawczego. Ciągle rośnie rozkrok między społeczeństwem,
a rządzącymi. Władza, która boi się obywateli – już to przerabialiśmy kilka
razy.
Propozycje
zapewnienia posłom bezpieczeństwa powinny iść dalej! Najlepiej zbudować dla
nich schron atomowy, otoczyć go grubym i wysokim, najlepiej zaminowanym, murem.
I zabronić wychodzenia na zewnątrz. Społeczeństwo zrobi ściepę, by nie pomarli
z głodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz