kontakt

wtorek, 29 października 2013

Smak ciała białej kobiety

             Świrów na całym świecie dostatek, ale czasem włos na głowie się jeży, gdy czyta się o ich „wyczynach” i poniesionych potem konsekwencjach. Seryjni mordercy zdają się prawie „normalni” wobec urodzonego w Kobe (1949 r.) Japończyka Issei Sagawy. 
               W 1981 r. zabił, zgwałcił i zjadł swoją koleżankę, Holenderkę Renée Hartevelt. Studiował wtedy na Sorbonie literaturę angielską. Zaprosił kobietę na kolację, a pretekstem była dyskusja o literaturze. Próbował ją upić, potem zaczął się do niej dobierać. Spotkał się ze zdecydowaną odmową seksu i totalnie mu odbiło. Strzelił jej z karabinu w kark, z trupem odbył stosunek, a potem zwłoki ułożył na swoim łóżku.
              Przez kilka dni odcinał kawałki ciała Renée Hartevelt i je jadł. Jako serwetek używał bielizny kobiety, puszczał sobie również nagranie jej głosu. Dokumentował to nawet zdjęciami. Gdy zwłoki zaczęły się rozkładać, poćwiartował je, zapakował w olbrzymie walizki i próbował się ich pozbyć w parku. Ktoś zauważył wystającą dłoń i zawiadomił policję, która szybko namierzyła kanibala.
             Do procesu nie doszło, gdyż poprzez kruczki prawne bogaty ojciec Issei Sagawy doprowadził do ekstradycji i „dożywotniego” umieszczenia syna w szpitalu psychiatrycznym. Wypuszczono go stamtąd po 18 miesiącach, uznając, że jest „zdrowy

               Issei Sagawa poczuł się zupełnie bezkarny, stał się nawet sławny na całym świecie. Napisał kilka książek, gdzie próżno szukać jakiejkolwiek skruchy. Nawet jakby upajał się swoim kanibalizmem. Wystąpił również w filmie erotycznym „Sypialnia”, prowadzi własną kolumnę w jednym z japońskich brukowców.
              Jak twierdzi, zawsze fascynowały go wysokie, piękne kobiety i marzył, by dosłownie poznać „smak ciała białej kobiety”. Poprzez zjedzenie chciał „wchłonąć jej energię”, dowartościować się, gdyż jest „mały i brzydki”.
Ponoć teraz fantazją Issei Sagawy jest zostać zjedzonym przez jakąś młodą, europejską kobietę. Uważa, że tylko to go uratuje i wyzwoli od ciągle pulsującej we wnętrzu, ale ukrywanej obsesji.
              Szkoda, że Issei Sagawa nie jest zoofilem... Wtedy mógłby swoje fantazje erotyczne zrealizować np. z krokodylem różańcowym. Byłbym za! Nawet bardzo!


1 komentarz:

  1. I już nie wiadomo - kto jest większym szaleńcem? - czy Ci, którzy robią z niego " gwiazdę ", czy on sam. Bo to, że jest chory psychicznie, nie mam żadnych wątpliwości!

    OdpowiedzUsuń