Konkursy sms-owe to nie nowina!
Ale nie o drobiazgach typu – wygrał pan talon na kurwę i balon! – mowa.
Niektóre z nich nęcą naprawdę milionowymi nagrodami. Problem w tym, że zgarnia
je zaledwie kilkadziesiąt osób, które z tego uczyniły sposób na życie. Całkiem
dostanie, zresztą.
Gościu z
Warszawy, który wraz z kilkoma wspólnikami, wygrał dziewięć ze 100 mercedesów w
konkursie sieci Era, konkursy traktuje jako zawód. Inwestuje w nie dziesiątki
tysięcy złotych i zgarnia wygrane. Na co dzień prowadzi sklep internetowy.
Oferuje m.in. odtwarzacze MP3, luksusowy laptop Lamborghini, rowery Kross,
zestawy kina domowego czy aparaty fotograficzne. Za kilka miesięcy mają się również
znaleźć mercedesy. Wszystko pochodzi z konkursów sms-owych.
Do połączenia sił
„konkursowiczów” doszło właśnie podczas promocji Ery. Każdy na co dzień miał
swoją działkę, ale do walki o setkę samochodów, z których każdy o wartości prawie
120 tys. zł., stanęli razem. Jak się można było spodziewać, gra była twarda,
brutalna i bardzo kosztowna.
Kobieta z Jaworzna, która wygrała
trzy auta i jedno na spółkę z jednym graczem, zdradziła, że na sms-y wydała aż
200 tys. zł. Zwykły człowiek nie miał czego szukać w tym konkursie. Już w
pierwszym tygodniu, aby się znaleźć w finałowej siódemce, należało zainwestować
ponad 20 tys. W czasie największego nasilenia w konkursie Ery, trzeba było
wysyłać ok. 10-15 tys. sms-ów na tydzień, czyli po ok. 120 wiadomości na
godzinę, przez 18 godzin dziennie. Trochę roboty było!
Będzie do przodu, ale zadowolona
tak do końca nie jest. Liczyła na więcej, ale spółka z Warszawy ją
wykolegowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz