Groźby usunięcia Jarosława Gowina z
PO i Ryszarda Kalisza z SLD są po prostu hucpą. Jak to mawiał
Jacek Kuroń – jebat' tigra to oczen' smieszno i straszno!
Kacyk Donald Tusk i wodzu Leszek Miller
grają znaczonymi, zużytymi kartami, o czym wszyscy wiedzą, a
szczególnie zainteresowani.
Ryszard Kalisz nie traci dobrego
humoru, bo tak naprawdę Leszek Miller może mu skoczyć. Gwiazda SLD
dobrze wie, gdzie najlepiej się zaczepić! Usunięcie z SLD mu wisi
jak kilo kitu na agrafce, gdyż mierzy w europarlament z listy Europa
Plus. Teraz bawi się w przeczekanie, stawiając Leszka Millera pod
murem. Coś musi zrobić, a cokolwiek zrobi będzie to dla niego
gwoździem do politycznej trumny.
Jarosław Gowin sam chyba nie bardzo
wie, jaką opcję wybrać. Niby jest jakaś jego frakcja w klubie
poselskim PO, ale jak dojdzie co do czego pozostanie sam. Mało
prawdopodobne jest, by po jego ewentualnym uśnięciu z partii poszli
za nim inni. Jeśli do Gowina już wyciągają się jakieś ręce, by
go przytulić, kumple będą skazani na polityczny niebyt. A sejmowa
kasa kusi!
Z drugiej strony Donald Tusk zdaje
sobie sprawę, że gdyby za Jarosławem Gowinem poszli inni posłowie,
utraci większość w Sejmie. Na to tylko daje się czekać Grzegorz
Schetyna, zgodnie z przysłowiem – gdzie dwóch się bije, tam
trzeci korzysta. Na razie czai się w krzakach i nieśmiało
zapowiada rywalizację o fotel szefa PO.
Zarówno kacyk Donald Tusk, jak i
wodzu Miller zdają się zapominać o podstawowych zasadach
demokracji. Występują ze stanowiska – JA decyduję co i jak, JA
cię usunę! Jakby nie było jakichś krajowych zarządów,
prezydiów, komitetów określających procedury usunięcia z partii.
Ich cyrk, ich małpy! A wyborcy na razie milczą...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz