Do Wojewódzkiego Szpitala
Zespolonego w Kielcach trafiła na początku tego roku 90-letnia kobieta ze
złamaną ręką. Później doszła zakrzepica żył. Lekarze skonsultowali się ze
specjalistami chirurgii naczyniowej szpitala w Końskich i ostatecznie
amputowali prawą rękę.
Rodzina
uznała, że kobietę niepotrzebnie okaleczono i złożyła wniosek o odszkodowanie
do wojewódzkiej komisji orzekającej o zdarzeniach medycznych. Takie komisje
powstały w tym roku i miały pozwolić pacjentom szybciej ubiegać się o
zadośćuczynienie za błędy medyczne. Może to być maksymalnie do 100 tys. zł, a w
przypadku śmierci - do 300 tys. zł. Rodzina pani Marii wystąpiła do szpitala o
wypłatę 30 tys. zł. Tymczasem szpital
zaproponował 5 tys. zł. I taką sumę orzeczono.
Wszystko
zgodnie z odpowiednimi przepisami, gdyż to właśnie szpital ma proponować sumę
odszkodowania. A że komisja „klepnie”
taka propozycję, wydaje się być czymś oczywistym. Ręka rękę myje! Jak jej nie
amputują...
Hmmm... I jak tu nie dowołać się do tradycji czarnego
humoru?
Urzędnicy z ZUS z uporem maniaka przyznawali rentę czasową
facetowi, któremu ongiś tramwaj uciął obie nogi. Gdy po raz czwarty zjawił się
u chirurga po odpowiednie zaświadczenie, ten wkurwiony napisał: „Ujebało mu
obie nogi i już mu, kurwa, nie odrosną !". Co potwierdził pieczątkami.
I jeszcze
„cuś”.
Do
pacjenta, który przebudził się po operacji podchodzi chirurg i mówi:
- Mam dla pana dwie wiadomości,
jedną dobrą, dryga złą. Od której zacząć?
- Może od tej złej...
- Wie pan, przywieźli pana w
nocy i usłyszałem, że mam amputować nogę. No to amputowałem... Ale nie tą...
- Druga została? - pyta
przerażony pacjent.
- No nie... Bo musiałem
amputować tę chorą też...
- A ta dobra wiadomość?
- Pacjent z sali obok, zgodził
się od pana odkupić buty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz