kontakt

środa, 23 października 2013

Brytyjski pierwowzór Rambo

           John Malcolm Thorpe Fleming „Jack” Churchill (ur. 16 września 1906 w Surrey, zm. 8 marca 1996 w Surrey) był oficerem British Army. Nosił ksywy „Fighting Jack Churchill” (waleczny) i „Mad Jack” (wściekły, szalony).
              W czasie II wojny światowej służył w szeregach oddziałów Commando. W bój zwykł wyruszać uzbrojony w długi łuk, strzały oraz pałasz claymore. Był autorem zdania: „każdy oficer udający się w bój bez miecza jest nieodpowiednio uzbrojony”.
No jasne! Szczególnie, jeśli idzie naprzeciw karabinów maszynowych!
Churchill urodził się w angielskim Surrey i ukończył Royal Military Academy w Sandhurst. W 1926 r. rozpoczął służbę w Birmie wraz z Regimentem Manchesterskim. Opuścił armię w 1936 r. i rozpoczął pracę redaktora gazety. Dobrze grał na dudach (!), a że i dobrze strzelał z luku, zagrał małą rolę w filmie „Złodziej z Bagdadu”.
             Do armii powrócił po wybuchu wojny. W maju 1940 r., wraz z manchesterczykami, uderzył z zasadzki na niemiecki patrol w pobliżu francuskiego L'Epinette. Churchill dał sygnał do ataku poprzez posłanie strzały w niemieckiego feldwebla, stając się jedynym znanym brytyjskim żołnierzem, który powalił przeciwnika z długiego łuku w trakcie wojny. Po ewakuacji Dunkierki zaciągnął się do komandosów, gdyż kręciło go niebezpieczeństwo.
           I teraz... A zasadzie mało kto uwierzy jaki to był twardziel, ale jednocześnie szczęściarz. Nie ma sensu wymieniać wszystkich jego akcji, ale tak tylko dla „posmakowania”, jaki z niego był kozak! 
             Był zastępcą dowódcy 3 Commando podczas Operacji Archery, czyli ataku na niemiecki garnizon w Vågsøy 27 grudnia 1941 r. Gdy opadły rampy pierwszej z jednostek pływających, Churchill wyskoczył naprzód i nim cisnął granat, ruszając do ataku, zaczął grać na swoich dudach. Za postawę pod Dunkierką i Vågsøy otrzymał Military Cross.
            W 1942 r., wraz z pięcioma komandosami, schwytał 300 ludzi we wrogiej placówce. Cała akcja trwała trzy tygodnie, podczas których ukryci w gęstych zaroślach komandosi, żywili się wyłącznie Marmite'em oraz salami.
               W 1944 r. jego komandosi wspierali Armię Wyzwolenia Jugosławii, Josipa Broz Tito z adriatyckiej wyspy Vis. W maju Churchillowi rozkazano zdobycie wyspy Brač, znajdującej się w rękach Niemców. Do wykonania zadania zorganizował kombinowany oddział, składający się z 1500 partyzantów oraz kontyngentu komandosów z 40 Commando i własnego 43 Commando. Lądowanie odbyło się bez przeszkód, jednak gdy dotarli do orlich gniazd na szczytach, partyzanci postanowili przełożyć atak na następny dzień. Dudy Churchilla przyzwały do natarcia pozostałych komandosów, jednak po ostrzelaniu przez RAF-owskiego Spitfire'a dowódca wycofał oddział i odroczył akcję do rana. O świcie nastąpił atak flankujący 40 oraz 43 Commando, ale partyzanci pozostali w miejscu lądowania. Zaledwie sześciu ludzi z Churchillem na czele dotarło do celu, ostrzał z moździerzy oszczędził tylko grającego na dudach „Mad Jacka”. W końcu ogłuszył go granat i Churchill został przewieziony do Berlina na przesłuchanie. Potem trafił do obozu w Sachsenhausen.
              We wrześniu 1944 r. wraz z oficerem Royal Air Force, przeczołgał się pod drutami przez opuszczoną rurę ściekową. Zamierzali iść aż do Bałtyku, ale zostali schwytani w pobliżu Rostocku, parę kilometrów od morza. Pod koniec kwietnia następnego roku 140 więźniów wraz z Churchillem zostało przetransportowanych do Tyrolu w obstawie SS. Wobec zbliżających się jednostek amerykańskich, strażnicy dali nogę i Churchill był wolny.
Trwała nadal wojna na Pacyfiku i „Mad Jack” został posłany do Birmy, gdzie bronili się Japończycy. Nim dotarł do Indii zrzucone zostały bomby na Hiroszimę i Nagasaki, kończąc wojnę. Churchill skomentował to dość specyficznie: „Gdyby nie ci przeklęci Jankesi moglibyśmy pociągnąć tę wojnę przez następne dziesięć lat”.
              W późniejszych latach Churchill służył jako instruktor w szkole wojny lądowo-powietrznej w Australii, gdzie stał się żarliwym zwolennikiem surfingu. W Anglii był pierwszym człowiekiem, który surfował po fali przyboju rzeki Severn i zaprojektował własną deskę. Emerytura nie przyniosła końca jego ekscentrycznym zachowaniom. Miał zwyczaj codziennie, podczas powrotu do domu pociągiem, wyrzucać swoją walizkę przez okno wagonu, czym niejednokrotnie napędził stracha podróżnym i konduktorom. Później tłumaczył, iż wyrzucał ją do swojego własnego ogrodu, by nie musieć jej nieść ze stacji.
Z armii ostatecznie odszedł w 1959 roku, z dwoma Orderami za Wybitną Służbę. Zmarł w swoim domu w Surrey w 1996 r.
              Ożeż ty... Ale życiorys!

1 komentarz:

  1. " Ożeż ty... Ale życiorys! " - Ty masz ciekawszy, bo nie musisz niczego udowadniać. A może chciałbyś, żeby całe Twoje życie, polegało na walce i niebezpiecznych wyczynach. Zazdrościsz? - to zapisz się na ochotnika do Legii Cudzoziemskiej - ha ha! Ale śmieszne!

    OdpowiedzUsuń