Wiadomo, że wszystko przez nich!
I po co drążyć temat?
W ostatnim programie „Kultura,
głupcze”, emitowanym przez TVP2, dotyczył „kultury gejowskiej”. Toczyła się
rozmowa o wszystkim i o niczym, z
tolerancją dla inności seksualnej w tle.
A mnie guzik interesują sprawy
łóżkowe twórcy! Chcecie sobie budować getto? Budujcie! Ale beze mnie! Nie
wciągajcie mnie w swoje coming outy, wynurzenia i rozterki!
Kultura gejowska? A może kultura
łysych, grubych albo onanistów? A może kultura impotentów, nimfomanek i
utylizatorów śmieci?
Już próba była – literatura kobieca. Jasne, że
różni się od męskiej. Kobiety mają być kobiece, a mężczyźnie męskie… Tak samo
się różni jak pisanie Elizy Orzeszkowej i Manueli Gretkowskiej. Tylko, po
prostu, literatura ma być dobra! Niezależnie od tego, kto ją pisze, kobieta ,
mężczyzna, gej, transwestyta, heteryk, czy biseksualista. Nie dla grafomanii!
Podobnie każda sztuka! Jak każde
działanie, które ma w podtekście twórczość.
- Mam nadzieję, że ta dyskusja coś zmienia, zmieniła coś w państwa domach…
- zakończył żenadę Kamil Dąbrowa.
Nic nie
zmieniła! No bo co, do kurwy nędzy, miała zmienić?!
Przypomina mi się dowcip
nieśmiertelnego radia Erewań, którego odpowiedzi na pytania są ciągle cool i
jazzy.
- Czy to prawda, ze Czajkowski
był homoseksualistą?
- Prawda, ale nie za to go
cenimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz