kontakt

czwartek, 7 marca 2013

Co mnie obchodzi, że krowa jest kradziona?

           Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji ustami Michała Boni wycofało się z projektu zniesienia odpowiedzialności właścicieli wyszukiwarek internetowych za umożliwianie dostępu do nielegalnych treści. Przeciwko takiemu rozwiązaniu zaprotestowało blisko 500 twórców oraz ministerstwo kultury. Głównie chodzi o wyniki, które odsyłają do zamieszczonych „na lewo” filmów, muzyki i e-booków.
To takie trochę wylanie dziecka z kąpielą, minister chyba po prostu pękł pod naciskiem środowisk twórczych. Sprawy ściągania nielegalnych treści są unormowane odpowiednimi ustawami, po co mnożyć nowe? Odpowiadać powinni zamieszczający te treści, a nie ściągający. Coś mi tu śmierdzi odpowiedzialnością zbiorową!
          Kiedyś minister Boni zakombinuje się na śmierć, przykładem mogą być ACTA.
 
            Przeciwko zdjęciu odpowiedzialności właścicieli wyszukiwarek i katalogów linków protestowało blisko 500 twórców i ministerstwo kultury. W liście wysłanym do premiera Donalda Tuska polscy reżyserzy, muzycy, pisarze, aktorzy i plastycy napisali, że uchwalenie ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną w kształcie proponowanym przez MAC uczyni Polskę „rajem dla portali pirackich z całego świata”. Pod listem podpisali się m.in.: Jacek Bromski, Józef Hen, Agnieszka Holland, Jan A.P. Kaczmarek, Krzysztof Krauze, Zbigniew Libera, Magdalena Łazarkiewicz, Juliusz Machulski, Jerzy Skolimowski, Michał Urbaniak, Andrzej Wajda I Henryk Waniek.
            Kwestia pirackiego ściągania jest bardzo względna. Wiadomo – chodzi o szmal! Twórcy narzekają, że wycieka im kasa. Nie do końca jest to prawda. Trudno sobie wyobrazić, że ktoś ściągający jakąś muzę, podyrda do sklepu kupić płytę! Często jest to nawet reklama dla twórców. Czymś innym jest udostępnianie, a czymś innym zarabianie na tym. To trzeba wyraźnie rozgraniczyć. Rozwiązanie jest proste, stosowane w wielu krajach. Niewielka, ale naprawdę niewielką opłatą za ściągnięcie! Kto by się wtedy bawił w szukanie po Internecie!
           Swoją drogą, jak ktoś chce – to w Internecie i tak znajdzie prawie wszystko.
           Jeżeli kupuję mleko, to przecież nie pytam czy krowa była kradziona! Jeżeli na targu zaopatruję się w jajka, nie dociekam czy kura była sprzedającego, czy sąsiada! To trochę tak, jakby mieć pretensje do budowniczych dróg, że jakaś prowadzi do burdelu.
           Już widzę jak minister Boni skarży Google! Śmiech na sali!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz