Przy
alei Zwycięstwa w Gdańsku, obok czołgu, w nocy z soboty na
niedzielę, „pojawiła się” rzeźba z betonu, autorstwa Jerzego
Bohdana Szumczyka i zaczęło się!
Przedstawiała bowiem niemal naturalnej
wielkości postać radzieckiego żołnierza, który gwałci kobietę
w ciąży. „Bojec” w jednej ręce trzyma pistolet wycelowany w
głowę kobiety, a drugą dłonią przytrzymuje ją za włosy.
Instalacja stała tylko do niedzieli
rana i została wywieziona przez służby miejskie.
Sprawę bada gdańska prokuratura,
która ma podjąć decyzję, czy wszcząć śledztwo pod kątem
ewentualnego naruszenia art. 256 Kodeksu karnego (nawoływanie do
nienawiści na tle różnic narodowościowych).
I tu zaczynają się schody! Moim
(skromnym) zdaniem jest to pomieszanie z poplątaniem. Jeśli już
studenta gdańskiej ASP karać, to nie za „wymowę” rzeźby, ale
za ustawienie jej bez odpowiedniego pozwolenia w przestrzeni
miejskiej. I nie ma to znaczenia, czy jest to rzeźba, sterta
kartonów po „Delmie”, czy puszki po farbie. Artysta sam się
zresztą „podstawił” policji, nie było tajemnicą kto jest
autorem instalacji.
Jeśli ktoś działa a ramach szeroko
pojętego, często prowokacyjnego street artu, nie obchodzą go
pozwolenia, to prawda. Z drugiej strony, swojego działania nie
reklamuje, nie firmuje nazwiskiem. A jeśli firmuje – jakieś
procedury muszą być zachowane. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś
stawiał po parkach co chce.
Paradoksem jest fakt, że rzeźba jest
pracą dyplomową Jerzego Bohdana Szumczyka. Wygląda na to, że
promotor zastrzeżeń nie miał, ale jak ćwierkają wróbelki,
wątpliwości miała pani rektor.
Co do samej rzeźby... Wydaje mi się,
że mimo wszystko sztuka (twórca) musi uwzględniać podstawowe
archetypy przekazu: cel-metoda-środki. Tego w tej instalacji nie
widzę. - Chodziło mi o tragedię tych kobiet, o to całe
cierpienie - powiedział rzeźbiarz.
Jakoś to do mnie nie przemawia, można
to było przedstawić we inny sposób. W końcu te 600 tys.
radzieckich żołnierzy, którzy zginęli na ziemiach polskich, nie
tylko „rabowali, palili i gwałcili”. Sądzę, że prowokacja (to
bez wątpienia był jeden z celów) nie może być li tylko
prowokacją. Sztuki w tym nie widzę, może ślepy jestem, albo za
głupi na taki „głęboki” przekaz.
Jak można się było spodziewać
ambasador Rosji w Polsce, Aleksander Aleksiejew wyraził swoje
oburzenie. Jego zdaniem ma charakter bluźnierczy i obraża uczucia
Rosjan.
Kuriozalnie brzmią wypowiedzi Jerzego
Bohdana Szumczyka.
- Zabrakło mi trochę sił i środków
– żali się. - Rzeźbę chciałem ustawić 17 września, w
rocznicę napaści Rosji na Polskę w 1939 roku. Miała stanąć w
Berlinie, pod Bramą Brandenburską. Wszystko było gotowe, ale
okazało się, że za dużo kosztowałby mnie transport.
No szkoda, wielka szkoda! Trzeba było
ogłosić narodową ściepę, byłaby sława na cały świat!
Dalej też jest fajnie i skromnie.
- Dotąd tego nie ujawniałem, ale
powiedziałem na policji, że to ja zamalowałem napis ,,imienia
Lenina", umieszczony nad Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej.
Najgorsze co może teraz zrobić
prokuratura, to jakimś wyrokiem usankcjonować „twórczość”
studenta piątego roku gdańskiej ASP. Będzie to nobilitacja na
„represjonowanego artystę”.
Ja bym nie była taka surowa dla rzeźbiarza, bo moim zdaniem, nim jest. Miałabym wątpliwości - jedynie co do sposobu, miejsca i samego zachowania artysty. Jak już się na takie promowanie, swojej osoby i twórczości, zdecydował, to musi ponieść tego konsekwencje. Ale myślę sobie, że on od tego nie ucieka, bo nawet przyznaje się do wcześniejszego czynu. Pewna jestem też, że J.B.Szumczyk do skromnych osób ( czyt, artystów ) nie należy. Życzę mu więc - sławy, na którą, być może, zasługuje, bo rozgłos, już - ma. Cel, jakiś osiągnął. Tylko czy taka droga - do sławy, go zaprowadzi? - wątpię. Musi pokazać, co potrafi, jako rzeźbiarz, a nie skandalista. Chociaż często idzie to w parze - życzę mu tego.
OdpowiedzUsuń