Świrów
na całym świecie dostatek, ale czasem włos na głowie się jeży,
gdy czyta się o ich „wyczynach” i poniesionych potem
konsekwencjach. Seryjni mordercy zdają się prawie „normalni”
wobec urodzonego w Kobe (1949 r.) Japończyka Issei Sagawy.
W 1981
r. zabił, zgwałcił i zjadł swoją koleżankę, Holenderkę Renée
Hartevelt. Studiował wtedy na Sorbonie literaturę angielską.
Zaprosił kobietę na kolację, a pretekstem była dyskusja o
literaturze. Próbował ją upić, potem zaczął się do niej
dobierać. Spotkał się ze zdecydowaną odmową seksu i totalnie mu
odbiło. Strzelił jej z karabinu w kark, z trupem odbył stosunek, a
potem zwłoki ułożył na swoim łóżku.
Przez
kilka dni odcinał kawałki ciała Renée Hartevelt i je jadł. Jako
serwetek używał bielizny kobiety, puszczał sobie również
nagranie jej głosu. Dokumentował to nawet zdjęciami. Gdy zwłoki
zaczęły się rozkładać, poćwiartował je, zapakował w olbrzymie
walizki i próbował się ich pozbyć w parku. Ktoś zauważył
wystającą dłoń i zawiadomił policję, która szybko namierzyła
kanibala.
Do
procesu nie doszło, gdyż poprzez kruczki prawne bogaty ojciec Issei
Sagawy doprowadził do ekstradycji i „dożywotniego” umieszczenia
syna w szpitalu psychiatrycznym. Wypuszczono go stamtąd po 18
miesiącach, uznając, że jest „zdrowy”.
Issei
Sagawa poczuł się zupełnie bezkarny, stał się nawet sławny na
całym świecie. Napisał kilka książek, gdzie próżno szukać
jakiejkolwiek skruchy. Nawet jakby upajał się swoim kanibalizmem.
Wystąpił również w filmie erotycznym „Sypialnia”, prowadzi
własną kolumnę w jednym z japońskich brukowców.
Jak
twierdzi, zawsze fascynowały go wysokie, piękne kobiety i marzył,
by dosłownie poznać „smak ciała białej kobiety”. Poprzez
zjedzenie chciał „wchłonąć jej energię”, dowartościować
się, gdyż jest „mały i brzydki”.
Ponoć
teraz fantazją Issei Sagawy jest zostać zjedzonym przez jakąś
młodą, europejską kobietę. Uważa, że tylko to go uratuje i
wyzwoli od ciągle pulsującej we wnętrzu, ale ukrywanej obsesji.
Szkoda,
że Issei Sagawa nie jest zoofilem... Wtedy mógłby swoje fantazje
erotyczne zrealizować np. z krokodylem różańcowym. Byłbym za!
Nawet bardzo!
I już nie wiadomo - kto jest większym szaleńcem? - czy Ci, którzy robią z niego " gwiazdę ", czy on sam. Bo to, że jest chory psychicznie, nie mam żadnych wątpliwości!
OdpowiedzUsuń